eOstroleka.pl
Ostrołęka,

Ukryta wada silnika. Zakup auta zakończył się sądowym wyrokiem

REKLAMA
zdjecie 9967
zdjecie 9967
REKLAMA

Coraz więcej osób decyduje się walczyć o swoje prawa ze sprzedawcami samochodów, którzy próbują ukryć wady auta, by tylko zarobić na sprzedawanym pojeździe. Dotarliśmy do szczegółów jednej z takich spraw. Ostrołęcki sąd uznał, że kupujący miał rację, domagając się obniżenia ceny samochodu, gdy wyszła na jaw ukryta wada silnika.

O nieuczciwych sprzedawcach samochodów mówiło się już wiele. Wciąż zdarzają się osoby, które żerują na naiwności innych i próbują sprzedać auta, najczęściej sprowadzane z zachodu, które mają ukryte wady. Defekt nie jest widoczny na pierwszy rzut oka, a wychodzi dopiero po jakimś czasie. Wtedy zaczynają się kłopoty, bo naprawa uszkodzonego auta często jest niezwykle kosztowna.

W naszym serwisie wielokrotnie publikowaliśmy informacje dotyczące nieuczciwych handlarzy z Ostrołęki i okolic. Na przykład, w 2014 roku głośno było o sprzedawcy z Myszyńca, który sprowadził auto z Danii, a wstawiając ogłoszenie nie zakrył jego tablic rejstracyjnych, przez co możliwe było sprawdzenie auta. Samochód, który według sprzedającego miał 212 000 km przebiegu, w rzeczywistości przejechał ponad 400 tysięcy kilometrów i miał wycieki oleju z silnika.

ZOBACZ WIĘCEJ: Internauci zdemaskowali nieuczciwego handlarza samochodów z Myszyńca

Z kolei przed rokiem zgłosiła się do nas czytelniczka, która poinformowała, że oszukano ją przy sprzedaży auta w jednym z lokalnych komisów. Po zakupie samochpodu kobieta udała się do mechanika, by wymienić rozrząd. Okazało się jednak, że auto jest poważnie uszkodzone, a łączny koszt napraw miałby wynosić około trzech tysięcy złotych. - Od mechanika dostaliśmy informację, że osoba, która sprzedawała ten samochód powinna wiedzieć o tym, że jest uszkodzony - pisała kobieta. Czytelniczka poinformowała nas, że po zorientowaniu się, że samochód jest poważnie uszkodzony, chciała zwrócić auto i skontaktowała się z właścicielem komisu. Ten jednak miał powiedzieć, że "wiedziała co kupowała". To jednak nie był koniec kłopotów, gdyż kobieta sprawdziła przebieg auta i okazało się, że w 2017 roku miał on za granicą zarejestrowany przebieg 250 tysięcy kilometrów, a w momencie kupna miał... 230 tysięcy. Licznikowe cuda zdarzały się wówczas nagminnie.

ZOBACZ WIĘCEJ: Interwencja Czytelnika: Zostałam oszukana przy zakupie samochodu

Ukryta wada silnika

Kupujący auta mogą dochodzić swoich praw na drodze cywilnej. Robią to, często z sukcesami. Dotarliśmy do szczegółów jednej ze spraw, która w kwietniu 2021 r. była rozstrzygana przez ostrołęcki Sąd Rejonowy.

W uzasadnieniu pozwu wskazano, że powód w grudniu 2017 roku kupił od pozwanego samochód osobowy, który został sprzedany jako wolny od wad. Niedługo później kupujący wykrył w samochodzie istotną wadę silnika. O wystąpieniu istotnej wady silnika samochodu powiadomiono sprzedającego telefonicznie, później wysłane zostało do sprzedającego oświadczenie o odstąpieniu od umowy sprzedaży samochodu. Nie zostało jednak przez niego odebrane.

Kupujący naprawił auto, poniósł koszty zakupu oraz wymiany silnika, łącznie blisko 7 tysięcy złotych. Wysłane zostało kolejne oświadczenie o obniżeniu ceny samochodu o 7.000 zł, jednak sprzdawca samochodu odmówił uznania roszczenia. Według sprzedającego, pojazd był wolny od jakichkolwiek wad fizycznych. Sprzedawca stwierdził, że kupujący sam uszkodził pojazd, bo użytkował go, gdy zapaliła się kontrolka niskiego poziomu oleju. To miało, według niego, doprowadzić do awarii silnika. Spór rozstrzygnąć musiał sąd.

