eOstroleka.pl
,

Przesłanie Viktora Orbána

REKLAMA
zdjecie 2527
zdjecie 2527
Viktor Orbán (fot. jaroslawkaczynski.info) Viktor Orbán (fot. jaroslawkaczynski.info)
REKLAMA

„Nie pozwólmy złamać Węgier - broniąc ich, bronimy również siebie” - pisze Anna Fotyga.

Przywódca węgierskiego Fideszu, od 25 maja 2010 roku po raz drugi sprawujący urząd premiera Węgier, gra ostro i zdecydowanie. Można odnieść wrażenie, że jest to rozgrywka va banque. Zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej znalazł się jego kraj w wyniku ośmioletnich rządów socjaldemokratów i niekorzystnych dla naszego regionu procesów w polityce i gospodarce światowej. Wszyscy obserwowaliśmy postpolityczny teatr, jaki tworzył poprzedni gabinet, a jednak członkowie ekipy Gyurcsánya, jako poprawni politycznie, byli fetowani na europejskich salonach. Viktor Orbán walczy o przyszłość, a być może o istnienie Węgier. Odnoszę wrażenie, że zdecydował się na grę samotną i wbrew pozorom dokładnie skalkulowaną. Umiejętnie otwiera i wygasza fronty walki, planuje ofensywy. To nie on jest diabłem, jak chciałby Leszek Miller. Viktor Orbán zawiera z diabłami współczesnej polityki doraźne sojusze, aby wyrwać Węgry z matni. Potrzebuje sojuszników wśród rządów, również jego gesty pod adresem gabinetu Donalda Tuska nie mogą dziwić, są elementem zwykłej gry politycznej. Tak postępował również premier Jarosław Kaczyński i cały rząd PiS. Podobnej rozgrywce prowadzonej przez Polskę patronował śp. prezydent Lech Kaczyński.

Orbán ma jednak pod wieloma względami lepszą sytuację: ogromną konstytucyjną przewagę w parlamencie. Jego przeciwnicy powszechnie odbierani są jako ekipa skompromitowana rządzeniem. Orbán zdołał przekonać społeczeństwo, że niezbędny jest demontaż układu postkomunistycznego, wymagający radykalnych posunięć. I determinacji. Uzyskał poparcie społeczne, gdy wysyłał na emeryturę sędziów, z racji wieku tkwiących po uszy w starym układzie. Również wówczas, gdy postanowił, wbrew międzynarodowemu jazgotowi, zrównoważyć lewackie, liberalne wpływy w węgierskich mediach. Temu ostatniemu działaniu przypisuję fakt, że zmasowane ataki wewnętrzne i zewnętrzne na Viktora Orbána mają jednak charakter polityczny, czasem nawet merytoryczny. Nie znalazłam w wyszukiwarce Google ohydnych zdjęć i obscenicznych tekstów o Orbánie. Nikt nie próbuje go charakteryzować za pomocą wyłącznie brudnych, pejoratywnych epitetów.

A taki atak zastosowano wobec polskich władz lat 2005-2007, w stosunku do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego działania przybrały znamiona „przemysłu nienawiści”. Obejrzałam kiedyś w Paryżu wystawę poświęconą Marii Antoninie i ze zdumieniem dostrzegłam podobną metodę kampanijną zastosowaną wobec francuskiej rodziny królewskiej. Sądzę, że przygotowywano społeczeństwo do przełamania tabu - do królobójstwa. Podobnie działali znacznie później hitlerowcy, a w innej części świata - ochrana i KGB.
Mając za sobą wszystkie smutne polskie doświadczenia, stańmy za Węgrami murem. Viktor Orbán ma szansę na zwycięstwo. Wzmocnieni przykładem naszych „bratanków”, po raz kolejny przystąpmy do zmieniania Polski. Monitorujmy wydarzenia na Węgrzech i wokół nich.

Nowa konstytucja przywróciła państwu nazwę Węgry i w wielu miejscach, w tym w preambule, nawiązała do najpiękniejszych kart węgierskiej historii. Co może być złego w budowaniu tożsamości i dumy narodowej, poczucia wspólnoty? Co spowodowało tak nerwowe działania liberałów, socjalistów, światowych lewaków wszelkiej maści? Poważna w końcu osoba, były belgijski premier, obecnie eurodeputowany Guy Verhofstadt wezwał społeczność międzynarodową do podjęcia działań na gruncie traktatów unijnych, zarzucając Węgrom „poważne i uporczywe naruszanie naszych wartości demokratycznych”. Po uchwaleniu pod koniec 2011 roku nowych praw José Manuel Barroso wystąpił z histerycznymi oskarżeniami o łamanie niezależności banku centralnego. Odnosił się do możliwości usunięcia prezesa banku centralnego i połączenia NBW z nadzorem finansowym. Rząd węgierski zareagował zręcznie: wyraził gotowość do dyskusji, jeśli pojawią się argumenty inne niż polityczne. Z wystąpienia Barroso wynika jedno. Przewodniczący Komisji Europejskiej niezależność banku centralnego rozumie jako brak podporządkowania władzom narodowym. Podobne podporządkowanie, bezpośrednie i pośrednie władzom ponadnarodowym, nie budzi już jego odrazy. Nie protestował, gdy unijny motor „Merkozy” nakłaniał przywódców państw UE do zadeklarowania, że ich banki centralne udzielą pożyczki Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu dla ratowania strefy euro. Co ta decyzja miała wspólnego z niezależnością banków centralnych? Premier Donald Tusk, który ochoczo poddał się tej procedurze, nadal uchodzi za pieszczocha unijnych salonów i José Manuelowi Barroso nawet do głowy nie przyjdzie stawianie mu zarzutów o niedemokratyczne działanie. W ostatnich miesiącach ponadnarodowe struktury narzuciły swą wolę organom przedstawicielskim Grecji i Włoch.

Nie pozwólmy złamać Węgier - broniąc ich, bronimy również siebie.


Anna Fotyga


[źródło: pis.org.pl]

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18  19 dk20 dk21
dk22  23 dk24  25  26 dk27  28
dk29  30  1  2  3  4  5
×