Wróćmy jeszcze na chwilę do piątkowej potańcówki w Ostrołęce. Czasami wystarczy niewiele, żeby poczuć, że miasto żyje. Wystarczy odrobina muzyki, kilka par gotowych do tańca i Plac Wolności, który nagle przestaje być tylko miejscem przejścia z jednej części miasta do drugiej, a staje się sercem bijącym w rytm piosenek z dawnych lat.
Potańcówka zorganizowana przez władze Ostrołęki obok sceny przy Kupcu okazała się więcej niż strzałem w dziesiątkę! To jedno z tych wydarzeń, które pokazują, jak bardzo brakowało nam zwykłej, ludzkiej radości w przestrzeni publicznej.
Dwa obrazy z potańcówki, które zapamiętamy na długo
Pierwszym obrazem, który zapisał się w pamięć wszystkich obecnych, była starsza pani tańcząca w deszczu. Gdy pierwsze krople zaczęły padać, większość uczestników szukała schronienia pod daszkami. Ona jednak została. Tańczyła sama, ciesząc się, jakby deszcz był jej partnerem. Ten widok mówił więcej o potrzebie radości i życia niż tysiące słów. To była poezja w ruchu, spontaniczność, która przypomniała nam wszystkim, że szczęście często tkwi w najprostszych chwilach. I, jak słusznie zauważono, to jej taniec przegonił chmury, bo za chwilę deszczu już nie było!
Ale prawdziwymi gwiazdami wieczoru okazało się rodzeństwo - Eryk i Wiktoria. Ta młoda para swoim tańcem dosłownie zahipnotyzowała zebranych. Ich wdzięk i naturalność sprawiły, że wszyscy obecni zatrzymywali się, żeby podziwiać ten taneczny spektakl. W ich tańcu było coś naprawdę ciekawego - była to radość dzielona z innymi, energia, która zarażała wszystkich dookoła. A przy okazji pokazali, że młodzież potrafi bawić się doskonale. Komentarze w sieci mówią same za siebie: z takiej młodzieży możemy być dumni.
W takich chwilach miasto żyje
Atmosfera tego wieczoru była naprawdę wyjątkowa. Plac Wolności wypełnił się nie tylko dźwiękami muzyki, ale przede wszystkim śmiechem, rozmowami, spontanicznymi brawami.
To właśnie o to chodzi w budowaniu społeczności. O tworzenie przestrzeni do spotkań, o wydarzenia, które przypominają nam, że jesteśmy nie tylko mieszkańcami tego samego miasta, ale także sąsiadami, którzy mogą się razem bawić. Potańcówka na Placu Wolności to dowód na to, że czasami najlepsze inwestycje w rozwój społeczny to te najmniej kosztowne - wystarczy trochę dobrej woli, organizacji i zrozumienia potrzeb ludzi.
Ostrołęka tego wieczoru pokazała, że potrafi być miastem pełnym życia. Że ulice i place mogą tętnić energią, że możemy się spotykać także pod gołym niebem, w rytm muzyki. Następnym razem chyba warto dołączyć do tańczącej w deszczu pani - bo życie jest za krótkie, żeby przejmować się pogodą, gdy gra muzyka.