eOstroleka.pl
,

Brudna gra o czystą Ostrołękę: „Antysegregacyjne lobby poszerza się o samorządowych działaczy i niektórych dziennikarzy”

REKLAMA
zdjecie 5382
zdjecie 5382
fot. sxc.hu fot. sxc.hu
REKLAMA

Coraz goręcej robi się ostatnio wokół Stacji Segregacji Odpadów Komunalnych, którą miasto chce wybudować przy wysypisku śmieci w Wojciechowicach. Co ciekawe, do grona przeciwników inwestycji dołączają ci, którzy kiedyś stali u podstaw tego pomysłu lub gorąco go wspierali. Antysegregacyjne lobby poszerza się zarówno o samorządowych działaczy, jak i niektórych dziennikarzy.

Co wpływa na to, że nagle ludzie stają się niechętni proekologicznym inwestycjom finansowanym w dużym stopniu przez unijne fundusze? W dodatku w czasach, kiedy wspólnotowe normy narzucają samorządom rozwiązanie problemu śmieciowego do roku 2014. A znowelizowane prawo oddaje w ręce lokalnej władzy całą koncepcję gospodarowania odpadami.

Więc o co w tym wszystkim chodzi? Tradycyjnie, jak nie wiadomo o co, to o pieniądze. A te na rynku odpadów są całkiem niemałe. Do połowy ubiegłego roku, kiedy to weszło w życie nowe prawo, tylko Polska i Węgry (na 27 stowarzyszonych państw) dopuszczały wolny rynek śmieciowy - teraz w naszym kraju, podobnie jak w innych państwach UE, o śmieciach decyduje samorząd. Oznacza to w skrócie tyle, że odpady stają się własnością gmin, które w ramach przetargu wybiorą firmy wywożące śmieci i ustalą dla mieszkańców podatek śmieciowy. Będziemy zatem skuteczniej musieli segregować odpady i wszyscy zapłacimy za ich wywóz przez wyłonioną lub wyłonione w przetargu firmy. Samorząd może bowiem podzielić miasto na sektory i przeprowadzić kilka przetargów na ich „uprzątanie”. Co ciekawe, gminy wskażą także wysypisko, na które śmieci trafią. Ustawa niesie jednak zagrożenie nawet dla wielu zmodernizowanych ostatnio wysypisk, które nie są wyposażone w nowoczesny sprzęt do recyklingu odpadów. Dlatego też, aby zmniejszyć koszty wiele samorządów buduje nowoczesne stacje segregacji odpadów lub inwestuje w spalarnie śmieci. Podobną drogę obrała Ostrołęka, która chce by dzięki powstaniu Stacji Segregacji Odpadów Komunalnych miejskie wysypisko stało się regionalnym centrum odbioru odpadów. Od kilku lat idea ta jest dyskutowana z ościennymi gminami i wiele z nich podziela ten pomysł. Pomysł ten ma niewątpliwie zalety - stacja komunalna, w odróżnieniu od prywatnej nie jest nastawiona na zysk i pod kontrolą samorządu gwarantuje umiarkowane ceny za wywóz śmieci - zarówno mieszkańcom Ostrołęki, jak i partycypujących w przedsięwzięciu gmin. Te ostatnie, pozbawione dotychczasowych wysypisk muszą liczyć się z ewentualnymi karami lub wysokimi kosztami dowozu do oddalonych centrów odbioru.

Przeciwnicy miejskiej SSOK twierdzą, że w okolicy są już dwie prywatne sortownie, które całkiem dobrze dają sobie radę i mogą zagospodarować wszystkie odpady, więc budowa komunalnej sortowni nie ma sensu. Być może boją się utraty monopolistycznej pozycji na rynku, która pozwalałaby im dyktować gminom dowolne ceny. Ostatnio mieliśmy taki przykład choćby w Baranowie i Kadzidle, gdzie przejmująca odbiór po białostockim MPO śmieci firma MPK z Ostrołęki podniosła ceny usług, czym zaskoczyła mieszkańców. Stało się tak zresztą we wszystkich miejscowościach, w których przejęła klientów po MPO. Argumentuje to zresztą logicznie, zgodnie z prawami rynku, realnymi kosztami. Tylko jako monopoliście jest jej łatwiej. Czy zatem w przypadku, gdy pozostanie nam tylko stacja segregacji należąca do MPK nie będzie podobnie?

A strach przed utratą monopolu jest duży, bo ataki przypuszczane na miejską koncepcję zagospodarowania odpadów ciągle rosną. W czasie ostatnich Dni Ziemi osoby związane z tą firmą rozdawały ulotki przeciw budowie miejskiej sortowni. Przeprowadzono też ankietę wśród odwiedzających stoiska, co zostało przypisane organizatorom - stowarzyszeniu Ekomena - a co potem dementował na jednym z portali prezes stowarzyszenia.

Podczas posiedzenia Komisji Gospodarki Komunalnej i Infrastruktury Technicznej Rady Miasta wiceprezes MPK, Robert Mierzejewski usiłował zmanipulować obecnych twierdzeniem, że ich sortownię już wybrały wszystkie gminy. Na wypowiedź prezydenta Kotowskiego, który zadzwonił w trakcie obrad do burmistrza Myszyńca i otrzymał przeczącą odpowiedź, a także zasugerował konfrontację słów wiceszefa MPK z innymi samorządowcami - Mierzejewski już nie zareagował. Więc może jednak gminy wesprą pomysł miejskiej sortowni. A w Ostrołęce - dobro ogółu i kontrola nad cenami śmieci wydają się jasne. Jeśli tylko radni będą kierować się interesem społecznym, a nie demagogicznym wspominaniem czasów socjalizmu, kiedy to państwo decydowało o wszystkim.

Osobiście szkoda mi, że takich argumentów używa zasłużony samorządowiec, były prezydent Ostrołęki - radny Wiesław Piaściński. Do wyższości gospodarki rynkowej nad minioną epoką przekonywać nas nie musi. Ale do rezygnacji ze społecznej kontroli nad prywatnym monopolem także. Tym bardziej, że z Zarządu Spółki MPK został wykreślony dopiero w listopadzie ubiegłego roku, a zasiada jeszcze w Radzie Nadzorczej Zakładu Zagospodarowania Odpadów Euro Sokółka oraz razem z Robertem Mierzejewskim z MPK zarządza Platformą Usług Środowiskowych. I czy to nie ma nic wspólnego ze śmieciami?


Wojciech Dorobiński

Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29  30  1  2  3  4  5
×