eOstroleka.pl
Polska,

Katastrofa drugiego rządowego tupolewa wisiała na włosku

REKLAMA
zdjecie 8667
zdjecie 8667
fot. mak.rufot. mak.ru
REKLAMA

17 lutego, podczas lotu szkolnego drugiego rządowego Tupolewa 154 M doszło do incydentu, który mógł doprowadzić do katastrofy - informuje tygodnik „Polityka”.

Tygodnik dotarł do ustaleń komisji, która badała incydent. Lotnicy i kontrolerzy lotu potwierdzają te ustalenia. Wynika z nich, że 17 lutego drugi polski rządowy Tupolew 154M - bliźniak tego, który rozbił się w kwietniu 2010 r. pod Smoleńskiem - nie uległ wypadkowi prawdopodobnie tylko dzięki temu, że jeden z członków załogi wykazał się refleksem.

Czteroosobowa załoga tupolewa wykonywała lot treningowy korzystając z lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim. Lotnicy ćwiczyli starty i podejścia do lądowania. Za sterami siedzieli kursant, który pilotował maszynę oraz instruktor, który całą dowodził załogą i pomagał szkolącemu się oficerowi. Podczas jednego ze startów pilot-instruktor popełnił błąd. Na niewielkiej wysokości, bo ledwie kilkudziesięciu metrów nad ziemią, przy zbyt małej prędkości i przy wysuniętym podwoziu, "schował" klapy w skrzydłach. W ten sposób samolot zaczął niebezpieczne tracić siłę nośną - opisuje zdarzenie „Polityka”.

Manewr ten wykonano przy prędkości mniejszej od przewidzianej instrukcją obsługi Tu-154 M, co groziło "przepadnięciem" samolotu i w konsekwencji rozbiciem maszyny - mówią informatorzy "Polityki". Sekwencja działań powinna być inna: najpierw należy schować podwozie, dopiero potem klapy.
Pilot-instruktor najpierw zmniejszył wychylenie klap (z 28 do 15 stopni) przy szybkości około 270 km/h (zgodnie z instrukcją powinien lecieć z szybkością powyżej 330 km/h). Następnie całkowicie je schował przy prędkości około 300 km/h (powinno być co najmniej 360 km/h).

W tym przypadku wszystko było zrobione na odwrót. Absolutnie nie można przy mniejszej prędkości od wymaganej chować klap i to jeszcze przy wysuniętym podwoziu, bo samolot przepadnie. A różnica 60 kilometrów na godzinę to bardzo dużo. Nie rozumiem, jak mogło do tego dojść. W lotnictwie takich błędów nie można popełniać - komentuje płk Stefan Gruszczyk, były pilot Tu-154 M oraz były dowódca eskadry Tupolewów w 36. specpułku.

W krytycznej sytuacji przytomnością umysłu wykazał się technik pokładowy, który tuż po tym, gdy instruktor popełnił błąd, miał krzyknąć: Co z podwoziem!? Dopiero wtedy pilot-instruktor zreflektował się i błyskawicznie przestawił klapy, zwiększając siłę nośną maszyny.

Sprawa wyszła na jaw po przeglądzie rejestratora lotów, który zapisał efekty popełnionego błędu. Okoliczności zdarzenia przez miesiąc badała komisja powołana przez dowódcę 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego płk. Mirosława Jemielniaka. Ostateczny raport noszący oficjalnie nazwę "karty badania incydentu lotniczego" został zatwierdzony przez niego 23 marca. Co ciekawe, opatrzono go klauzulą niejawności, co jest nową praktyką przy tego typu zdarzeniach. Do tej pory wszystkie tego typu dokumenty były jawne - informuje polityka.pl.

[źródło: Polityka]

Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29  30  1  2  3  4  5
×