eOstroleka.pl
Powiat ostrołecki, HISTORIA

Śmierć przyszła nocą, czyli tragedia rodziny Kurpiewskich. Byli ofiarami bestialstwa

REKLAMA
zdjecie 4508
zdjecie 4508
REKLAMA
zdjecie 4508
Posłuchaj

Podostrołęcki Łęg był przed laty świadkiem niewyobrażalnej zbrodni. Brutalne zabójstwo rodziny Kurpiewskich wstrząsnęło regionem w 1920 roku.

Do masowych morderstw o charakterze kryminalnym dochodzi bardzo rzadko, lecz w naszym regionie takie przypadki się zdarzały. W grudniu 1974 r. w Pełtach (gm. Myszyniec), zamordowana została 6-osobowa rodzina, a jednego ze sprawców skazano na karę śmierci. Lecz to nie jedyna tego typu zbrodnia. Inna miała miejsce ponad pół wieku wcześniej.

Doszło do niej 6 stycznia 1920 roku w Łęgu koło Ostrołęki. Pod osłoną nocy w brutalny sposób wymordowana została trzyosobowa rodzina Kurpiewskich: 70-letnia Teofila; jej 40-letni syn Franciszek oraz 16-letni wnuk Stanisław.

Rewizja przyniosła efekt

Od początku podejrzewano, że zabójców było trzech i że zbiegli oni w kierunku Warszawy. Dlatego też dochodzenie częściowo poprowadzone zostało również przez warszawskich śledczych.

Szybko przyniosło one efekty. Śledczy zarządzili rewizję w mieszkaniu Franciszka Łączyńskiego przy ulicy Tarchomińskiej 3 na Pradze. Łączyńskiego w domu nie było, a jego żona Stefania wyjaśniła, że wyjechał on "na prowincję". Był tam za to Szczepan Słowikowski - żołnierz-dezerter, który został od razu aresztowany.

W czasie rewizji w mieszkaniu i na strychu znaleziono narzędzia zbrodni z Łęgu, m.in. raszplę szewcką.

Ukrywał się - do czasu

Po tym, jak zatrzymano Słowikowskiego, śledztwo stanęło w martwym punkcie. Wszystko dlatego, że pozostali mordercy wiedzieli, że śledczy drepczą im po piętach i skrupulatnie wybierali kryjówki.

Jako głównego sprawcę wytypowano wspomnianego już Łączyńskiego. Ten jednak bawił się w kotka i myszkę z organami ścigania. Kiedy policja wkraczała do jego domu, potrafił ukrywać się w piwnicach, komórkach, a nawet w beczkach lub też po prostu uciekać. W jednym z przypadków opuścił się po lince z pierwszego piętra i przeskoczył przez parkany.

- Żywcem się nie dam! - miał mówić Łączyński swoim znajomym.

W końcu jednak został otoczony w mieszkaniu niejakiej Sokołowskiej przy ul. Wiosennej 10 w Warszawie. Kiedy policjanci zapukali do drzwi, Łączyński próbował dać dyla przez okno, ale zobaczył lufy rewolwerów i się cofnął. Już po chwili był w rękach wywiadowców.

Zabijanie sprawiało mu przyjemność

Trzecim zbrodniarzem okazał się Jan Bałkiewicz. Po dokonaniu morderstwa wstąpił do wojska, by w ten sposób zatrzeć ślady. Zatrzymano go przy udziale żandarmerii. To właśnie Bałkiewicz miał być najbardziej okrutnym mordercą i dokonywać zbrodni dla przyjemności, którą sprawiały mu jęki zabijanych. Policjantom opowiadał o morderstwie w Łęgu ze spokojem i ze szczegółami, dotyczącymi nawet najbardziej wrażliwych momentów.

Motyw zbrodni miał być rabunkowy, sprawcy ukradli pieniądze. Później zostali oddani pod sąd doraźny, a ich los pozostał nieznany. Swoją drogą, ciekawe to były czasy - ochrona danych osobowych nie istniała i wszyscy z gazet mogli dowiedzieć się, kto tak naprawdę jest przestępcą.

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
wrzesień 2025
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1  2 dk3 dk4  5 dk6 dk7
 8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
 15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24  25 dk26 dk27 dk28
dk29  30  1  2  3  4  5
×