eOstroleka.pl
Ostrołęka,

Jakby cały świat się zawalił

REKLAMA
zdjecie 1524
zdjecie 1524
REKLAMA

Pożar w Łysych. Ogień w zakładzie największego pracodawcy zabrał wszystko. Pracownikom zostały auta i domy na kredyt. Zatrudniające prawie 1500 pracowników zakłady mięsne JBB w 8-tysięcznej gminie pod Ostrołęką wyrosły na krajowego potentata w branży. Nikt już nie pamięta, że na początku lat 90. Józef Bałdyga zaczynał mięsny biznes z 16 ludźmi. Rocznie produkowali tysiąc ton wędlin. Teraz dziennie robią nawet 300 ton. To znaczy: robili. Do 15.30 w poniedziałek.

Ludzie biegli z komórkami

– Mi to prawie czuprynę spaliło – opowiada Kamil, który pracował w poniedziałek w wędzarni. – Najpierw próbowaliśmy coś gasić, ale potem brygadzista kazał nam uciekać.

Proboszcz Stanisław Borkowski był wtedy na plebanii przy ulicy Kościelnej. Usłyszał strażacką syrenę. – Wyjrzałem przez okno. Ludzie szli ścieżką w stronę zakładów, nad którymi unosił się już czarny dym. Robili zdjęcia komórkami. Zaskoczyło mnie to. Wydało się niestosowne. Przecież tam pracowała cała wioska i pół powiatu. A oni zdjęcia... Ale potem, gdy coraz więcej jechało straży, widziałem ludzi wracających ze łzami w oczach. Płakali, bo zrozumieli, co się stało – opowiada proboszcz.

Ksiądz także poszedł pod zakład. W powietrzu śmierdziało plastikiem i palonym mięsem. Płonęły dwie hale i 2 miliony kilogramów gotowych wędlin i półtusz.

– Dym zakrywał niebo, dziesiątki straży, setki gapiów – opowiada Wiesław Kowalikowski, wójt gminy Łysy.

Żywioł udało się opanować około północy, pożar gasiło 58 jednostek straży pożarnej. – To największy powierzchniowo w ostatnich latach pożar. Ogień objął 22 tys. mkw. Gasiło go 260 strażaków – mówi Andrzej Frątczak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej.

Żal we wsi

Kierowniczce gminnej biblioteki Mariannie Olszewskiej najbardziej żal małżeństw, które dzięki pracy w JBB wzięły kredyty na nowe domy. – Pan Bałdyga dobrze płacił. Ludzie mówią, że 2 – 2,5 tys. zł na rękę. To, jak dwoje pracuje, mogli sobie na kredyt pozwolić i dom budować. A teraz jakby im się świat zawalił. Dziś we wsi czuje się przygnębienie. Z ludźmi ciężko się rozmawia. Jakby zmarł tu ktoś bliski wszystkim – mówi Olszewska.

– Dużo małżeństw się do nas sprowadziło, bo oboje tam pracowali. Teraz będzie im ciężko. Dlatego w diecezji będzie zbiórka w ich intencji. Nie można ludzi samych zostawić – zapowiada proboszcz Borkowski.

Nadzieja na pogorzelisku

Dziś na terenie zakładu, wśród spalonych hangarów i walających się zwęglonych kiełbas, widać było ubranych w zielone drelichy pracowników zakładu. Przyszli do pracy jak co dzień – na ósmą rano. Zamiast przetwarzać mięso, zabrali się do porządkowania terenu.

– Spaliło się, to odbudujemy i znów będziemy pracować – mówi pracownik z 15-letnim stażem.

Pracę obserwuje tłumek mieszkańców. – Takiego szefa jak Józef Bałdyga to ze świecą szukać – mówi jedna z pracujących w dziale technologicznym kobiet, która z dzieckiem na ręku przyszła zobaczyć, jak wygląda zakład po pożarze. – On naprawdę dba o ludzi. Młodszych namawia do rzucenia palenia, do uprawiania sportów. Jak pracownik miał imieniny, to dostawał stówkę ekstra. Festyny organizował. To bardzo dobry człowiek.

W Łysych trudno znaleźć kogoś, kto by o Bałdydze powiedział złe słowo. – Wspaniały mężczyzna. Dla całej okolicy zrobił niewyobrażalnie wiele – mówi wójt Kowalikowski, który przedsiębiorcę zna od dziecka.

Teraz największym problemem jest wywiezienie 2 tys. ton półproduktów mięsnych, które znajdowały się w zakładzie. – Pogoda nam nie sprzyja, jest bardzo ciepło. Jeśli się z tym szybko nie uwiniemy, to grozi nam epidemia – martwi się Stanisław Kubeł z Ostrołęckiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. – Wszystko trzeba zutylizować.

Trudne kazanie

– To był szok – opisuje moment, w którym się dowiedział, że zakład płonie, Józef Bałdyga, właściciel JBB. – Trudno opowiedzieć, co się wtedy dzieje z człowiekiem... Co się stanie z jego pracownikami?

– Najbliższą wypłatę wszyscy na pewno dostaną – zapewnia właściciel. – Będziemy sprzątać. Niestety, pewnie część załogi będzie musiała pójść na bezpłatne urlopy, niektórzy na kuroniówkę.

Starosta ostrołęcki Stanisław Kubeł wystąpił już do Ministerstwa Pracy o dodatkowe pieniądze dla nowych bezrobotnych.

– Na pewno nikt nie zostanie bez środków do życia – zapewnia Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki. – Na razie trwa szacowanie strat, będziemy monitorować potrzeby okolicznych gmin. Są w budżecie pieniądze zarezerwowane na takie tragedie i jestem gotów je uruchomić.

Dla ludzi najważniejsze jest jednak to, czy zakład zostanie odbudowany. – Na 100 procent – daje słowo Bałdyga. – Mamy własne receptury, znów wrócimy na rynek. Na mniejszą skalę produkcję uruchomimy już za cztery – pięć miesięcy. Obiecuję. Na razie nikt nie mówi, co było przyczyną pożaru. Wójt Kowalikowski słyszał, że zaczął się od pomieszczenia ze sprężarkami. Radiu Białystok jeden z pracowników mówił, że zapalił się wielki wentylator.

Jak było naprawdę, ustali dochodzenie. – Śledztwo dopiero się rozpoczęło – mówi "Rz" prokurator Andrzej Rycharski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce nadzorującej sprawę.

Nieoficjalnie wiadomo, że zakłady przetwórstwa mięsnego JBB były ubezpieczone, a wstępnie straty oszacowano na ponad miliard złotych.

Proboszcz Borkowski myśli, że odbudowa wielkiego zakładu potrwa co najmniej dwa lata. Co w tym czasie zrobią ludzie, których ogień pozbawił pracy?

– Przygotowuję kazanie na niedzielę. To będzie bardzo trudne kazanie – mówi proboszcz.

Źródło: RP.pl
Kalendarz imprez
maj 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 29  30 dk1 dk2 dk3 dk4 dk5
dk6 dk7 dk8 dk9 dk10 dk11 dk12
dk13 dk14 dk15 dk16 dk17 dk18 dk19
dk20 dk21 dk22 dk23 dk24 dk25 dk26
dk27  28 dk29 dk30  31  1  2
×