eOstroleka.pl
Ostrołęka,

Dorota Andrzejczyk w liście otwartym do mieszkańców OSM: Postawy prezesów są moralnie naganne!

REKLAMA
zdjecie 2000
zdjecie 2000
fot. eOstrołęka.plfot. eOstrołęka.pl
REKLAMA

"(...)Postawy Panów Prezesów są moralnie naganne – takie postawy należy piętnować i nie pozwalać na szerzenie ich w społeczeństwie(...)" - pisze w liście otwartym do mieszkańców Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej Dorota Andrzejczyk, były członek Rady Nadzorczej OSM. Poniżej publikujemy pełną treść listu.

List otwarty do członków Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej

Zwracam się do wszystkich członków Ostrołęckiej Spółdzielni Mieszkaniowej i każdego z Was osobno bardzo proszę o zainteresowanie się sprawami związanymi z funkcjonowaniem Waszej Spółdzielni. Sprawy te bowiem, idą w złym kierunku.

Zacznę jednak od początku. Ostatnie wybory w Spółdzielni Mieszkaniowej przyniosły wiele istotnych zmian. Zmieniła się Rada Nadzorcza, która powołała nowy Zarząd, i można powiedzieć, że tym sposobem zmieniło się wszystko. Miałam ten wątpliwy zaszczyt być w Radzie Nadzorczej w czasie, gdy jej przewodniczącym został Pan Stefan Serejko. Wówczas postrzegałam go jako człowieka bardzo inteligentnego, elokwentnego, z ogromną wiedzą na temat spółdzielczości. Człowiek ów wzbudził moje zaufanie i sympatię. Praca w Radzie pod jego przewodnictwem wydawała się bezpieczną i mającą sens, tym bardziej, że na każdym spotkaniu podkreślał on, iż trzeba porządkować sprawy Spółdzielni i wszystko robić zgodnie z prawem. Wszystko niby wyglądało nieźle, jednak ja mimo to zaczęłam odczuwać pewien dyskomfort, zwłaszcza od czasu, gdy zorientowałam się, że właściwie nie mam nic do powiedzenia w tej Radzie, a jedyną rolą dla mnie przewidzianą jest głosowanie i popieranie wszystkiego, czego chciał Pan Serejko. Z tej jednak pozycji do niczego przyczepić się nie można było. Życie jest jednak pełne niespodzianek i tak z dnia na dzień sprzedałam mieszkanie, a tym samym, nie będąc członkiem Spółdzielni, nie mogłam zasiadać w Radzie Nadzorczej. Z uwagi na fakt, że nie miałam pracy, spytałam czy nie znalazłoby się jakieś miejsce dla mnie w Spółdzielni. Wiedziałam, że będą wolne etaty, gdyż ludzie odchodzą na emerytury. Przewodniczący znalazł mi miejsce w Zakładzie Remontowo-Budowlanym na ulicy Targowej 41. Przepracowałam tam 5 miesięcy i pięć dni. Czas jaki spędziłam pracując w Spółdzielni przyprawił mnie o zawrót głowy. To co zobaczyłam i czego doświadczyłam w tym czasie, przeszło moje najśmielsze wyobrażenie. Totalna dezorganizacja pracy, bałagan, dezinformacja oraz zastraszanie okazały się metodami, które miały podnieść wydajność pracy w Spółdzielni. Zaczęłam już domniemywać, że Panowie: Przewodniczący i Prezesi zapomnieli, iż funkcje jakie im powierzono polegają na mądrym i służącym dobru wszystkich członków Spółdzielni zarządzaniu jej mieniem oraz potencjałem. Oni tymczasem zaczęli sprawować rządy jak na udzielonym księstwie, traktując całe mienie Spółdzielni wraz z zatrudnionymi w niej ludźmi jak swoją własność, za którą nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Pracownicy Spółdzielni ze strachu przed utratą pracy niewiele mogą zrobić. Rządy w Spółdzielni sprawowane są jednoosobowo poprzez osobę Przewodniczącego Rady Nadzorczej. W tym miejscu warto zastanowić się, jaki jest cel w zatrudnieniu dodatkowych trzech członków Zarządu z bardzo dużymi poborami?

Zmuszanie ludzi do pracy po godzinach stało się w Spółdzielni normą – tak poinformował mnie Prezes. Stwierdził, że w dobie kryzysu cięcia kosztów są niezbędne i praca w godzinach nadliczbowych, za które się nie płaci i których się nie oddaje jest normalne i normalną też rzeczą w tej sytuacji jest zatwierdzanie znacznych podwyżek dla Zarządu. Tak więc z jednej strony widzimy ostre cięcia kosztów, zaś z drugiej strony podnoszenie uposażenia wybrańcom losu. Miało być taniej i przejrzyściej, a tymczasem mnożą się pytania i wątpliwości o celowość posunięć Zarządu kierowanego przez Pana Przewodniczącego.

