Sądowy nakaz opuszczenia mieszkania i zakaz zbliżania się do żony nie powstrzymał 54-letniego mieszkańca powiatu ostrołęckiego przed powrotem pod wspólny dach z ofiarą. Mężczyzna został zatrzymany i w trybie przyspieszonym stanie przed sądem – wyrok może zapaść w ciągu zaledwie 48 godzin.
Do bulwersującego incydentu doszło w środę, 15 października, na terenie jednej z gmin w powiecie ostrołęckim. Mężczyzna, który już wcześniej dopuszczał się przemocy domowej, miał zasądzony przez sąd nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania oraz zakaz zbliżania się do swojej żony.
Jak się okazało, 54-latek postanowienie sądu zignorował. Wrócił na miejsce, co dla jego ofiary stanowiło ponowne ryzyko konfliktu skutkującego przemocą. W wyniku interwencji został zatrzymany przez policję. Trafił do celi, a wobec niego wszczęto przewidziane prawem procedury.
Wśród nich znalazł się wniosek o zastosowanie przyspieszonego trybu orzekania. Oznacza to, że zatrzymany mieszkaniec powiatu może usłyszeć wyrok i trafić za kratki w ciągu 48 godzin od zatrzymania.
Policja apeluje i przypomina o uprawnieniach
Do sprawy odniósł się nadkomisarz Tomasz Żerański, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce, który przypomniał o uprawnieniach służb w walce z przemocą domową.
„Przypominamy, że zgodnie z obowiązującymi przepisami policjanci mają prawo wydać wobec osoby stosującej przemoc domową nakaz natychmiastowego opuszczenia mieszkania, jego bezpośredniego otoczenia, a także zakaz zbliżania się do osoby pokrzywdzonej” – informuje nadkomisarz Żerański.
Rzecznik ostrołęckiej policji podkreślił, że funkcjonariusze zawsze reagują na wszelkie sygnały świadczące o możliwości stosowania przemocy w rodzinie, stojąc po stronie ofiar.
„Jednocześnie apelujemy do wszystkich mieszkańców: nie bądźcie obojętni. Jeśli słyszycie krzyki, awantury, czy podejrzewacie, że w waszym otoczeniu ktoś może doświadczać przemocy, reagujmy. Jeden telefon może przerwać dramat, który często trwa latami. Policjanci zawsze sprawdzą każde zgłoszenie i podejmą odpowiednie działania” – zaapelował nadkomisarz Tomasz Żerański.