eOstroleka.pl
Polska,

Profesor Krystyna Pawłowicz dla eOstrołęka.pl: „W państwie PiS nie czuję się obco, jestem u siebie”

REKLAMA
zdjecie 5983
zdjecie 5983
Profesor Krystyna Pawłowicz z prezesem PiS Jarosławem KaczyńskimProfesor Krystyna Pawłowicz z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim
REKLAMA
zdjecie 5983

„Myślę, że PiS ma szanse na wygrane wybory. Szanse obu głównych partii wyrównały się. Poza tym Platforma Obywatelska zraża do siebie ostatnimi posunięciami” - mówi w wywiadzie dla naszego portalu Krystyna Pawłowicz, profesor nadzwyczajny na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, a od 2007 roku sędzia Trybunału Stanu. W nadchodzących wyborach „jedynka” na liście PiS w okręgu siedlecko-ostrołęckim.


Kim jest profesor Krystyna Pawłowicz i co ma do zaproponowania swoim wyborcom?

- Ukończyłam studia prawnicze na Wydziale Prawa i Administracji na Uniwersytecie Warszawskim w 1976 r. Po studiach, t.j. 35 lat temu, rozpoczęłam pracę naukową na swym wydziale. Zrobiłam doktorat, a następnie habilitację w 2005 r. Obecnie jestem profesorem na Wydziale Prawa i Administracji. Wykładam i zajmuję się publicznym prawem gospodarczym, w tym m.in. zagadnieniami wolności gospodarczej, problematyką statusu konstytucyjnego i ustawowego przedsiębiorcy, nadzoru państwa nad gospodarką, administracją gospodarczą, mediami publicznymi, kontrolą przedsiębiorców, wpływem regulacji unijnych na funkcjonowanie państwa i prawa polskiego itp. W trakcie swej pracy naukowo-dydaktycznej wypromowałam kilkuset magistrów. W 1979 r. ukończyłam aplikację sędziowską. Mam w dorobku ponad 100 publikacji, w tym książkę, prace zbiorowe, raport o centralnych organach administracji rządowej, udział w podręcznikach akademickich z zakresu publicznego prawa gospodarczego. Zajmuję się też publicystyką prawną - dawniej „Życie Gospodarcze”, w ostatnich latach - „Rzeczpospolita” i „Nasz Dziennik”. Przygotowałam ponad 50 ekspertyz prawnych dla Sejmu, Senatu, Prezydenta oraz naczelnych i centralnych organów państwa. W 1989 uczestniczyłam w rozmowach Okrągłego Stołu po stronie związkowej, gdzie przygotowałam wraz z czterema innymi osobami oraz referowałam projekt ustawy o zgromadzeniach, która została w 1990 r. uchwalona przez Sejm i obowiązuje do dziś. W 1992 byłam doradcą w rządzie premiera Jana Olszewskiego. Od 2007 jestem profesorem w Wyższej Szkole Administracji Publicznej w Ostrołęce, choć także wcześniej, jako adiunkt wykładałam w tej szkole - jeszcze z siedzibą na ul. Gorbatowa - przedmiot publiczne prawo gospodarcze. We WSAP w Ostrołęce także wypromowałam wielu licencjatów, a wcześniej magistrów. W 2007 r. zostałam wybrana - jako kandydat PiS - przez Sejm na członka Trybunału Stanu, na kadencję 2007-2011. W okresie wrzesień 2009 - marzec 2010 byłam członkiem rady nadzorczej Telewizji Polskiej S.A. Trzykrotnie też PiS wystawiało moją kandydaturę na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Uzyskiwałam zawsze pozytywne opinie od przesłuchujących mnie Komisji Sejmowych, jednak przy braku poparcia przez partie rządzące, nie byłam wybierana. W młodości uprawiałam z pewnymi sukcesami lekkoatletykę, zdobyłam nawet pierwsze kółko olimpijskie na olimpiadę w Monachium. Byłam podobno w połowie lat 60-tych - będąc jeszcze uczennicą szkoły podstawowej - w pierwszej setce sprinterek polskich. Po śmierci mojego trenera przestałam wyczynowo uprawiać sport. Obecne wybory są wyborami do Sejmu, a nie do samorządu terytorialnego. Poseł z danego okręgu winien więc z jednej strony brać w Sejmie udział w działaniach podejmowanych w interesie całego państwa, ale jednocześnie w tych ramach starać się reprezentować i rozwiązywać problemy lokalne. Takimi problemami okręgu, podobnie  zresztą jak w wielu innych okręgach zwłaszcza Polski wschodniej, są: małe uprzemysłowienie, brak inwestycji, brak dróg lub zły ich stan oraz bezrobocie, zwłaszcza ludzi młodych. Reprezentowanie w Sejmie potrzeb lokalnych winno odbywać się we współpracy z władzami lokalnymi, na bieżąco znającymi sprawy szczegółowe regionu. Od władz lokalnych należy oczekiwać inicjatyw, które pozwolą posłowi na ich przedstawienie wyżej, też w Sejmie. Oczywiście poseł nie jest jedynie wykonawcą wskazanych mu spraw, ale sam takie sprawy może w Sejmie pilotować. Z drugiej strony, poseł winien też wspierać działania władz lokalnych w terenie, wykorzystując przysługujące mu możliwości działania. Wspierać winien zresztą różne pożyteczne działania środowisk lokalnych. Rejon z którego kandyduję jest regionem rolniczym i dotykają go te same problemy co wszystkich rolników w Polsce. Sprawy te wymagają nacisków i wsparcia też z pozycji Sejmu, np. doprowadzenie do zrównania dopłat dla polskich rolników z dopłatami dla rolników w starej Unii. Palącym problemem jest stworzenie systemu ochrony producentów rolnych przed nieuczciwymi praktykami pośredników w skupie. Istnieje konieczność realnej ochrony polskiego rolnictwa przed zniszczeniem go oraz ochrony zdrowia Polaków przed odmianami genetycznie modyfikowanymi - GMO. Sprawą fundamentalną dla rolników jest też obrona KRUS przed próbami jego likwidacji. KRUS wymaga pewnych reform, ale nie mogą one oznaczać pozbawienia większości polskich rolników podstawowej opieki. Jako prawnik krytycznie wypowiadałam się publicznie na te tematy niedawno w „Rzeczpospolitej” negatywnie oceniając wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie składek rolniczych. Obszary, które wymieniłam wyżej z pewnością będą w przyszłości przedmiotem zainteresowania Sejmu. W razie wyboru do parlamentu, mam zamiar uczestniczyć w pracach m.in. Komisji gospodarki, która sprawami tymi z pewnością się zajmie. Myślę, że we współpracy ze środowiskami lokalnymi uda się pewne korzystne dla regionu i jego mieszkańców sprawy przeprowadzić. Jeśli posłów z okręgu będzie kilku, a będzie, to wsparcie w Sejmie dla spraw regionu będzie odpowiednio większe. W moich osobistych zainteresowaniach są też ograniczenie barier prawnych dla przedsiębiorczości z należytym jednak uwzględnieniem praw pracowniczych. Gospodarka musi służyć ludziom t.j. i przedsiębiorcy i pracownikowi. Ważne jest znalezienie, czy też poszukiwanie tu pewnej równowagi. Przedmiotem moich zainteresowań jest też ochrona prawa polskiego przed zbędnymi i szkodliwymi wpływami regulacji unijnych.

