eOstroleka.pl
Ostrołęka,

Janusz Kotowski dla eOstrołęka.pl: „Miastu potrzebna jest równowaga”

REKLAMA
zdjecie 2232
zdjecie 2232
Prezydent Ostrołęki Janusz Kotowski (fot. eOstroleka.pl)Prezydent Ostrołęki Janusz Kotowski (fot. eOstroleka.pl)
REKLAMA

To pierwszy tak obszerny powyborczy wywiad, którego udzielił prezydent Ostrołęki. Z Januszem Kotowskim rozmawiamy między innymi o przyszłości miasta, kluczowych inwestycjach i lokalnych mediach.

Od wyborów upłynęło ponad pół roku, a to jest tak naprawdę pierwszy wywiad, którego pan udziela. Było aż tyle pracy po zwycięstwie?

Pierwszy powód jest taki, że rzeczywiście było dużo pracy - od wyborów nie miałem ani jednego dnia urlopu. Nie to, żebym nie lubił odpoczywać, bo każdy odpoczynku potrzebuje, ale mam pewne priorytety i uważam, że są sprawy ważne i ważniejsze. Wiąże się to z tym, że kończąc poprzednią kadencję myśleliśmy sobie w naszym zespole - nie biorąc nawet pod uwagę wyniku wyborów - że taki pusty okres na przełomie kadencji byłby dla Ostrołęki stratą. Stąd, na przykład, bardzo pilnowaliśmy spraw projektowych i planów inwestycyjnych na kolejne lata. Nie dlatego, że byłem pewny zwycięstwa, tylko dlatego, że każdy, kto by o sprawach miejskich decydował, powinien mieć przygotowaną odpowiednią dokumentację. To wyjątkowo istotna rzecz. Drugi powód to współpraca ze sporą częścią lokalnych mediów. Doświadczyłem wielu trudnych spraw, takiego zwykłego niezrozumienia. Mogę to wprost powiedzieć, bo i tak nie mam zbyt wiele do stracenia - nie widzę ze strony niektórych dziennikarzy chęci szukania prawdy, szukania informacji, tylko jest jasny, wydany wcześniej wyrok. Czasem jest aż śmiesznie, kiedy w Ostrołęce dzieje się coś pozytywnego, a w mediach pojawia się określenie: zrobił ratusz albo zrobił Urząd Miasta. Urząd Miasta to tak jak sekretariat dużej firmy, w firmie decyzje podejmuje przecież prezes, a nie - niczego nie ujmując mojemu sekretariatowi, czyli wspaniałemu zespołowi współpracowników - sekretariat. Może właśnie między innymi dlatego nie szukam zbytnio kontaktu z naszymi mediami. Nie noszę w sobie oczywiście żalu, bo mam taką pracę, że każdy ma prawo powiedzieć, co o mnie myśli. Natomiast uważam, że skoro moja praca podlega pewnym zasadom i jest obiektem krytyki, oby uzasadnionej, to i ja mam prawo - choć w oczach wielu na tym tracę - do oceny rzetelności pracy dziennikarzy. I niestety, daleko mi do dobrej oceny tej pracy. Podam taki przykład. Byłem niedawno współorganizatorem wizyty w Ostrołęce moim zdaniem niezwykle ciekawego człowieka, doskonałego muzyka i świetnego dziennikarza - Jana Pospieszalskiego. W mediach pojawiła się ostra krytyka tego spotkania. Pomyślałem sobie - i kto to krytykuje, czy to faktycznie robi taki kwiat dziennikarstwa? Taki wyjątkowy i obiektywny dziennikarz? Jeśli ktoś mi radzi, żebym zaprosił Jacka Żakowskiego, to może niedługo dostanę propozycję zaproszenia Jerzego Urbana, bo wtedy to by dopiero była równowaga. Tak właśnie - w kontekście krytykowania mnie za współorganizację spotkania - przedstawiono w jednym z mediów Jana Pospieszalskiego. Na drugim biegunie tej charakterystyki mógłby stać tylko Urban. No ja oczywiście Urbana nie zaproszę, bo są pewne granice. Mam nawet pomysł, co bym zrobił, gdybym znalazł się w jego obecności. Ja cały czas pamiętam, ile razy ten człowiek pluł na Polskę. Może trochę przesadzam, ale trudno...

