eOstroleka.pl
Polska,

Jarosław Kaczyński dla eOstrołęka.pl: „Idziemy do władzy przygotowani, mam nadzieję, że wygramy”

REKLAMA
zdjecie 5983
zdjecie 5983
fot. jaroslawkaczynski.infofot. jaroslawkaczynski.info
REKLAMA
zdjecie 5983

„Trzeba odrzucić tę koncepcję, w której władza reaguje wyłącznie na różne naciski, prowadzi politykę transakcyjną i mówi, że ważne jest tylko tu i teraz oraz ciepła woda w kranie. To jest bardzo, bardzo zła polityka” - mówi w wywiadzie dla naszego portalu Jarosław Kaczyński. Rozmowę przeprowadziliśmy podczas wizyty prezesa Prawa i Sprawiedliwości w Ostrołęce.


Panie premierze, chyba przyjemnie panu odwiedzać takie miasta jak Ostrołęka? Prezydent z PiS w ostatnich wyborach wygrywa w pierwszej turze i jest to jego druga kadencja z rzędu, a partia z pomocą koalicjantów współrządzi miastem. Jak pan uważa, dlaczego w Ostrołęce możecie wygrywać, a gdzie indziej nie?

- Zróżnicowanie polityczne kraju jest rzeczą naturalną. Polska nie jest małym krajem i dzieli się na kilka stref. Te podziały można różnie określać. Pewna polsko-belgijska uczona w latach dziewięćdziesiątych bywała w Polsce i prowadziła badania naszego kraju dla uniwersytetu brukselskiego. Miałem z nią okazję kilka razy rozmawiać i w tych rozmowach całkowicie potwierdziła moją diagnozę, którą oparłem na podstawie ciągłego jeżdżenia po Polsce. Z tej diagnozy wynika, że są co najmniej dwie strefy w Polsce, a może nawet więcej niż dwie. I akurat tu jest ta, która nam sprzyja. Ja bym miał kłopot z odpowiedzią na inne pytanie - dlaczego nie rządzimy w pozostałych częściach kraju, na przykład w sąsiedniej Łomży. I to jest problem, to jest zadanie do wykonania, które sobie stawiamy, żeby tę sytuację zmienić. Ale wracając do Ostrołęki. Cieszę się niezmiernie, że mamy tu takiego dobrego prezydenta i to w dodatku młodego.

Prawo i Sprawiedliwość wygrywa najbliższe wybory i co dalej? Spada na wasze barki Euro 2012 , ogromne zadłużenie i ogólnie bardzo zła kondycja państwa.

- Ja mam wrażenie, że przy polityce uczciwej, kierującej się dobrą wolą, a nie jakimiś sieciami powiązań, stosunkowo szybko można pewne sprawy poprawić. Mamy różne plany odnoszące się do finansów publicznych. Na przykład będziemy już na wybory dysponowali trzema wielkimi ustawami podatkowymi, odnoszącymi się do trzech z czterech głównych podatków - PIT, CIT i VAT. Ustawa akcyzowa z 2008 r. działa nieźle, więc tego byśmy nie zmieniali. Natomiast pozostałe postanowiliśmy zrobić od nowa. Krótko mówiąc - idziemy do władzy, a mam taką nadzieję, że wygramy, przygotowani. Trzeba oczywiście przyjąć, że rok 2012 będzie bardzo trudny, bo to będzie taki rok przejściowy, ale mimo wszystko sądzimy, iż można sprawnie wyjść z tego rzeczywiście głębokiego dosyć dołka, w którym Polska się znalazła. Trzeba tylko chcieć, trzeba odrzucić tę koncepcję, w której władza reaguje wyłącznie na różne naciski, prowadzi politykę transakcyjną i mówi, że ważne jest tylko tu i teraz oraz ciepła woda w kranie. To jest bardzo, bardzo zła polityka i jej konsekwencje doraźne dla rządzących mogą być dobre w sondażach - mam nadzieję, że nie będą dobre w wyborach - ale dla przyszłości kraju są fatalne.

Zatrzymajmy się przy sondażach. Podobno PiS przeprowadziło własne sondaże przedwyborcze, z których wynika, że partia ma dużo wyższe poparcie, niż to podawane w mediach?

- Prowadzimy je regularnie. Według tych sondaży mamy większe poparcie od poparcia Platformy Obywatelskiej. A dlaczego my do tego podchodzimy poważnie? Nie dlatego, że te badania są nasze, tylko dlatego, że w ostatnich pięciu różnych wyborach one się sprawdziły. Znacznie celniej odgadują wolę wyborców, niż te sondaże, które są prowadzone oficjalnie.

Ale, czy da się wygrać wybory, mając przeciwko sobie największe media? Czy taka akcja informacyjna, jaką jest seria spotkań „Polska jest jedna”, wystarczy?

