eOstroleka.pl
Ostrołęka,

Ostrołęka, miasto układów? [VIDEO]

REKLAMA
zdjecie 8359
zdjecie 8359
Rafał Stangreciak rozmawia z Januszem Pawelczykiem, jeszcze jako komendantem policji (fot. eOstroleka.pl) Rafał Stangreciak rozmawia z Januszem Pawelczykiem, jeszcze jako komendantem policji (fot. eOstroleka.pl)
REKLAMA

Były już komendant ostrołęckiej policji Janusz Pawelczyk to osoba rozchwytywana nie tylko przez lokalne media. W ubiegłym tygodniu do Ostrołęki ponownie zawitał Rafał Stangreciak, żeby zrobić materiał o tym, jak to Pawelczyk radzi sobie, pracując na stanowisku doradcy prezydenta miasta - Janusza Kotowskiego.

- Kolejny raz okazuje się, że nie ma to jak lokalne układy, układziki, znajomości i kumoterstwo - mówi w dotyczącym Ostrołęki odcinku programu „Blisko ludzi” prowadzący Ryszard Cebula.

Kogo i za co tak bezlitośnie chłoszcze Cebula? Oczywiście Kotowskiego z Pawelczykiem, którzy stworzyli w Ostrołęce układ i trzęsą miastem, mając oburzenie mieszkańców w głębokim poważaniu. Nie wspominając już o oburzeniu przedstawicieli części lokalnych mediów.

Owszem, zatrudnienie Janusza Pawelczyka w ostrołęckim ratuszu może budzić pewne wątpliwości i nad zasadnością podjętej przez prezydenta decyzji warto się na chwilę pochylić. Bo dawanie dobrze płatnej pracy pobierającemu emeryturę policjantowi na stanowisku, które dotychczas pozostawało nieobsadzone, można uznać za posunięcie kontrowersyjne. Skoro przez tyle lat radził sobie prezydent bez doradcy do spraw bezpieczeństwa, to skąd nagła potrzeba posiadania takiego pracownika? Ostrołęka to przecież - według policyjnych statystyk - miasto wyjątkowo bezpieczne. O tym, czy było to posunięcie dobre wizerunkowo, też można dyskutować. Z jednej strony prezydent pokazuje, że otacza się profesjonalistami i buduje silne zaplecze, z drugiej zawsze można wytknąć Kotowskiemu, że jest kryzys, a on mnoży urzędnicze etaty. Ale z ocenianiem tej decyzji warto trochę poczekać. Zobaczymy, jakie owoce przyniesie praca Pawelczyka. Przecież inny były emerytowany komendant ostrołęckiej policji, Mirosław Dąbkowski, bardzo dobrze radzi sobie od lat na stanowisku dyrektora „Meditransu”, firmy podlegającej Urzędowi Marszałkowskiemu. I bez problemu godzi to stanowisko z pełnieniem funkcji radnego Platformy Obywatelskiej i szefa struktur tej partii w powiecie.

Wróćmy jednak do programu „Blisko ludzi”. O ile redaktor Cebula nie pochodzi z „naszego podwórka” i stawianie przez niego tez o lokalnych układach można uznać za uogólnienie i pewną formę „opakowania” materiału, to wypowiedź człowieka „stąd”, właściciela portalu Moja-Ostrołęka, zdaje się już szczytem hipokryzji.

- (…) wygląda to tylko i wyłącznie na koleżeński układ - skomentował z przyganą zatrudnienie byłego komendanta Krzysztof Chojnowski.

A właśnie jeśli o układach i układzikach mowa, to warto przypomnieć, że w ostrołęckiej prokuraturze toczy się postępowanie wyjaśniające, dotyczące współpracy portalu Moja-Ostrołęka z policją. I znając kulisy owej współpracy, inaczej niż swego rodzaju układem, trudno jej nie nazwać.

O co chodzi w całej sprawie? Jak już wielokrotnie pisaliśmy, na początku grudnia 2011 r. do lokalnych mediów wyciekł wewnętrzny materiał szkoleniowy policji, zatytułowany: „Ostrołęka, anatomia porażki”. Przygotował go Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy KGP. Na jednym ze slajdów prezentacji pojawiła się następująca informacja, dotycząca oficjalnej strony ostrołęckiej policji: Zmiana dostawcy usługi internetowej. Poprzednio strona była utrzymywana na portalu… „Moja Ostrołęka”. Informacje z KMP w sieci umieszczali pracownicy portalu, potem dopiero rozsyłali do pozostałych dziennikarzy. Najobszerniej pisaliśmy o tym tutaj: Anatomia konfliktu: Ujawniamy kulisy współpracy portalu Moja-Ostrołęka z policją. Najprościej rzecz ujmując, dzięki takiej współpracy portal Moja-Ostrołęka był faworyzowany w dostępie do policyjnych informacji.