Wróćmy do priorytetów, do tych spraw ważnych i ważniejszych. W jakiej kolejności będzie pan realizował punkty swojego programu wyborczego?

Tych spraw jest dużo i to w każdym obszarze. Rzecz jasna wiem, co się udało zespołowi, którym kieruję, zrobić w poprzedniej kadencji. To było wiele konkretnych rzeczy. Wydaje mi się, że pracujemy szanując różne obszary ludzkiego życia. Z jednej strony były sprawy związane z narodową pamięcią, stanął pomnik Żołnierzy Wyklętych, przypomnieliśmy wielu bohaterów czasu powojennego wyrzuconych z pamięci i świadomości wielu ludzi. Z drugiej strony były inwestycje. I sądzę, że taka równowaga jest potrzebna. To prosta zasada, ale konieczna. Kiedy myślę o czasie najbliższym, to chciałbym  kontynuować moją prezydenturę właśnie zgodnie z tą zasadą. Będę zapraszał do miasta ciekawych ludzi i będę to robił tak jak dotychczas - współpracując przy  organizacji spotkań ze szkołami, bo ta współpraca bardzo dobrze się układa. Ale będę również prowadził inwestycje. Zauważam oczywiście narastające trudności w tej dziedzinie. Myślę tu o sprawach niezależnych od samorządu, a konkretnie o, niestety, stałej tendencji przerzucania nowych zadań na samorządy. Czasami samorząd musi samodzielnie - organizacyjnie i finansowo - wypełniać te zadania, bez żadnego wsparcia ze strony rządu. Jeśli chcemy podejmować się tych zadań, a zapewniam że chcemy, gdzieś pieniędzy musi być mniej. Bo przecież nie zwiększymy nagle podatków, nie uderzymy w i tak będących w trudnej sytuacji przedsiębiorców. Przykładów mógłbym podać wiele, ale odwołam się do jednego. Bardzo ważnego i delikatnego, bo dotyczącego środowiska osób niepełnosprawnych. W tym roku dowóz dzieci i młodzieży niepełnosprawnej do szkół został w całości przerzucony na samorząd. Wcześniej było tak, że część pieniędzy dawał wojewoda, a część miasto. Dziś, w sposób moim zdaniem szkodliwy i bezmyślny, zostało to - bez jakiegokolwiek wsparcia finansowego - przerzucone na nas. Myśmy oczywiście to zadanie podjęli i miasto w całości pokrywa pomoc finansową dla rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym. Gdybyśmy poszli według sztywnych zasad i uznali, że skoro wojewoda nie dał swojej połowy, to my dajemy tylko naszą część, to zadanie, o którym mówię, byłoby niewypełnione. Zresztą tendencje uderzanie w obszary, w których funkcjonują osoby niepełnosprawne, zaczynają się moim zdaniem w polityce rządu utrwalać. I nie są to jakieś moje oceny polityczne. Mam za sobą kilka trudnych rozmów z szefami zakładów posiadających status zakładów pracy chronionej i często w tych rozmowach padało z ich strony jasne stwierdzenie - jeśli nie będzie pomocy samorządu, to będziemy musieli zwalniać osoby niepełnosprawne. Z jednego tylko powodu - strona rządowa zabrała ulgi. Staram się szukać jakiejś pomocy, ale znowu pojawia się problem - umorzenie podatku tych firm, to uszczuplenie budżetu miasta, który ma swoje konkretne zapisy. I takich spraw, które jednak wpływają na projekty inwestycyjne miasta, jest wiele. Rzecz jasna radzimy sobie i radzić sobie będziemy. Dochodzi do tego wszystkiego jeszcze jeden poważny problem samorządów. Pomysły ministra Rostowskiego są takie, żeby miasta nie mogły w danym roku wziąć większych kredytów. To jest szkodliwe. Jeżeli ktoś mnie zna, to wie, że nie mam chęci do zadłużania miasta, ale czasami, co zrozumiałe, trzeba zasilić budżet obligacjami czy innymi formami zobowiązań. Choćby z tego powodu, że na przykład, tak jak teraz, jest dobry czas na inwestycje. Rynek jest taki, że firmy rywalizują, schodzą z cen i za te same pieniądze można zbudować więcej. Stąd przygotowujemy się do tego, żeby wykorzystać te możliwości kredytowe miasta, bo mamy ciągle przyzwoite, niewielkie w porównaniu z innymi miastami zadłużenie i chcielibyśmy bardzo jeszcze kilka zadań inwestycyjnych wykonać. Natomiast jeśli wejdzie w życie pomysł Ministerstwa Finansów, to zasadniczo miasta tylko w niewielkim zakresie będą mogły wesprzeć się środkami zewnętrznymi. Oczywiście składamy projekty, przygotowujemy się, ale kolejne źródło wsparcia - pieniądze unijne - po pierwsze też wymaga wkładów własnych, a po drugie, nie boję się tak powiedzieć, dofinansowania unijne są mocno upolitycznione. Przykro mi to mówić, jednak jako były wicemarszałek co nieco na ten temat wiem.