- Media są oczywiście ważne, ale jeśli, jak zakładam, mimo tych mediów wygramy wybory, to będzie to oznaczało, że w Polsce się coś zmieniło. I że w związku z tym jest taki punkt oparcia, żeby także w ramach możliwości państwa zmieniać coś w mediach, ale również, żeby sugerować innym pewne większe zrównoważenie. Podkreślam - sugerować, a nie używać żadnych środków administracyjnych. Po prostu sam rynek powinien wymuszać wtedy bardziej zrównoważony stosunek do różnych opcji politycznych. Jeżeli wygramy wybory - nie na poziomie 27 procent, tak jak to było w 2005 r., ale na dużo wyższym poziomie - to, wydaje mi się, że będziemy mogli, na pewno nie bez trudności, z tym także jakoś sobie dawać radę. Choć pewnie media to nie będzie też ta część rzeczywistości, która ułatwi nam życie, ale do tego jesteśmy przyzwyczajeni od samego początku funkcjonowania. Już jako Porozumienie Centrum przyjęto nas bardzo niechętnie.

To w tym kontekście proszę powiedzieć, co pan sądzi o sprzedaży przez Mecom udziałów Presspubliki prywatnej spółce. Padnie ostatni duży bastion krytyczny wobec obecnego rządu, jakim jest „Rzeczpospolita”?

- To jest bardzo smutne wydarzenie, bo sądząc po „Przekroju” można łatwo dojść do wniosku, że „Rzeczpospolita” nie tylko zmieni kierunek, ale zmieni go o 180 stopni. Zobaczymy, jak to zostanie przeprowadzone, czy to samo spotka cieszący się wielkim powodzeniem wśród czytelników tygodnik „Uważam Rze”. Krótko mówiąc, następuje pełne zamknięcie systemu informacyjnego, zamknięcie, które jest radykalnie przeciwne regułom demokracji. Tak być dalej w Polsce nie może. Nie może być tak, że bardzo poważna część społeczeństwa w gruncie rzeczy silnych mediów w ogóle nie posiada.

I dlatego ta poważna część społeczeństwa skupia się wokół różnych inicjatyw oddolnych, takich jak kluby „Gazety Polskiej” i stowarzyszenie Solidarni 2010. Comiesięczne Marsze Pamięci kończą się pana wystąpieniem, a może zawita pan również pod namiot Solidarnych?

- Nie. Ale nie dlatego, że ta inicjatywa mi nie odpowiada. Wręcz przeciwnie, chylę przed nią czoła i traktuję panią Ewę Stankiewicz z ogromnym szacunkiem, ale ta inicjatywa w moim przekonaniu nie powinna być upartyjniana. Ja się tam nie mogę pojawić. Chętnie bym wygłosił jakiś wykład przed namiotem, tylko od tej pory przeciwnicy Solidarnych mieliby niesłychanie łatwe zadanie - stwierdziliby, że Solidarni to po prostu kolejne przedsięwzięcie PiSu. Proszę pamiętać, że istnieje szeroki, nie zorganizowany i nie kierowany z jednego miejsca, obóz naszej opcji. Ale nie naszej opcji partyjnej, tylko opcji społecznej i politycznej. Obóz nie kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego. A bardzo często nasi przeciwnicy tak to malują. Na przykład „Gazeta Polska” coś napisała, to ja nie dosyć, że o tym wcześniej miałem wiedzieć, ja to wręcz miałem redagować. To są przecież kompletne bzdury. Albo że byłem inicjatorem tak zwanej sprawy krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Myśmy o tej sprawie w ogóle dowiedzieli się dopiero wtedy, kiedy tam doszło do różnych skandalicznych wydarzeń, do opresji, które zaczęły spotykać ludzi modlących się pod krzyżem. Wtedy rzeczywiście próbowaliśmy jakoś pomóc. Ten cały obóz, o którym rozmawiamy, to jest ruch autentyczny i mam nadzieję, że on przed samymi wyborami będzie w stanie dać jakiś sygnał - idźmy razem, idźmy w jedną stronę. Natomiast to nie jest ruch, który chce być kierowany z jednego punktu i to nie jest ruch, który powinien być kierowany z jednego punktu. To jest ruch sprzeciwu wobec tego, co się w Polsce dzieje, ruch, który przejawia się w różnych inicjatywach medialnych, głównie internetowych. I to trzeba podkreślić - Internet jest dziś naprawdę zbawieniem, bo bez tego trzeba by drukować jakieś podziemne gazetki.


Rozmawiał Paweł Krajewski

REKLAMA
zdjecie 5983
zdjecie 5983
Kalendarz imprez
marzec 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 26  27  28  29 dk1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29  30  31
×