W momencie, kiedy uświadomiłam sobie istnienie faktów świadczących o złym stanie rzeczy, próbowałam rozmawiać (jeszcze wtedy) z Prezesem Serejko. Było to dokładnie 14 listopada ubiegłego roku. Na siłę wtargnęłam na spotkanie, gdzie był Prezes i dwóch członków Rady Nadzorczej. Odbyłam rozmowę przy świadkach (tak wtedy myślałam), gdyż chciałam mieć pewność, że rozmowa nie zostanie w czterech ścianach oraz, że ludzie z Rady zareagują i zatrzymają Pana Prezesa w jego absurdalnych pomysłach niszczenia ludzi pracujących w Spółdzielni. W tym miejscu chciałabym jeszcze dodać, że atmosfera jaka zapanowała po objęciu Prezesury przez Pana Serejko w relacjach pomiędzy poszczególnymi pracownikami, w niczym z pewnością nie pomagała tym ludziom pracować. Panowie z Rady Nadzorczej zarówno podczas rozmowy, jak również później, nie odważyli się sprzeciwić i nie podjęli żadnych działań. Wtedy też zorientowałam się, że moja kariera zawodowa w Spółdzielni skończy się w najbliższym czasie, ponieważ konfrontacja z Prezesem, jak i członkami Rady Nadzorczej uświadomiły mi, że operujemy bardzo różnymi pojęciami tego, co jest dobre i słuszne. Ponadto moja śmiałość w wyrażeniu opinii zdawały się przesądzić o wszystkim. Ja jednak ze swojego punktu widzenia czułam się odpowiedzialna za zaistniały stan rzeczy i zwyczajnie, po ludzku było mi i jest po prostu wstyd, że brałam udział w obaleniu poprzedniej, złej władzy.

Zastanawiające jest to, że w czasie, kiedy dokonywał się przewrót i zmiana władz Spółdzielni, było dużo mówione o strasznych przekrętach i nadużyciach poprzedniego Zarządu. Jednak czas mijał, a niczego nie udowodniono poprzednikom i nikt z nich nie znalazł się na ławie oskarżonych. Właśnie ta atmosfera skandalu i potwornych nadużyć  poprzedniego Zarządu w  momencie zmian były powodem, iż czułam, że uczestniczę w jakimś wiekopomnym dziele. Wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że Przewodniczący Rady i nowo wybrani Prezesi to ludzie pozbawieni skrupułów, zimni, bezwzględni, za to z jasno określonym celem działania. Bezwzględni do tego stopnia, że nie cofają się przed niczym i ludzi (podwładnych) traktują jak śmieci. Sposobem sprawowania władzy nad ludźmi zatrudnionymi w Spółdzielni jest buta połączona z pychą, to połajanki, często wulgarne krzyki, okazywanie wiecznego niezadowolenia, skłócanie ze sobą pracowników, brak normalnego kontaktu z pracownikami, a to tylko niektóre z postaw i sposobów, jakimi posługują się nowi Prezesi wobec pracowników. Ale to właśnie brak wiedzy merytorycznej i doświadczenia powoduje, że zachowują się w ten właśnie sposób. Jak już wspomniałam, pomysły mają różne i jest ich nawet dużo, jednak ich realizację oraz konsekwencje przerzucają na pracowników, którzy są już tak znerwicowani, że znacząca większość z nich, aby jakoś egzystować, musi sięgać po środki uspakajające. To nie jest normalna sytuacja w zakładzie pracy.  Mobing, jaki jest stosowany w Spółdzielni Mieszkaniowej to sprawa, którą niezwłocznie powinien zająć się PIP, jednak nie ma nikogo, kto odważyłby się sprawę zgłosić. Ludzie boją się wykonać jakikolwiek ruch, ponieważ nieustannie wisi nad nimi groźba utraty pracy pod byle pozorem.