Pomówmy o inwestycjach. Sztandarową inwestycją poprzedniej kadencji, oddaną do użytku na początku tej, był aquapark. Czy w drugiej kadencji możemy spodziewać się czegoś równie spektakularnego? Mówi się o drugiej hali sportowej i obwodnicy Ostrołęki z prawdziwego zdarzenia, łącznie z nowym mostem.

Tych pomysłów jest sporo. Jeśli chodzi o sprawy sportu i rekreacji, to bez wątpienia nasz aquapark jest taką inwestycją, która będzie owocować przez lata. To był spory wysiłek, ale udało nam się. Jest coś konkretnego, ludzie mogą w dobrych warunkach spędzić czas wolny i podreperować swoje zdrowie. Postępuje także budowa dwóch orlików, które oddamy do użytku w tym roku. Oprócz tego rozpoczniemy budowę orlików przy gimnazjach nr 1 i 2. Poza tym, jest w planach przebudowa stadionu miejskiego i faktycznie nowa hala sportowa. Jeszcze nie wiem, jaka będzie kolejność, bo mówimy o dwóch dużych inwestycjach, których jednocześnie raczej nie da się zrobić. Kolejne ważne sprawy to kilka szkół, które musimy poddać termomodernizacji i sporo ulic do zrobienia. Są też bez wątpienia sprawy przekraczające działania samorządu w wymiarze lokalnym. I taką sprawą jest właśnie obwodnica. Wspólnymi siłami, pomijając podziały polityczne, podjęliśmy działania, żeby obwodnica powstała. To jest potężne wyzwanie. Mamy z ministerstwa odpowiedź mniej więcej taką, że jeśli chodzi o proporcje rozłożenia kosztów, to musimy zgromadzić 25 procent środków własnych, aby strona rządowa nam pomogła. Jestem oczywiście gotów razem z naszymi głównymi firmami i sąsiednimi samorządami o te środki walczyć. Te środki to jest około stu milionów, bo cała inwestycja jest szacowana na około czterysta milionów, więc ten wkład lokalny jest ogromny i nie będzie łatwo go zgromadzić. Ale wobec potrzeby budowy obwodnicy jest to po prostu konieczne. I jestem gotów rozmawiać z Radą Miasta nawet o obligacjach, żeby tylko ten impuls do rozpoczęcia budowy dać. Przy wielkich inwestycjach Energi i Story Enso ruch na niektórych odcinkach w mieście będzie tak skoncentrowany, że przy obecnej infrastrukturze właściwie trudno go sobie wyobrazić. Kiedy rozmawiamy ze Storą i Energą, to często w tych rozmowach pada stwierdzenie, że przy takich inwestycjach, jakie obydwa zakłady planują, w wielu krajach strona rządowa natychmiast buduje infrastrukturę, aby tylko te inwestycje zatrzymać. U nas jest odwrotnie i z tego się cieszyć nie można. A przecież wielkie inwestycje Story i Energi to są poważne podatki i wiele miejsc pracy - przynajmniej w czasie budowy. Samo to, że te firmy w Ostrołęce zostają, że inwestują tu duże pieniądze, że obecne miejsca pracy zostaną zachowane, to jest rzecz zupełnie wyjątkowa. Przy tym zdaje się, że podobnego miejsca w Polsce, gdzie powstają równocześnie dwie tak duże inwestycje, raczej obecnie nie znajdziemy. Stąd tym bardziej by się oczekiwało, że taka obwodnica, jako pomoc ze strony rządowej, powinna być czymś oczywistym. Ale robimy wszystko, żeby obwodnica powstała, choć czas ucieka. Przy realizacji inwestycji Story, a potem Energi, tirów w mieście będzie przybywać setkami, i jeśli nie uda nam przekonać strony rządowej do budowy obwodnicy, to będzie dramat. Dużo mówię na ten temat, ale sprawa obwodnicy to nie tylko sprawa naszego samorządu, ale całego regionu, a nawet - nie przesadzam - sprawa wagi państwowej. Mamy prawo oczekiwać, żeby wsparcie ze strony rządu było. To nie jest tylko jakieś widzimisię prezydenta niewielkiego miasta.

