Jak wynika z danych z sądów okręgowych z całego kraju, w I kwartale br. wpłynęło do nich o prawie 14% więcej spraw frankowych niż w analogicznym okresie 2022 roku. Zdecydowanie najwięcej pozwów złożono w Sądzie Okręgowym w Warszawie, ale ich liczba spadła rdr. o ponad 20%. Natomiast w niektórych mniejszych sądach widoczne są wzrosty nawet o 200%. Według ekspertów, o ile nic nowego nie wydarzy się na rynku, wpływy spraw frankowych będą rosły jeszcze nawet w połowie 2024 roku. Natomiast tzw. czerwoną linię dla stron tego sporu mogą wyznaczyć rządzący wraz z KNF-em. W przeciwnym razie trudno będzie o powszechny kompromis, a sprawy frankowe będą ciągnęły się w sądach jeszcze przez wiele lat.
Frankowicze i banki nie odpuszczają
Według danych udostępnionych przez 47 sądów okręgowych, w I kw. 2023 roku wpłynęło do nich ponad 18,3 tys. spraw frankowych. To o 13,6% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków było niespełna 16,2 tys. W opinii adwokata Jakuba Bartosiaka z Kancelarii MBM Legal, ww. wzrost nie jest zaskakujący. Wiedza o wadliwości umów jest coraz bardziej powszechna wśród kredytobiorców. Orzecznictwo sądów jest też w zasadzie jednoznacznie korzystne. Te okoliczności najbardziej wpływają na decyzję konsumentów o wstąpieniu na drogę sądową. Istotne jest także zawieszanie przez sądy płatności rat kredytu na czas procesu.
Taki wzrost spraw frankowych w sądach wynika z dwóch czynników. Po pierwsze, coraz szerzej kolportowane są informacje o ogromnej skuteczności zakładanych przez frankowiczów spraw, co zachęca kolejnych kredytobiorców do składania pozwów. Poza tym sami prawnicy też nakłaniają do pozywania banków, bo jest to dla nich wciąż żyła złota. Jedna z największych kancelarii zajmujących się kredytami frankowymi pochwaliła się nawet, że jej zysk operacyjny w 2022 roku wzrósł o 520%
– komentuje Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych z Domu Inwestycyjnego Xelion.
Pozycja frankowiczów jest mocna. Praktycznie niemal wszystkie sprawy rozstrzygane są pomyślnie dla powodów, co podkreśla radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo. Według eksperta, banki w sądach już niewiele mogą. Obecnie ratują się jeszcze coraz lepszymi propozycjami ugód, ale to kropla w morzu ich potrzeb. Ogromna liczba spraw generuje potężne koszty. Dlatego przedłużanie procesów jest skuteczną bronią, ale jest ona też obosieczna. Mecenas Goska przewiduje, że banki będą pozywać frankowiczów z tych samych względów, dla których próbują przewlekać sprawy. I to będzie metoda na odstraszanie kredytobiorców od podjęcia akcji procesowej.
Banki, delikatnie mówiąc, wciąż bardzo zachowawczo podchodzą do kwestii ugód. Ich oferty są zdecydowanie nieopłacalne, może z małymi wyjątkami, przynajmniej moim zdaniem. Oczywiście są tacy frankowicze, dla których kilka lat procesu sądowego i stres z tym związany są na tyle dużym problemem, że mimo wszystko podpisują oni ugody – mówi ekonomista Marek Zuber z Akademii WSB.
Nawet trzycyfrowe wzrosty
Patrząc na dane z poszczególnych Sądów Okręgowych, można zauważyć, że w I kw. 2023 r. najwięcej spraw frankowych wpłynęło do SO w Warszawie – blisko 5,8 tys. (rok wcześniej – prawie 7,3 tys.). Dalej widać SO w Gdańsku – 1,5 tys. (I kw. 2022 roku – niecałe 1,2 tys.) i w Poznaniu – lekko ponad 1,3 tys. (poprzednio 952), a następnie – SO Warszawa-Praga w Warszawie – ponad 1,1 tys. (763) oraz w Szczecinie – 789 (wcześniej 461). Natomiast na końcu listy mamy Łomżę – 18 (poprzednio – 13), Przemyśl – 32 (17), a także Krosno – 42 (19).
