W czasach PRL Kościół katolicki był traktowany przez władze komunistyczne jako główny przeciwnik ideologiczny. Służby bezpieczeństwa systematycznie infiltrowały parafie, uczestniczyły w mszach świętych i sporządzały szczegółowe raporty o zachowaniu wiernych. Szczególnie intensywnej obserwacji poddawano działaczy "Solidarności" oraz księży, których kazania mogły być interpretowane jako "antypaństwowe". Tak było też w Ostrołęce, co potwierdzają znajdujące się w archiwach dokumenty, do których dotarła eOstrołęka.
Rzeczywistość Polski Ludowej była naznaczona sporem między władzami komunistycznymi a Kościołem katolickim. Ten ostatni, cieszący się ogromnym autorytetem społecznym, stanowił naturalną przeciwwagę dla systemu totalitarnego. W odpowiedzi na tę "zagrożenie" aparatu władzy, służby bezpieczeństwa opracowały rozbudowany system inwigilacji, który sięgał nawet do najbardziej intymnych momentów życia religijnego Polaków.
PRL-owskie służby nie tylko inwigilowały kościoły, ale również meldowały o jakichkolwiek przejawach religijności lub symbolach. Przykładowo, starszy inspektor z ostrołęckiej milicji w notatce służbowej z 20 lipca 1982 r. informował, że dwa tygodnie wcześniej w pociągu relacji Warszawa Zachodnia - Łomża spotkał wiceprzewodniczącego ostrołęckiej „Solidarności”, który w klapie miał wpięty wizerunek Matki Boskiej oraz znaczek koloru biało-czerwonego z napisem „Iława 1981”.
Wcześniej, służby inwigilowały ostrołęckiego działacza „S”, zwracając uwagę na jego religijność. W 1981 roku miał on poprosić o udostępnienie gabloty w holu WDK (Wojewódzki Dom Kultury), by wywiesić tam gazetkę o Janie Pawle II w związku z filmem o papieżu, jaki miał być wyświetlany w kinie WDK. Dostał odpowiedź odmowną. Ten sam działacz w pokoju służbowym zawiesił krzyż. "Pod krzyżem przykleił na ścianie karteczkę z cycatem jakiegoś duchownego, mówiącym o tym, że co powieszono, nie wolno zdejmować" - zapisano w notatce służbowej.
Aparat inwigilacji w akcji
Działalność operacyjna służb bezpieczeństwa wobec Kościoła była prowadzona na wielu poziomach. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, często pod przykrywką zwykłych wiernych, regularnie uczestniczyli w mszach świętych, nabożeństwach i innych uroczystościach religijnych. Ich zadaniem było nie tylko obserwowanie zachowań duchownych, ale również katalogowanie reakcji wiernych na kazania i homilie.
Przykładem może być sytuacja z 31 sierpnia 1984 r. z ostrołęckiej fary. Pojawił się tam funkcjonariusz, który dzień później sporządził notatkę.
- Dokonałem zabezpieczenia operacyjnego mszy św., która odbyła się w kościele farnym w Ostrołęce. Uroczystość koncelebrowali: proboszcz parafii ks. Żukowski; wikariusz ks. Załuska oraz młody ksiądz w białej komży z zieloną szarfą. Ksiądz Załuska na wstępie powiedział: "W dniu dzisiejszym obejmujemy modlitwą całą Polskę. Dzień ten jest szczególnym, gdyż obchodzimy czwartą rocznicę podpisania porozumień społecznych" - opisywał funkcjonariusz, dodając: - W trakcie modlitwy wyraził się tymi słowami: "Módlmy się, aby kierownicze stanowiska państwowe obejmowali ludzie rozumni i kochający Polskę. Módlmy się za naszych braci, którzy polegli w obronie prawdy i praworządności”.
Co ciekawe, podczas tej mszy świętej, funkcjonariusz... został rozpoznany. Co sam przyznał w notatce:
Msza odbyła się bez kazania. Udział w niej wzięło około 90 wiernych. Wśród nich był figurant [imię i nazwisko] - były aktywny działasz NSZZ „S”. Towarzyszyła mu żona oraz dwóch kolegów. Po wejściu do kościoła [nazwisko] stanął w tylnej części kościoła pod filarem. Po zauważeniu mnie usiadł wraz z żoną dwie ławki przede mną i zwrócił się do niej tak, abym to słyszał, tymi słowami: „Zobacz, tam z tyłu w żółtej koszuli siedzi ubek. Już nas obstawili. Nie można się swobodnie poruszać”.
- Ona z nerwowym uśmiechem zaproponowała mu ażeby poszedł do księdza i zgłosił mu moją obecność w kościele. Po upływie kilku minut przesiadł się na ławkę przy samych drzwiach wejściowych do kościoła - napisał milicjant. Po zakończeniu mszy działacz "Solidarności" miał zastąpić drogę funkcjonariuszowi i powiedzieć: "Dzień dobry panu, co Pan tutaj robi? Może pójdziemy razem, to już nikt nas nie będzie śledził?". Takie zachowanie wymagało wówczas sporej odwagi.