Będzie jeszcze jedna spora inwestycja w Ostrołęce. Miasto, co prawda, nie ma w niej udziału finansowego, ale swoją decyzją dało zielone światło do jej realizacji. Chodzi o budowę hal targowej na miejscu targowiska przy ulicy Prądzyńskiego. Rada Miasta zgodziła się w poprzedniej kadencji na wieloletnią dzierżawę tego terenu spółce Kurpiowskie Centrum Handlowo-Usługowe, zawiązanej przez handlujących na targowisku kupców. Wiadomo, kiedy ruszy budowa hali?

W moim przekonaniu jest to jeden z ciekawszych pomysłów, który pokazuje, w jaki sposób samorząd może wspierać inicjatywy różnych środowisk. Nie chodzi o wspieranie typu układ czy spisek, tylko o jasną odpowiedź samorządu na oczekiwania bardzo licznej grupy drobnych przedsiębiorców. Przypomnę, że to ewenement nawet w skali kraju. Kilkuset ludzi zakłada spółkę i występuje do miasta o dzierżawę i ma pomysł na to, aby uchronić wiele miejsc pracy oraz poprawić warunki handlu dla siebie i klientów. Miasto wyszło naprzeciw tej propozycji - kupcy, za zgodą rady, otrzymali wieloletnią dzierżawę, mimo utrudnień ze strony wojewody. Dzięki temu jest pewność, że miejsca pracy zostaną utrzymane i ważny teren w centrum Ostrołęki stanie się bardziej estetyczny. Wykazalibyśmy się skrajnym brakiem mądrości, gdybyśmy w tym przedsięwzięciu nie pomogli. Obecnie zakończono etapy koncepcyjne i w tej chwili zmierza to ku projektowi. Wiem też, że spółka nadal gromadzi środki na inwestycję. Zostaje też odrobina pracy nad planem zagospodarowania całego terenu, trwają także rozmowy w sprawie miejsc parkingowych przy hali.

Jeśli mówimy o estetyce miasta, to proszę powiedzieć, jakie są plany wobec budynku „starego” basenu? Planujecie go jakoś zagospodarować?

Sprzedamy. Pomysł jest taki, żeby wystawić budynek na sprzedaż. Gdyby trzeba było teraz przeznaczyć duże nakłady na jego remont lub przebudowę, to sądzę, że nie warto, a działka ma swoją cenę. Jeśli ktoś z pomysłem przystąpiłby do przetargu, to kupi świetne miejsce. Wierzę, że nabywca będzie wiedział, jak je ożywić i uatrakcyjnić. Teraz robimy wycenę budynku i terenu wokół niego.

Budynek basenu znajduje się w zasobach Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Skoro już jesteśmy przy tej instytucji, to porozmawiajmy o pana rzekomym konflikcie z dyrekcją MOSiRu. Media pisały o dyrektorze ośrodka trzaskającym drzwiami podczas jednej z komisji, no i są pana słowa, które padły podczas ostatniej sesji. Skierowane były właśnie do dyrekcji MOSiRu, a brzmiały: „Nigdy nie było takiej jednej chwalby ze strony tak zwanej opozycji wobec was. Nie obawiajcie się panowie, że to będzie pocałunek śmierci.” To jest jakiś konflikt, czy nie?

Nie ma i nie było żadnego konfliktu, choć były trudne rozmowy. Dotyczyły aquaparku i tego, przez kogo będzie zarządzany. Czy będzie to MOSiR, czy nie. Rozumiem, że prezesi i dyrektorzy mają swoje wizje, które są brane pod uwagę, ale podejmuję również decyzje, z których nie wszyscy muszą być zadowoleni. Natomiast sprawa emocji - mówię o tym, co wydarzyło się podczas komisji - jest rzeczą ludzką. Co do pocałunku śmierci, to był zwykły żart. Nigdy mi się nie przydarzyło, żeby którąś firmę miejską tak nagle zaczęli wychwalać ludzie, którzy wszystko co ze mną związane na co dzień krytykują. Podejrzewałem, że to nieszczerość, więc uspokoiłem dyrektorów. To wszystko.

