eOstroleka.pl
Polska,

Wywiad z Martą Kaczyńską: „Zmartwychwstanie wartości”

REKLAMA
zdjecie 9967
zdjecie 9967
fot. jaroslawkaczynski.info fot. jaroslawkaczynski.info
REKLAMA
Gazeta Polska Codziennie: „Tragedia smoleńska to dla mnie wielki dramat, z którego pewnie nigdy się nie otrząsnę. Ale widzę też dobro, które przetrwało. Może lepiej mówić w kontekście wartości - zwłaszcza z powodu czasu, w który teraz wchodzimy, w Wielkanoc - nastąpiła pewna forma zmartwychwstania najważniejszych idei i wartości, takich jak wspólnota, polskość, tożsamość, potrzeba prawdy. Okazuje się, że nie zdołano pogrzebać wartości, którym wierni byli moi Rodzice” - z Martą Kaczyńską rozmawiają Samuel Pereira i Dawid Wildstein.

Po raz kolejny obserwujemy atak na śp. Lecha Kaczyńskiego tuż przed rocznicą 10.04. Nie ma Pani wrażenia, że jest to próba uwiarygodnienia aktualnego prezydenta? „Lech Kaczyński był kiepskim politykiem, dobrze że mamy Komorowskiego- więc dobrze, że nastąpiła katastrofa”?

- Zgadzam się, choć nie uważam by był to jedyny powód tej nagonki.  Mamy do czynienia z kolejną próbą rozszarpywania autorytetu mojego ojca. Tworzeniem wizerunku osoby słabej, nieporadnej, nie odnajdującej się we współczesnych realiach i  kogoś niemedialnego. To powrót do tych samych metod, które miały miejsce za życia mojego ojca. W swoim zmanipulowanym „wywiadzie” Teresa Torańska pytanie „czy Lech Kaczyński nadawał się na prezydenta” i odpowiedź Adama Bielana „to na inną rozmowę” umieszcza celowo na końcu wywiadu. Taka sugestia, mrugnięcie okiem do czytelnika. Za wszelką cenę usiłuje się  zniszczyć istniejący w społeczeństwie, zwłaszcza wśród tych którzy analizują sytuację polityczną w Polsce, wizerunek prezydenta który poświęcił się w pełni dla kraju. Miał wizję i plan, który konsekwentnie realizował. W dzisiejszych realiach, atak na politykę mojego ojca, może być niewątpliwie poczytywany  za hołd składany przez partyjniaków z mediów obecnemu prezydentowi i uprawianej przez niego polityce.

W czasie wysłuchania publicznego w Brukseli pojawiły się mocne, konkretne wnioski z badań naukowców, które natychmiast zagłuszono…

- …Ja zaobserwowałam raczej natychmiastową reakcję. Radosław Sikorski opublikował taśmy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. To oczywiście przekierowało uwagę opinii publicznej z informacji o dwóch wybuchach na Sikorskiego, ale z drugiej strony pokazało, że władza i bliskie jej media zupełnie innymi informacjami, nie związanymi z katastrofą, nie są w stanie przykryć prawdy. Serial o rodzicach Magdy z Sosnowca już powoli przestaje działać.

To pytanie wiele osób sobie zadaje: jeśli był zamach, to co zwykły człowiek ma zrobić?

- Zwykły człowiek bardzo boi się tego pytania. W takiej sytuacji widzimy czarno na białym kto nami rządzi, bo ta katastrofa nie wydarzyła się  przecież bez udziału strony polskiej. Kiedy rozmawiam z ludźmi, to widzę ten ogromny lęk– co jeśli okaże się, że to naprawdę był zamach? Boją się tego pytania. Niedawno Wałęsa  mówił że dziwi się, że Putin jeszcze się nie wkurzył.

W świetle ostatnich doniesień trudno nie spytać: uważa Pani, że 10 kwietnia doszło do zamachu?

- Wszyscy eksperci zajmujący się badaniem katastrofy, działają bez najważniejszych dowodów: bez wraku i czarnych skrzynek. Opierając się jednak na wynikach badań, które udało się dotychczas uzyskać, uważam że z bardzo dużym prawdopodobieństwem można twierdzić , że do katastrofy doszło przy udziale osób trzecich.

Jak w takiej sytuacji nazwać rząd, który aktywnie współdziałał w pozbawieniu Polski głównych dowodów w sprawie?

- Według mnie delikatnie rzecz ujmując są to ludzie działający wbrew polskiej racji stanu. Przypominam też, że właśnie teraz, gdy z sobą rozmawiamy, usiłuje się sprzedać drugi, ostatni tupolew, który jest  jednym z kluczowych dowodów dla ustalenia przyczyn katastrofy. Wnioski nasuwają się same.