W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej zachowały się tysiące dokumentów świadczących o skali inwigilacji. Raporty operacyjne zawierają szczegółowe opisy celebracji liturgicznych. Funkcjonariusze bezpieki notowali wszystko.
14 kwietnia 1986 r. powstaje pismo z klauzulą „tajne” dotyczące uroczystości religijnych w kościele farnym w Ostrołęce, które odbyły się dokładnie tydzień wcześniej - była to uroczystość nawiedzenia kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. „Do zgromadzonych na nabożeństwie czuwania uczestników pielgrzymek z terenu Ostrołęki wystąpił z intencjami modlitewnymi nieznany osobnik, rozpoznany następnie na podstawie okazanych zdjęć przez pracownika operacyjnego zabezpieczającego mszę jako [tu imię i nazwisko]" - pisał funkcjonariusz, wymieniając intencje, jakie czytał wspomniany "osobnik". Za Jana Pawła II, za ojczyznę, za beatyfikację ks. Popiełuszki.
Szczególnie intensywnej obserwacji poddawano te parafie, gdzie podejrzewano o prowadzenie "wrogiej działalności". Kryteria oceny były bardzo szerokie - za podejrzane uznawano kazania poruszające tematy patriotyczne, społeczne, a nawet te, które w jakiś sposób nawiązywały do trudności życia codziennego w PRL.
Mało tego, usiłowano nawet utrudniać wyznawanie wiary. Przykład - 19 października 1986 roku. Naczelnik wydziału IV WUSW w Ostrołęce pisze tajne pismo.
„Uzyskaliśmy wiarygodną informację, z której wynika iż 19.10.1986 o godz. 15:00 sprzed kościoła farnego w Ostrołęce ma nastąpić wyjazd na mszę, która odbędzie się o godz. 19:00 w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie. Wśród uczestników wycieczki autokarowej znajdują się między innymi [cztery nazwiska]. Opłata od jednej osoby wynosi 700 zł. Podejmujemy przedsięwzięcia w celu niedopuszczenia do wyjazdu” - napisał. Ostatecznie z innych dokumentów wynika, że wyjazd doszedł do skutku, była to msza św. w intencji księdza Popiełuszki.
Solidarność na celowniku
Sytuacja znacznie się zaostrzyła po powstaniu "Solidarności". Kościół, który od początku wspierał ruch związkowy, stał się jeszcze bardziej podejrzany w oczach władz. Służby bezpieczeństwa rozpoczęły systematyczne śledzenie działaczy związkowych, którzy uczestniczyli w mszach świętych lub korzystali z pomocy duchownych.
Funkcjonariusze SB infiltrowali nie tylko zwykłe nabożeństwa, ale również msze organizowane specjalnie dla członków "Solidarności". Szczególną uwagę poświęcano nabożeństwom w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, gdzie posługiwał ks. Jerzy Popiełuszko.
19 października 1987 roku msza odbywa się w Ostrołęce i jest również obstawiana przez funkcjonariuszy, jeden z nich sporządza tajną notatkę służbową. A w niej:
„W dniu 19.10.1987 o godz. 18:00 w kościele farnym w Ostrołęce ks. Z. Żukowski odprawił nabożeństwo w intencji Ojczyzny. W nabożeństwie uczestniczył [nazwisko] wraz z innymi byłymi działaczami Solidarności z terenu Ostrołęki. Na krzyżu usytuowanym na cmentarzu przykościelnym wywieszono fotografię księdza Popiełuszki oraz tabliczkę z napisem Solidarność. Pod krzyżem znajdowały się płonące znicze i wiązanki kwiatów. [nazwisko] przywitał się z pozostałymi działaczami. Ich zachowanie nie wykraczało poza ramy kultu religijnego. W kazaniu ks. Żukowski stwierdził, że msza poświęcona Est pamięci ks. Popiełuszki. Wygłaszając intencje, wznosił modły za umęczoną Ojczyznę, aby mogła rozwijać się w prawdziwej wolności, sprawiedliwości i pokoju; abyśmy dążyli do ugody społecznej opartej na uczciwym respektowaniu umów społecznych z sierpnia 1980"
Raporty z tego okresu ujawniają, że funkcjonariusze bezpieki tworzyli szczegółowe listy osób uczestniczących w "podejrzanych" mszach. Identyfikowano działaczy związkowych, notowano ich zachowania. Te pozornie niewinne obserwacje trafiały później do akt operacyjnych i mogły być wykorzystywane podczas przesłuchań.
Duchowni w rejestrach służb. Metody operacyjne
Księża także znajdowali się w centrum zainteresowania aparatu bezpieczeństwa. W teczkach gromadziło się informacje o działalności duszpasterskiej, kontaktach społecznych i poglądach politycznych. Kazania analizowano pod kątem "treści antypaństwowych". Szczególnie niebezpieczni w oczach władz byli ci księża, którzy w swoich wystąpieniach poruszali tematy społeczne, nawiązywali do trudności ekonomicznych kraju czy wspominali o represjach wobec opozycji.