Proszę teraz opowiedzieć o dofinansowaniu na budowę stacji segregacji odpadów. Przez błąd urzędników miasto mogło to dofinansowanie stracić. Udało się błąd wyprostować?

Moi pracownicy oczywiście błędy popełnili, ale wszystko zostało wyprostowane. Zostaje tylko decyzja, która jest po stronie marszałków województwa, czy przyznać miastu dofinansowanie na doskonale przygotowaną od strony dokumentacyjnej inwestycję, czy nie. To samo co my, chce również robić firma prywatna. Ja nie jestem przeciwko przedsiębiorczości prywatnej, wręcz przeciwnie, kiedy tylko mogę to ją wspieram i kibicuję wszystkim, którzy w Ostrołęce i okolicach rozwijają swoje firmy, ale uważam, że gospodarka odpadami powinna być pod kontrolą samorządu. Stąd usilne starania, żebyśmy wrócili na listę projektów kluczowych. W moim przekonaniu decyzja marszałków przebiega teraz na linii - nie, czy miasto złożyło dobre projekty, bo to jest, tylko czy przekazać gospodarkę odpadami miastu, czy oddać ją w ręce przedsiębiorcy prywatnego. Jeśli tą gospodarką będzie zarządzać strona miejska, to miastu wystarczy, żeby w bilansie rocznym wychodzić na zero i ceny za odpady można wtedy kształtować inaczej. Jeśli zaś monopolistą na rynku byłaby firma prywatna, to w tym przypadku nie chodzi o wyjście na zero, a o biznes, czyli jak największy zysk. Zrobię wszystko, żeby to samorząd mógł kontrolować ceny odbioru śmieci. Czy miasto zbuduje stację za własne pieniądze? Mam przygotowanych na taką ewentualność kilka rozwiązań, zobaczymy.

A jak układa się współpraca z nową Radą Miasta? Czy na tyle dobrze, że będzie pan chciał kontynuować zmiany nazw ostrołęckich ulic?

Przyznaję, że to trudne pytanie. Naprawdę jeszcze się w tej kadencji nad tym nie zastanawiałem. Nie uciekam od tego rodzaju ważnych spraw - sądzę, że nie tylko dla mnie - ale takiego pytania w nowej radzie jeszcze sobie nie postawiliśmy. Ale jak tylko ogarniemy sprawy inwestycyjne i z nimi ruszymy, to wtedy będzie dobry czas, żeby się tym zająć.

Jaka będzie Ostrołęka za niespełna cztery lata, kiedy zakończy się pana druga kadencja?

Jaka będzie? Myślę, że zrównoważona. Nie odejdzie od poszukiwania ideałów w trosce o wychowanie najmłodszych, od tego, żeby rosła w mieszkańcach tego miasta duma z przeszłości Ostrołęki. Zwłaszcza tej ludzkiej przeszłości, bo architektonicznie nie mamy się zbytnio czym pochwalić. Ale mam naprawdę takie przeświadczenie, że tylu niezwykłych ludzi tu żyło, tej ziemi broniło, że są ciągle nowe obszary do odkrycia. W czasie po 1944 roku mieszkańcy ziemi ostrołęckiej byli w moim przekonaniu jednymi z najbardziej bohaterskich. Mieli to wielkie marzenie o prawdziwej wolności i wielokrotnie oddawali za to marzenie ofiarę życia. Nie sposób o tym zapomnieć, to trzeba mozolnie, codziennie młodym ludziom przypominać. Z drugiej strony są inwestycje. Mam nadzieję, że za cztery lata Ostrołęka będzie jeszcze bardziej estetyczna, będzie miała jeszcze więcej propozycji dla mieszkańców i będzie silniejsza ekonomicznie. No i zrobię wszystko, co w moich siłach, żeby do końca drugiej kadencji ruszyła budowa obwodnicy miasta.

Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29 dk30  1  2  3  4  5
×