Dramat czy farsa? Tak skończyła się kłótnia o alkohol! Interweniowała policja i pogotowie

Zwykła rodzinna kłótnia przerodziła się w poważny, nieuzasadniony alarm dla wszystkich służb ratunkowych. Matka, chcąc "ukarać" córkę za nadużywanie alkoholu, upozorowała atak padaczki. Zdarzenie zablokowało pomoc dla osób naprawdę potrzebujących.

W środowy wieczór (29 października) w gminie Płoniawy-Bramura, służby ratunkowe postawiono na nogi. Do Komendy Powiatowej Policji w Makowie Mazowieckim wpłynęło dramatyczne zgłoszenie: młoda kobieta miała doznać ataku padaczki, a jej towarzyszka natychmiast prosiła o karetkę i policję.

Pijacka kłótnia zamiast padaczki

Na miejsce natychmiast skierowano patrol policji oraz zespół medyczny. Szybko jednak okazało się, że sytuacja jest zgoła inna, niż wynikało ze zgłoszenia.

W mieszkaniu policjanci zastali dwie kobiety - matkę i córkę, z których obie były pod wpływem alkoholu. Kluczowe było ustalenie, że do żadnego ataku padaczki nie doszło. Prawda okazała się prozaiczna i niestety, nieodpowiedzialna: doszło do ostrej kłótni na tle nadmiernego spożycia alkoholu przez córkę.

Matka, sfrustrowana problemem alkoholowym córki, postanowiła uciec się do desperackiego kroku. Symulując poważny stan zdrowia, zmusiła służby ratunkowe do interwencji. Na szczęście, żadna z kobiet nie wymagała pomocy medycznej.

Sąd zdecyduje o karze

To, co miało być "lekcją" dla córki, skończy się poważnymi konsekwencjami dla matki. Policjanci z Makowa Mazowieckiego sporządzili dokumentację i skierowali wniosek o ukaranie do sądu za bezpodstawne wezwanie służb.

 Ważne ostrzeżenie policji: Bezpodstawne wzywanie służb ratunkowych to poważne wykroczenie! Angażuje ono funkcjonariuszy i ratowników medycznych, którzy w tym samym czasie mogliby ratować życie osobom rzeczywiście potrzebującym pomocy. Takie zachowanie jest zagrożone karą aresztu, ograniczenia wolności, a także wysoką grzywną.

Każdy fałszywy alarm to zablokowana karetka i patrol, które mogły być w drodze do prawdziwego wypadku.