eOstroleka.pl
Ostrołęka,

W co gra poseł Kania? „Jeżeli przedstawia takie rewelacje, powinien mieć mocne dowody”

REKLAMA
zdjecie 9967
zdjecie 9967
fot. eOstroleka.plfot. eOstroleka.pl
REKLAMA

Jedna z podopiecznych ostrołęckiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie była dotychczas znana w kilku urzędach i redakcjach. Poznali ją również policjanci oraz prokuratura. W miniony piątek, pewnie nieświadomie, stała się bohaterką rzekomego skandalu. Dzięki posłowi Platformy Obywatelskiej Andrzejowi Kani...

Hmm, hmm, usługi seksualne

Podczas piątkowej audycji w Radiu Oko poseł Kania zapytany przez dziennikarkę o to, z jakimi problemami przychodzą do niego ludzie, powiedział m.in.: Jedna z osób, które przyszły, skarżyła się na to, że, że po prostu, że za jakieś tam, bym powiedział, no takie, hmm, hmm, usługi seksualne, dostała pracę i praktycznie, kiedy nie spełniła tej swojej obietnicy, to po prostu z tej pracy ją wyrzucono. No, no dziwne sprawy, ale najdziwniejsze jest to, że, że tak naprawdę dotyczy to jednego z najwyższych urzędników w Urzędzie Miasta.

Wypowiedź posła natychmiast podchwycił portal moja-ostrołęka.pl, którego jednym z redaktorów jest Maciej Kleczkowski, radny PO, a prywatnie szwagier posła Kani. Tam było już o wiele bardziej sensacyjnie. W tytule tekstu pytano wprost o „seksaferę w ratuszu”. Oczywiście z nikim z Urzędu Miasta redaktorzy portalu się nie skontaktowali...

Wykolejony bydlak

Kim jest osoba, która parlamentarzyście Platformy tę „sensacyjną” informację przekazała? Ostrołęczankę, podopieczną MOPR, dobrze znają w kilku urzędach. Od ponad pół roku dość regularnie je odwiedza i zasypuje niezliczonymi pismami. Warto przytoczyć, jak określa w nich niektórych urzędników: gnój, kretyn, idiota, debil, wykolejony bydlak, lafirynda, żywa reklama zakładu pogrzebowego, kostucha, przykurczony kurdupel. To przykłady pierwsze z brzegu.

Skąd u kobiety taka agresja i niewybredny język?
- Prawdopodobnie czynnikiem, który wywołał lawinę działań tej pani, było pytanie skierowane przez pracownika socjalnego o jej stan zdrowia, a także odmowa przyznania jej zasiłku celowego na zakup mebli i sprzętu - mówi jeden z pracowników UM.  

Należy też wspomnieć, że ostrołęczanka rzeczywiście starała się o pomoc w znalezieniu pracy i otrzymała ją w ramach prac interwencyjnych. Ale po pewnym czasie, na własne życzenie, zrezygnowała z niej.

W każdym razie, od lutego 2011 skargi składane przez kobietę posypały się jedna za drugą. Najpierw na pracowników MOPR, a później na pracowników Urzędu Miasta.

- Pojawił się przypadek pomówień o różne rzekome nieprawidłowości kilkorga pracowników zarówno Urzędu Miasta oraz MOPR przez podopieczną tego ośrodka. Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego, nie zostały one w żaden sposób potwierdzone - mówi Wojciech Dorobiński, rzecznik prasowy ostrołęckiego UM.

Jednak skargi nie ustały. Po coraz bardziej agresywnych w tonie pismach - w których kobieta stawiała urzędnikom m.in. zarzuty fałszowania dokumentacji, zastraszania oraz domagania się od niej usług seksualnych - UM postanowił zawiadomić o wszystkim policję. A stamtąd sprawa trafiła do prokuratury.

- W związku z powtarzaniem się pomówień w kolejnych pismach, o działaniach tej osoby poinformowano policję. Było to w maju 2011 r. W toku przeprowadzonego dochodzenia, prokurator stwierdził, że zachowanie to wyczerpuje znamiona przestępstw z art. 216 paragraf 1 oraz art. 212 paragraf 1 Kodeksu Karnego. W zaistniałej sytuacji z pozwem na drogę sądową o ochronę dóbr osobistych urzędników występuje MOPR - informuje Dorobiński.

Chyba wie, na co się naraża

Trudno uwierzyć, że poseł Platformy Obywatelskiej mówiąc o „usługach seksualnych”, nie zdawał sobie sprawy, kim jest osoba, która mu tę „sensacyjną” informację przekazała. Choć wykluczyć tego nie można. Chcieliśmy o to Andrzeja Kanię dopytać, niestety, powiedział, że nas nie zna i się rozłączył. Chcieliśmy również zapytać parlamentarzystę, czy etyczne jest wypowiadanie w mediach takich słów, nie dodając równocześnie, że ma się na nie jakiekolwiek potwierdzenie z innego źródła.

- Jeżeli osoba pełniąca wysoką funkcję państwową przedstawia takie rewelacje, powinna mieć na nie mocne dowody - uważa Mariusz Popielarz, szef ostrołęckich struktur PO. - Każdy, kto rozpowszechnia tego typu informacje bez posiadania takich dowodów, chyba wie, na co się naraża? Na przykład na proces - dodaje.

Co ciekawe, „źródło informacji” posła Kani zna również Popielarz.
- Poznałem tę osobę. Odwiedziła mnie jako radnego i w rzeczy, o których mówiła, trudno mi było uwierzyć - zaznacza.

Pomysł Kani na kampanię?

Dlaczego zatem parlamentarzysta PO powiedział na antenie radia, to co powiedział? Być może, powtarzając w mediach niesprawdzoną informację, chciał zaatakować swoich politycznych przeciwników z Urzędu Miasta? A może taki jest jego pomysł na prowadzenie kampanii wyborczej i przy pomocy tego typu wypowiedzi chce pozyskać głosy wyborców?

Bo trzeba przyznać, że kłopot z reelekcją poseł może mieć. Trochę mu się nie układa od samego początku.

Najpierw zarząd ostrołęckiej PO nie udzielił mu rekomendacji do startu w nadchodzących wyborach, rekomendując Popielarza. Następnie poseł dostał czwarte miejsce na liście, a Popielarz - uznawane za jedno z najlepszych - ostatnie. Później, jeszcze przed oficjalnym startem kampanii wyborczej, mógł zostać całkowicie z listy skreślony. Kania, mimo decyzji władz Platformy Obywatelskiej o zdjęciu plakatów i billboardów z wizerunkami polityków partii, swoich nie zdjął. Andrzej Halicki, członek władz krajowych PO, zagroził wówczas, że jeżeli Kania nie usunie bilbordów, może spodziewać się sankcji, nawet wykluczenia z listy. Bilbordy zostały zaklejone następnego dnia.

Jednak nawet pewne kłopoty i nerwowość w związku z nadciągającymi wyborami, nie tłumaczą takich nieczystych zagrywek, jak wypowiedź posła na antenie radia...

Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29 dk30  1  2  3  4  5
×