Bratko jest właścicielem największej sieci sklepów z dopalaczami. Mimo nowej ustawy antynarkotykowej i wycofaniu towaru za ponad ćwierć miliona złotych "król dopalaczy" zbytnio nie zbiedniał.
Bratko nie jest zwykłym biznesmenem. Sam siebie nazywa wizjonerem. - Jestem wizjonerem i mam wiele pomysłów, które chciałbym zrealizować.
Oprócz dopalaczy, Bratko inwestuje w nieruchomości, turystykę i rozrywkę. Właśnie otwiera dwa kluby w Łodzi. Nie będzie tam jednak sprzedawał swojego specyfiku.
Plotkuje się, że w zeszłym roku "król dopalaczy" zarobił 5,5 miliona złotych. Jeśli chodzi o jego majątek to Bratko może pochwalić się dwoma porsche (cayenne, 911 turbo) oraz apartamentami w Łodzi, nad Bałtykiem i nad Morzem Śródziemnym.
Bratko wyznał też, że nigdy nie próbował dopalaczy. Nie potrzebuje tego
- A widział pan dilera, który bierze narkotyki? Ja nie biorę dopalaczy, gdyż nie muszę się nakręcać - mówił do dziennikarza "Gazety Krakowskiej".
W branży sklepów z artykułami "kolekcjonerskimi" siedzi dopiero od października 2008 roku. Ale nie było one dla niego czarną magią. Dowiedział się o nich pracując w Anglii jako kucharz w fast-foodzie.