Spadek liczby spraw w Sądzie Okręgowym w Warszawie wynika z dwóch przyczyn. Pierwsza to prawdopodobnie najdłuższy w Polsce czas oczekiwania na rozstrzygnięcie. Druga to upowszechnienie się w innych sądach, w tym odwoławczych, interpretacji przepisów zgodnych z orzecznictwem TSUE. Kierowanie spraw do ww. sądu wynikało z obaw kredytobiorców przed niekorzystnym rozpoznaniem ich sprawy. Upowszechnienie się poprawnego orzecznictwa w sądach okręgowych i – co równie ważne – w apelacyjnych wpłynęło na ograniczenie tych obaw. Liczba spraw kredytowych, które trafiają do poszczególnych sądów, wynika też wprost z liczby mieszkańców danego okręgu
– analizuje mec. Bartosiak.
Liczba pozwów złożonych w SO w Warszawie spadła rdr. o ok. 20,5%. Spadki, ale mniejsze, dotyczą tylko kilku innych sądów w dużych miastach. Natomiast w zdecydowanej większości sądów wzrosty są dwucyfrowe, a zdarzają się też nawet trzycyfrowe. Przykładowo, w Zamościu wynik wyniósł 200% (I kw. 2022 roku – 15, I kw. 2023 roku – 45), w Nowym Sączu – 185,2% (poprzednio – 27, ostatnio – 77), a w Koninie – 184,6% (wcześniej – 26, a w I kw. br. – 74). Z udostępnionych danych wynika również, że I kw. br. do SO w Warszawie wpłynęło ok. 31,6% wszystkich spraw frankowych w Polsce. Rok wcześniej było to ok. 45,1%.
W Warszawie liczba pozwów będzie zdecydowanie maleć z uwagi na zmianę przepisów o właściwości sądów w sprawach frankowych. Będzie można w związku z tym zaobserwować odwrotny trend w sądach mniejszych, które jako wyłącznie właściwe będą musiały sprawy frankowe przyjąć do rozpoznania
– stwierdza radca prawny Adrian Goska.
Ciąg dalszy nastąpi…
Problem tzw. umów frankowych jest powszechny, dotyczy kredytobiorców z całego kraju, co podkreśla Jakub Bartosiak. W jego opinii, kolejnym impulsem do wnoszenia pozwów może być wyrok TSUE w sprawie wynagrodzenia banków za korzystanie z kapitału. Potwierdzenie przez Trybunał dotychczasowego kierunku, że takie wynagrodzenie nie jest należne, może zachęcić kolejnych frankowiczów do poszukiwania sprawiedliwości w sądach. Jak zaznacza ekspert, również wzrost kursu franka zawsze przekładał się na zwiększone zainteresowanie składaniem pozwów.
Oceniam, iż w 2023 roku i jeszcze w pierwszej połowie 2024 roku wpływ spraw frankowych do sądów będzie rósł. To będzie nie tylko efekt korzystnego orzecznictwa TSUE, którego prawnicy frankowiczów się spodziewają, ale również – coraz większej motywacji niezdecydowanych do tej pory kredytobiorców. Kurs franka do złotego oraz rosnąca inflacja, być może też dalszy wzrost stóp procentowych w Szwajcarii będą kolejnymi czynnikami motywującym do złożenia pozwu
– dodaje ekspert z Kancelarii SubiGo.
Zarówno frankowicze, jak i banki nie chcą się poddać. Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, tzw. czerwoną linię dla nich mogą wyznaczyć rządzący wraz z KNF. Urząd pracuje od dawna nad projektem ustawy wcielającej w życie złożone już 3 lata temu propozycje jego szefa – profesora Jacka Jastrzębskiego. Jak zaznacza ekspert, przewalutowanie kredytu według kursu NBP z dnia zaciągnięcia umowy uderzałoby w banki mniej niż unieważnienie umowy, ale dawałoby szybką ugodę, co kredytobiorca powinien docenić. Jednak problem w tym, że rządzący zdają się nie popierać takiego rozwiązania. Analityk rynków finansowych z DI Xelion zakłada, że bardzo wielu frankowiczów zdecydowanie będzie wolało szybką ugodę na warunkach KNF-u niż wieloletni spór sądowy. Bank przecież się nie podda. Będzie apelował aż do Sądu Najwyższego, co może zabrać nawet od 3 do 5 lat.
Trudno będzie o powszechny kompromis, ponieważ umowa umowie nie jest równa. Jest bardzo wiele wersji, więc o wszystkich naraz sądy z przyczyn technicznych się nie wypowiedzą. Zatem zawsze będzie jakieś „ale” dla jednej lub dla drugiej strony. Wszystko wskazuje więc na to, że sprawy frankowe będą jeszcze dość długo przedmiotem postępowań sądowych
– podsumowuje Marek Zuber.