Do dziś nie wiadomo na jakich zasadach M-O prowadziło stronę ostrołęckiej policji. Bo po pierwsze - gdy instytucja państwowa zleca wykonanie np. strony internetowej powinna ogłosić konkurs, przetarg lub chociażby zapytanie ofertowe, po drugie zlecając wykonanie policyjnej strony www, komenda powinna być właścicielem tej strony jak i domeny. I pewnie współpraca trwałby do dziś, gdyby nie tzw. „sprawa pijanego policjanta”, który miał kierować samochodem pod wpływem alkoholu. Materiał na ten temat opublikowała M-O, a zaraz po ostrej reakcji komendanta na publikację oficjalna strona KMP w Ostrołęce zniknęła, zaś po wpisaniu adresu policja.ostroleka.pl zostajemy przekierowani na... portal Moja Ostrołęka.

Trudno też nie otworzyć szeroko oczu ze zdumienia, słuchając Chojnowskiego, który mówi o „koleżeńskich układach” z przyganą. Założycielem portalu Moja-Ostrołęka był Maciej Kleczkowski, który obecnie jest tam redaktorem i otrzymuje za swoją pracę wynagrodzenie. Jak wynika z oświadczenia majątkowego, w okresie od 1 stycznia 2010 r. do 30 listopada 2010 r. zarobił z tego tytułu 31 546,17 zł. Kleczkowski - prywatnie szwagier posła PO Andrzeja Kani - jest też szefem klubu radnych Platformy Obywatelskiej, zasiada w zarządzie ostrołęckich struktur tej partii i, co ważne, przede wszystkim jest wicedyrektorem WORD. W tymże Wojewódzkim Ośrodku Ruch Drogowego zatrudnionych było również dwóch obecnych pracowników redakcji portalu Moja-Ostrołęka, a jeden z nich jest także członkiem zarządu miejskiego PO. Ale to, rzecz jasna, jest zapewne układ niekoleżeński.

Na zakończenie warto też wspomnieć o przypadku Jacka P., byłego już pracowniku TVN. Rafał Stangreciak, który z takim oddaniem śledzi sprawę pijanego policjanta, a także portal Moja-Ostrołęka, jakoś nie zwracają szczególnej uwagi na to, iż funkcjonariuszowi nikt prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu do dziś nie udowodnił. Za to tuż po emisji pierwszego programu o pijanym, ostrołęcka drogówka zatrzymała samochód Jacka P., pracownika TVN i m.in. wydawcy programu „Prosto z Polski”, do którego Stangreciak przygotowywał materiały o Ostrołęce. Jacek P., który dla TVN Turbo robił też programy na temat bezpieczeństwa na drogach, miał w wydychanym powietrzu 1,5 promila.

Sprawa pijanego redaktora, trafia do sądu: - Wyrokiem jest świadczenie pieniężne w kwocie 1000 złotych i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres jednego roku, jednak postępowanie karne zostało warunkowo umorzone - mówił nam po wyroku sędzia Jerzy Pałka, rzecznik prasowy ostrołęckiego sądu. A tak Pałka przedstawiał uzasadnienie wyroku: Stan nietrzeźwości w tym przypadku wynosił od 0,7 mg do 0,79 mg, czyli około 1,6 promila alkoholu. Oskarżony Jacek P. przyznał się do tego czynu (kierowania samochodem pod wpływem alkoholu - przyp. red.) i sąd postanowił postępowanie karne warunkowo umorzyć. Sąd przyjął, że oskarżony okazał skruchę po dopuszczeniu się czynu, stracił pracę, przeżywa trudny okres, ma wyrzuty sumienia, nie był dotychczas karany. Oskarżony deklaruje, że tego występku już więcej nie popełni. Sąd uznał, że te okoliczności uzasadniają niekaranie oskarżonego i zdecydował o umorzeniu postępowania.  

Niestety, opisaniem łagodnego potraktowania przez sąd pijanego byłego pracownika TVN redaktorzy Stangreciak i Chojnowski nie byli zainteresowani. Ktoś wyjątkowo wredny i złośliwy mógłby sobie w tym momencie pomyśleć - to jest przecież jakiś układ.

Poniżej materiał telewizji TTV na temat „lokalnych układów, układzików, znajomości i kumoterstwa”:

Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29 dk30  1  2  3  4  5
×