Koczują w szałasie przy ostrołęckiej obwodnicy

Czterech mężczyzn od trzech lat mieszka w szałasie przy ostrołęckiej obwodnicy. Na co dzień żyją z prac dorywczych i zbierania puszek. Dopiero niskie temperatury zmusiły ich do skorzystania z usług noclegowni dla bezdomnych.

Jednak wbrew temu, co można by o ich losie sądzić, w rozmowie z naszym portalem nie narzekają i twierdzą, że radzą sobie całkiem nieźle.

- Jesteśmy zorganizowani, ktoś z nas gotuje, ktoś idzie szukać puszek, a ktoś jeszcze inny sprząta - opowiada jeden z mieszkańców szałasu. - Wykopaliśmy nawet 1,5 metrowy dół, który służy nam za lodówkę - dodaje.

Obok szałasu, oprócz „lodówki”, jest także palenisko służące za kuchnię i prowizoryczna toaleta. Natomiast sam szałas, sklecony ze znalezionych desek i szmat, podzielony został na dwa pomieszczenia. Jedno z nich to „sypialnia”, drugie nazwać można „pokojem dziennym”. Mężczyźni zgromadzili tam wszystko, co potrzebne do codziennego życia. Są narzędzia, naczynia, sztućce i ubrania na zmianę.

- Mieszkamy spokojnie i nikomu nie zawadzamy, nikt się na nas nie skarży - mówi kolejny z mężczyzn. - Czasami odwiedza nas policja, straż miejska, ewentualnie pracownicy MOPR. Ale na co dzień czas spędzamy w swoim towarzystwie.

Bardzo niskie temperatury w ostatnich dniach sprawiły, że mieszkańcy szałasu dali namówić się na skorzystanie z usług noclegowni przy ulicy Przemysłowej. Nie są jednak zadowoleni z warunków jakie im zapewniono.

- Jedzenie mogłoby być bardziej urozmaicone, a administracja milsza - skarży się z jeden z mężczyzn. - Dodatkowo w naszym pokoju wysiadło światło.

Na zakończenie rozmowy dodają, że bardzo niechętnie wyprowadzali się ze swojego „domu”. Już nie mogą się doczekać powrotu do szałasu przy obwodnicy i liczą, że mróz szybko odpuści...