Nie obawia się pani, że jako kandydatka do Sejmu z tego akurat okręgu, będzie traktowana nie tylko przez wyborców, ale i przez innych kandydatów z listy, jako „spadochroniarz na jedynce”?

- Rzeczywiście, niektórzy wyborcy i inni kandydaci z listy PiS mogą i traktują mnie jako „spadochroniarza” na najbardziej pewne, a ich zdaniem „niezasłużone” miejsce na liście. Mogę na to odpowiedzieć, że przede wszystkim, Polska jest jedna. Każdy z nas, gdziekolwiek mieszka, ma takie samo prawo i kompetencje, zwłaszcza w Sejmie, zajmować się sprawami całej Polski i jej szczegółowymi problemami, niezależnie od miejsca zameldowania. Nie meldunek jest ważny, a wiedza i osobiste zaangażowanie posła oraz umiejętność formułowania problemów i ich obrony w interesie Polski i okręgu z którego poseł został wybrany. Myślę, że gdyby w okręgu, z pierwszego miejsca kandydowała osoba nie mieszkająca tu, ale mająca doświadczenie i pewne sukcesy zawodowe w środowisku np. naukowym, prawniczym, która potrafiłaby się poruszać się w mechanizmach władz, która miałaby odwagę bronić cenionych przeze mnie wartości - byłabym zadowolona. Taka osoba dawałaby duże szanse na skuteczne forsowanie pewnych rozwiązań, także lokalnych. Trzeba też pamiętać, że obecne wybory są wyborami do Sejmu, a nie do władz terenowych. Myślę osobiście, że spełniam wszystkie wymogi, by merytorycznie okręg mój i całą Polskę w Sejmie reprezentować. Moi krytycy „zapominają”, że niezależnie od wszystkiego nie jestem takim stuprocentowym „spadochroniarzem”, gdyż - jak już wspominałam - od lat uczę i wykładam publiczne prawo gospodarcze w Wyższej Szkole Administracji Publicznej w Ostrołęce i co nieco orientuję się w sprawach lokalnych. Mam w Ostrołęce i okolicach wielu swych licencjatów i magistrów. „Spadochroniarz” z zewnątrz może być pewnym problemem w wyborach do samorządów, ale też niekoniecznie. Ważna jest kompetencja i osobiste właściwości kandydata, a nie adres jego meldunku. Problemy Polski rozwiązywane w Sejmie są szersze i bardziej złożone niż problemy jednego okręgu i także ten okręg obejmują.

Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość?

- Przyjęłam propozycję kandydowania z list PiS, gdyż program tej partii jest w największym stopniu zbieżny z moimi poglądami i oczekiwaniami. Być może po latach doświadczeń naukowo-dydaktycznych na uniwersytecie uda mi się zrobić coś dobrego w praktyce parlamentarnej. Popieram program PiS, który zmierza do odbudowy funkcji państwa dla zapewnienia jego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa nas wszystkich. Popieram ideę odbudowy patriotyzmu polskiego, przywrócenia pełnego programu nauczania lekcji historii zwłaszcza swego kraju, jestem przeciwna dzieleniu Polski na Polskę A i B.  Państwo w programie PiS ma być sprawne, wiarygodne i sprawiedliwe. Prawo i Sprawiedliwość nie walczy z chrześcijaństwem i Kościołem. Szanuje wiarę naszych ojców. W państwie PiS nie czuję się obco, jestem u siebie.

Pani Profesor, nie kryje pani swojego stosunku do naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Po akcesji nadal jesteśmy państwem suwerennym?

- Po akcesji Polski do UE nie jesteśmy już państwem w pełni suwerennym, gdyż na mocy traktatu o akcesji i traktatu z Lizbony Polska przekazała swe liczne kompetencje wobec spraw polskich - np. wobec gospodarki w około 80-90 proc. spraw - do decyzji organów UE. Po akcesji, to organy UE, organy zewnętrzne prowadzą różne polityki, często niekorzystne dla interesów Polski, ale korzystne dla głównych unijnych decydentów finansujących cały projekt państwa unijnego, t.j. Niemiec i Francji, a poprzez interesy Niemiec - korzystne też dla Rosji. Warto przypomnieć, że w efekcie realizacji polityk unijnych zlikwidowano w Polsce stocznie i cały związany z nimi przemysł kooperujący. Wiążemy się ograniczeniami w produkcji rolnej, likwidujemy przemysł wydobywczy i hutniczy. Tzw. pakiet klimatyczny narzuca Polsce tak wyśrubowane wymagania i ograniczenia produkcji CO2 t.j. w praktyce w ogóle w produkcji, która w Polsce oparta jest na węglu - że oznaczać to będzie upadek całych obszarów polskiej gospodarki. Wstąpienie do Unii nałożyło obowiązek na Polskę realizacji podejmowanych tam wobec Polski często dla niej szkodliwych decyzji - decyzje w wielu sprawach podejmowane są większością głosów, często wbrew woli i interesom Polski.

Dzięki członkostwu w UE mamy większą wolność gospodarczą?

- Członkostwo Polski w UE, tj. w strukturze organizacyjnej, która centralizuje większość decyzji gospodarczych, też najdrobniejszych, w największym obecnie stopniu ogranicza wolność ekonomiczną polskich przedsiębiorców jak też suwerenność gospodarczą RP. UE obejmuje swymi „politykami” wszystkie niemal dziedziny życia gospodarczego Polski. Polityki te wdrażane są w Polsce marzeń niejasnych przepisów i regulacji wydawanych przez nieokreślone bliżej jednostki molocha i hybrydy organizacyjnej i prawnej jaką jest UE. Stan taki - oczywiście - w największym stopniu ogranicza swobody działalności gospodarczej. A wszystko to odbywa się niezgodnie z polską Konstytucją, jej art. 22, który głosi, że ograniczenia wolności gospodarczej mogą być dokonane tylko polską ustawą i tylko ze względu na ważny polski interes publiczny.