Uważam, że postawy Panów Prezesów są moralnie naganne – takie postawy należy piętnować i nie pozwalać na szerzenie ich w społeczeństwie. Jak już wspomniałam, próbowałam dotrzeć i rozmawiać z Panem Serejko – jedynym najważniejszym w Spółdzielni – bo czy Pan Serejko był Prezesem czy też Przewodniczącym Rady Nadzorczej, to jakby w niczym nie zmienia faktu, że rządzi jednoosobowo. Nic tam nie odbywa się bez jego udziału, a jest przy tym  człowiekiem bardzo wymagającym i wiecznie niezadowolonym. Rozmowa moja przyniosła efekt taki, że nakazano mi rozliczanie Zakładu Remontowo Budowlanego. Nie byłby to żaden problem, gdyby nie fakt, iż w ramach moich obowiązków było także sporządzanie kosztorysów. Nigdy tego nie robiłam i nie czułam się kompetentna, aby podjąć wyzwanie. Piastowanie stanowiska i wykonywanie nałożonych na mnie obowiązków wymagało fachowej wiedzy w określonym zakresie, której po prostu nie posiadam. Wówczas to migająca w mojej głowie od jakiegoś czasu czerwona lampka zaczęła palić się już ciągłym światłem, dodatkowo wydając dźwięk - UWAŻAJ. Bo tu proszę Państwa jest dość ciekawa sprawa. Otóż Zakład Remontowo Budowlany to oczko w głowie Pana Przewodniczącego. To swego rodzaju priorytet w Spółdzielni. Nie jest to wprawdzie zakład produkcyjny, lecz zakład, który świadczy usługi dla Spółdzielni i jest częścią tej Spółdzielni. Niemniej Przewodniczący postawił sobie za punkt honoru, że Zakład ten będzie przynosił zyski. Rozliczanie jego to sprawa zdawałoby się najwyższej wagi. Dlatego też zastanawiające wydało mi się powierzenie mnie, osobie niedoświadczonej i niekompetentnej, nie mającej żadnego pojęcia o budownictwie, tak ważnej funkcji. Zdając sobie sprawę z odpowiedzialności, udałam się do Zarządu z prośbą o wyjaśnienie takiej sytuacji, ale usłyszałam, że jest to dość proste i jeżeli nie chcę tego robić, to mam się zwolnić. Oczywiście zrobiłam to zgodnie z oczekiwaniami Pana Przewodniczącego, bo nie mam cienia wątpliwości, że to on właśnie stał za taką decyzją. Tak skończyła się moja przygoda ze Spółdzielnią. Ja się zwolniłam, ale zostawiłam tam wspaniałych ludzi, z którymi zdążyłam się zaprzyjaźnić. Ich położenie jest bardzo trudne, dlatego też postanowiłam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby im pomóc.

Następnie, już z pozycji tzw. wolnego strzelca, spotkałam się z członkami Rady Nadzorczej i przedstawiłam im sytuację, jaka jest w Spółdzielni. Prosiłam, aby złożyli wniosek na Radzie Nadzorczej i aby zaprosili mnie na to spotkanie celem weryfikacji tych wszystkich okropnych rzeczy, jakich byłam naocznym świadkiem. Obiecali, że zrobią to, ale ku mojemu zdziwieniu, nawet nie wspomnieli o tym. Czyżby też bali się Pana Przewodniczącego?  Trudno mi to pojąć. Brakuje mi też słów, aby opisać tą kuriozalną sytuację. Dwie Panie z Rady odważyły się i próbowały ratować sytuację, ale zostały zagłuszone, a Pan Przewodniczący wykazał wielkie niezadowolenie.  Widocznie Rada Nadzorcza nie chce wiedzieć, co dzieje się w Spółdzielni. Zastanawiające jest tylko, po co ta Rada tam jest.

Piszę to wszystko po to, abyście Państwo wiedzieli, że jesteście ostatnią deską ratunku. Już niedługo Walne Zgromadzenie członków. Zmobilizujcie się i idźcie na te spotkania. Nie dajcie się omamić pięknymi słówkami. Zadawajcie pytania i żądajcie konkretnych odpowiedzi. Jesteście najwyższym organem władzy w Waszej Spółdzielni. Jesteście pracodawcami i macie prawo wiedzieć komu, za co i ile płacicie. Możecie zrobić wszystko, włącznie z nieudzieleniem absolutorium Zarządowi, możecie nawet odwołać Radę, jeśli uznacie, że nie spełnia swojej roli. Jestem przekonana, że macie serca ludzkie i nie pozwolicie, aby krzywdzono ludzi za Wasze pieniądze. Ja nie jestem już ani członkiem tej Spółdzielni, ani członkiem Rady Nadzorczej, ani też pracownikiem. W bardzo krótkim czasie przeszłam wszystkie szczeble wtajemniczenia. Nauczyłam się bardzo dużo. I jedno wiem na pewno: najważniejszy jest człowiek i jego godność. Poszanowanie ludzkiej godności jest rzeczą nadrzędną, zawsze i wszędzie. Więcej już nic nie mogę zrobić. Jednak Wy, Członkowie Spółdzielni, możecie wszystko i wykorzystajcie to. Przywróćcie ludzką twarz Spółdzielni, bo dzisiaj tej największej Spółdzielni w Ostrołęce brakuje ludzkiej twarzy.


                                                                                         Dorota Andrzejczyk
                
  

Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29  30  1  2  3  4  5
×