Przed zakupem powód nie sprawdzał stanu technicznego pojazdu. Razem ze swoją partnerką dokonał jedynie wizualnej oceny pojazdu, zaglądał pod maskę, sprawdził nr VIN, powłokę lakierniczą oraz odbył jazdę próbną na odcinku około 5 km. Podczas jazdy próbnej nie było problemów z pojazdem, nie było problemów z silnikiem, zapaliła się tylko kontrolka „check engine” oraz nie dało się otworzyć tylnych szyb w samochodzie. Sprzedający samochód w imieniu pozwanego poinformował powoda, że zapalenie się kontrolki „check engine” może być skutkiem przepalenia się lampki

- ustalił później sąd.

Sąd stwierdził, że wada silnika samochodu, w postaci zatarcia panewek wału korbowego na głównych czopach, istniała w dniu jego sprzedaży, a wartość brutto tego pojazdu, z uwzględnieniem stwierdzonej wady silnika, wynosiła 4.500 zł. W stanie bez tej wady na ten sam dzień wartość samochodu wynosiła 12.900 zł brutto.

Powyższy stan faktyczny został ustalony przez Sąd na podstawie dokumentów znajdujących się w aktach sprawy

- napisano w uzasadnieniu, dodając, że "sąd uznał dokumenty za wiarygodny materiał dowodowy, gdyż nie były one kwestionowane przez żadną ze stron postępowania i nie zostały ujawnione żadne okoliczności, które mogłyby stanowić podstawę do odmówienia im wiarygodności". Sąd powołał się m.in. na faktury, korespondencję mailową czy wysyłane pisma.

Sprawę zbadał też biegły sądowy, a wnioski z jego opinii również znalazły się w uzasadnieniu wyroku:

Sąd podzielił wnioski opinii biegłego, że do awarii silnika doszło na skutek zatarcia panewek silnika ze względu na nieprawidłową wymianę oleju w kolejnych cyklach, a proces ich uszkadzania mógł zacząć się przed zakupem samochodu, o czym świadczy też zapalenie się kontrolki oleju silnika niedługo po sprzedaży samochodu. Biegły nie wykluczył, że proces zacierania panewek wału korbowego rozpoczął się już przed sprzedażą pojazdu oraz wyjaśnił, że wada w silniku nie była możliwa do zdiagnozowana podczas jazdy testowej trwającej około 15 minut na dystansie 5 km, jeżeli silnik nie został w pełni rozgrzany, a panewki nie były jeszcze w zaawansowanym stopniu uszkodzone. Według biegłego po sprzedaży pojazdu podczas normalnego użytkowania mogło dojść do uszkodzenia panewek tylko w przypadku, kiedy układ smarowania silnika stał się niedrożny (w takiej sytuacji nawet użytkowanie pojazdu bez nadmiernych przeciążeń doprowadziłby do uszkodzenia silnika). Biegły stwierdził, że zapalenie kontrolki oleju już świadczyło o powstałych uszkodzeniach panewek oraz że przy przejechaniu około 500 km przez okres 3 tygodni i normalnym eksploatowaniu samochodu nie ma możliwości powstania takiej wady silnika jak w przedmiotowym samochodzie, a nawet przejechanie kilkudziesięciu kilometrów po zapaleniu kontrolki nie zwiększyło wady silnika.

Decyzja - pozwany sprzedawca ma zapłacić kupującemu kwotę 6.850 zł wraz z odsetkami oraz 2.867 zł tytułem zwrotu kosztów sądowych. Wyrok jest nieprawomocny.

Walka o prawa

W art. 560. § 1. Kodeksu cywilnego czytamy: "Jeżeli rzecz sprzedana ma wadę, kupujący może złożyć oświadczenie o obniżeniu ceny albo odstąpieniu od umowy, chyba że sprzedawca niezwłocznie i bez nadmiernych niedogodności dla kupującego wymieni rzecz wadliwą na wolną od wad albo wadę usunie. Ograniczenie to nie ma zastosowania, jeżeli rzecz była już wymieniona lub naprawiana przez sprzedawcę albo sprzedawca nie uczynił zadość obowiązkowi wymiany rzeczy na wolną od wad lub usunięcia wady".

Powyższy przykład pokazuje, że warto dochodzić swoich praw w przypadku zakupienia auta, które okazało się wadliwe. Mimo, iż sądowa batalia nie należy do najłatwiejszych, to jednak da się ją zakończyć wygraną.

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29 dk30  1  2  3  4  5
×