Prezydent Bronisław Komorowski nie wykluczył, że po wyborach wróci do swojego projektu zmian w Konstytucji RP, którego w tej kadencji już nie uda się uchwalić. Prezydencki projekt dotyczy właśnie naszego członkostwa w Unii i chyba proponuje wprowadzenia znacznych zmian?

- Projekt prezydenta Komorowskiego przewiduje jeszcze większe niż obecnie konstytucyjne uzależnienie Polski od UE. Robi to w sposób trudny do przyjęcia. Łatwo - względnie - oddać może Polska swe suwerenne kompetencje organom Unii, ale prawie niemożliwa - według propozycji projektu - byłaby procedura odzyskiwania kompetencji wcześniej przekazanych - wystąpienie z tej organizacji. Wolność Polski musiałaby odzyskiwać ulica polska obalająca taką konstytucję, jaką proponuje prezydent Komorowski.

Jest pani członkiem Trybunału Stanu. Proszę powiedzieć, co pani sądzi o propozycjach stawiania niektórych polityków przed Trybunałem. Ma to sens?

- Trybunał Stanu jest dziś instytucją martwą i ma charakter polityczny. Członkowie TS pochodzą z wyboru przez Sejm według kryterium politycznego - zgłaszają ich partie polityczne. Procedury stawiania przed TS są skomplikowane i trudne do przeprowadzenia. W praktyce więc, Trybunałem się straszy, ale nie stawia przed nim. Trybunał Stanu istnieje na papierze, ale jest jasne, że organ orzekający o naruszeniach prawa przez urzędujących najwyższych urzędników państwowych powinien istnieć. Moim zdaniem, funkcje takie powinien, bo mógłby, wykonywać Sąd Najwyższy, złożony z niezawisłych sędziów. Dobór takich składów byłby nieco odmienny od składów powszechnych. Trzeba też dodać, że przeciwko Trybunałowi Stanu w obecnym politycznym składzie przemawia też praktyka Komisji Śledczych kończącej się kadencji Sejmu, które ośmieszały instytucję Trybunału Stanu i siebie, żądając w preparowanych, nie mających prawnych podstaw i treści wnioskach końcowych - karania polityków opozycji za to tylko, że w ogóle rządzili. Komisje ewidentnie nadużywały tych możliwości.

Pani Profesor, czy myśli pani, że PiS ma szanse na wygranie wyborów przy tak jawnej niechęci ze strony największych mediów?

- Myślę, że PiS ma szanse na wygrane wybory. Szanse obu głównych partii wyrównały się. Poza tym Platforma Obywatelska zraża do siebie ostatnimi posunięciami typu: bardzo duży wzrost opłat na przedszkola, przymus szkolny od szóstego roku życia, fale eksmisji na bruk itp. Czyli działaniami, które dotyczą ludzi niezamożnych lub przeciętnie zamożnych - osobiście. Demokrację w Polsce psują w dużym stopniu media, które z naruszeniem standardów i misji dziennikarskiej przekształciły się we frakcje medialne partii rządzącej. W nieuczciwy sposób, naruszający standardy demokracji, media często przechylają szale stanowisk w różnych sprawach, także wyniki wyborów, na rzecz rządzących. Chronią władzę, zwalczają opozycję i różne grupy i środowiska mniejszościowe. Mimo to, myślę, że świadomość o społecznej szkodliwości rządów obecnej koalicji jest już na tyle duża, że sympatie i praktyki „partii mediów” nie będą miały obecnie wpływu decydującego na wynik wyborów. Tym bardziej, że wpływ „partii mediów” równoważą w większym niż dawniej stopniu liczne rozproszone media elektroniczne. Antysystemowa działalność wielu mediów w Polsce jest przejawem patologii i wymaga uporządkowania

Poseł Krystyna Pawłowicz będzie dostępna dla swoich wyborców? Będą mogli liczyć na jej wsparcie?

- Każdy poseł ma obowiązek kontaktu ze swymi wyborcami. Nie tylko ze względu na szacunek dla tych, którzy go wybrali, ale też ze względów czysto ludzkich. Wyborcy przychodzą po pomoc i wsparcie, gdy zawodzą inne właściwe instytucje. Poseł nie zawsze może pomóc, ale wysłuchać może i powinien.


Rozmawiał Paweł Krajewski

zdjecie 5983
zdjecie 5983
Kalendarz imprez
marzec 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 26  27  28  29 dk1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  31
×