Funkcjonariusze SB wykorzystywali różnorodne metody inwigilacji. Osobną kategorią działań było werbowanie informatorów spośród wiernych. Służby bezpieczeństwa wykorzystywały różne formy nacisku - od szantażu po obietnice korzyści materialnych - aby zdobyć tajnych współpracowników wśród parafian. Ci "świeccy" informatorzy mieli za zadanie dostarczać informacji o nastrojach wśród wiernych, przekazywać treści prywatnych rozmów z księżmi i sygnalizować o planowanych działaniach o charakterze "antypaństwowym".
26 października 1987 roku - w aktach jednej ze spraw pojawia się wyciąg z informacji od tajnego współpracownika o pseudonimie „Jarek”.
- 19.10 o godz. 18:00 odbyło się nabożeństwo w kościele farnym. Z byłych działaczy obecni byli [tu cztery nazwiska]. Po nabożeństwie działacze ci zostali w kościele aby obejrzeć na plebanii wystawę zdjęć poświęconych pamięci Popiełuszki. Jedynie [dwa nazwiska] zaraz po nabożeństwie opuścili kościół. Nie brał udziału w nabożeństwie [tu nazwisko] - donosi "Jarek".
O tym samym nabożeństwie czytamy z wyciągu od tajnego współpracownika o pseudonimie „Ewa”:
Wcześniej mszę poprzedziło rozplakatowanie klepsydrami na terenie miasta. Przed kościołem na krzyżu zawieszone były dwie chorągwie biało-czerwone. Pod nim duży napis „Solidarność” oraz ustawione znicze. W kościele dekorację tworzyły dwie tablice, jedna poświęcona Popiełuszce, a druga papieżowi. Zawieszał je [nazwisko]. Na mszy było sporo osób, pół kościoła. W związku z tym nie widziałem wszystkich. Podczas mszy rozdawane były przez [nazwisko] teksty pieśni "Ojczyzno ma" oraz broszura „Ojciec św. Jan Pawel II u grobu ks. Popiełuszki”. Msza trwała ok. 2 godzin. Słyszałem opinię, że tablicę Solidarności zniszczył ktoś z SB. Dziwiono się, że nie widać ostatnio [tu nazwisko funkcjonariusza] tylko jest [tu nazwisko drugiego funkcjonariusza]. Wspomniano też, że niektórzy będąc na pielgrzymce w Gdańsku widzieli wielu pracowników SB z Ostrołęki, w tym również [nazwisko funkcjonariusza], który dotychczas przez dłuższy czas nie był widywany na różnego typu akcjach
Szczególnie cyniczne było wykorzystywanie przez bezpiekę problemów życiowych wiernych. Osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji ekonomicznej lub prawnej, były nakłaniane do współpracy w zamian za pomoc w rozwiązaniu ich problemów.
Konsekwencje inwigilacji
Skutki tej permanentnej inwigilacji były daleko idące. Działacze "Solidarności", którzy uczestniczyli w mszach świętych, tracili pracę lub byli szykanowani przez władze. W dokumentach operacyjnych dotyczących Ostrołęki zapisywano wprost, by prowadzić działania mające na celu zwalnianie ludzi z pracy w taki sposób, by więcej nie mogli znaleźć zatrudnienia na tym terenie.
System inwigilacji kościelnej w PRL stwarzał atmosferę strachu i nieufności. Wierni nie mogli być pewni, czy osoba klęcząca obok nich w ławce to rzeczywisty współwierny, czy funkcjonariusz bezpieki. Księża musieli uważać na każde słowo wypowiadane z ambony, świadomi, że ich kazania mogą być później wykorzystane przeciwko nim.
Mimo intensywnej inwigilacji, Kościół polski nie poddał się presji władz komunistycznych. Parafie stawały się miejscami spotkań działaczy podziemia, a kościoły - naturalnymi centrami oporu wobec systemu totalitarnego. Szczególnym symbolem tego oporu stał się bł. ks. Jerzy Popiełuszko, którego msze za Ojczyznę gromadziły tysiące ludzi. Jego tragiczna śmierć z rąk funkcjonariuszy bezpieki w 1984 roku pokazała, do jakich granic mogła posunąć się władza w walce z Kościołem.
Bilans epoki
Po upadku systemu komunistycznego w 1989 roku odtajniane są dokumenty, które pokazują skalę inwigilacji Kościoła przez służby PRL. Dokumenty zgromadzone w archiwach IPN pokazują, że wiele parafii w Polsce było objętych jakąś formą obserwacji, a tysiące duchownych i wiernych znalazło się w rejestrach służb bezpieczeństwa.
Inwigilacja Kościoła w czasach PRL stanowi jeden z najciemniejszych rozdziałów w historii powojennej Polski. Pokazuje ona, jak daleko mogą się posunąć władze totalitarne w próbach podporządkowania sobie społeczeństwa. Dziś, gdy Polska cieszy się już demokracją, warto pamiętać o tym trudnym okresie naszej historii. Dokumenty z archiwów IPN przypominają nam, jak cenna jest wolność religijna i jak ważne jest, aby nigdy więcej nie dopuścić do sytuacji, w której wiara staje się przedmiotem politycznej inwigilacji i represji.