Ze stenogramów ujawnionych przez Radosława Sikorskiego, wynika że nie mając żadnej wiedzy o tym czy Lech Kaczyński przeżył, ośmielił się zadzwonić do Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc że jego brat zginął.

- Według mnie ten  człowiek nie powinien piastować  jakiegokolwiek poważnego stanowiska. Na poziomie ludzkim, całkowicie przekroczył elementarne granice. W tamtej chwili nie miał podstawy, żeby twierdzić że nikt nie przeżył katastrofy. Co gorsza polski minister spraw zagranicznych natychmiast wpisał się w rosyjską retorykę. Błąd pilotów, cztery podejścia do lądowania, a potem teoria naciskowa. Nie  chce się wierzyć by mogła być to tylko kwestia przypadku.

Minęły dwa lata, a podstawowe sprawy wciąż są nierozwiązane. Podpisy pod wnioskiem o międzynarodową komisję zbierano już w pierwszych dniach. Teraz na Syberii spadł samolot i jest międzynarodowa komisja już powstała.

- To wymowne, bo w katastrofie, o której mówicie, samolot rozbił się tuż po starcie, czyli w momencie największego ciągu. W Polsce tłumaczono wielokrotnie, że samolot rządowy dlatego się tak straszliwie roztrzaskał, bo piloci usiłowali odejść, silniki pracowały z dużą mocą i stąd taka siła uderzenia i rozczłonkowanie tupolewa. Na Syberii samolot roztrzaskał się na trzy części, a kilka osób przeżyło ten upadek.

W pierwszych minutach w Polsce też pojawiła się informacja o tym, że kilka osób przeżyło.
- Oficerzy BOR-u, do których dzwoniłam 10 kwietnia, powiedzieli mi, że samolot się rozbił, jest pożar w pierwszej części samolotu i już go gaszą. Pamiętam, że wtedy uspokoiłam się na moment. Pomyślałam, że może przeżyli…

To bolesne, ale trudno uciec od tego tematu. Jak Pani ocenia działanie polskich i rosyjskich władz w stosunku do zmarłych w Smoleńsku?

- Z jednej strony mamy tu uczucia rodzin - uczucia, na które w żaden sposób nie zwracano uwagi, a czasem wręcz celowo starało się urazić. Z drugiej strony jest sprawa jeszcze ważniejsza - ilość zaniedbań w kwestii ewentualnych dowodów. Zaniedbań, których skutków nie jesteśmy już w stanie naprawić. Po upływie  dwóch lat pewnych dowodów po prostu nie ma. Pewne organy, tak jak np. płuca, po 24 miesiącach po prostu znikają. Dziś części ekspertyz nie da się przeprowadzić, a należało zrobić to tuż po katastrofie. W śledztwie - w którym od początku nie można było wykluczyć udziału osób trzecich - straciliśmy już część kluczowych dowodów.

Skoro jesteśmy już przy sekcjach - jak postrzega Pani działanie polskiego rządu w tej sprawie- z słynnymi kłamstwami Kopacz o „świetnej i profesjonalnej pracy rosyjskich śledczych”?

- Już zawsze będę miała przed oczami widok trumny z ciałem mojego ojca, która była wywożona na ciężarówce, niedbale rzucona na wierzch. Ale pomijając moje uczucia, pewien czas temu zostały mi udostępnione akta  śledztwa. Zostałam zobowiązana do nieujawniania ich zawartości. Mogę tylko wskazać, że  jest dla mnie oczywistym, że dla dobra sprawy pewne fragmenty należałoby przedstawić do ekspertyzy niezależnym ekspertom - takim jak np. prof. Baden. Zdaję sobie sprawę, że przy znanym wszystkim nastawieniu prokuratury  będzie to  jednak niezwykle trudne.

Kolejne granice są przekraczane- nawet tak głęboko osadzone w naszej cywilizacji tabu jak szacunek do ciał zmarłych zostaje przez rządzących złamane.

- Niewiedza i obrzydliwy cynizm rządzących były idealnie widoczne w reakcji premiera Tuska - gdy stwierdził on, że nie rozumie tej potrzeby emocjonalnej rodzin do ekshumacji. Tymczasem wszyscy wiedzą, że to z ramienia prokuratury zarządzono ekshumacje i powtórne sekcje. Dopatrzono się takiej ilości fałszerstw i nieścisłości, że inaczej się już tego nie dało rozwiązać.

Drzewiecki kiedyś powiedział, że Polska to kraj dzikich ludzi…

- Absolutnie nie podpiszę się pod stwierdzeniem Drzewieckiego. Jestem pełna optymizmu co do naszego społeczeństwa. Brakuje natomiast słów na opisanie działalności aktualnego rządu.

Czym jest świadomość istnienia w państwie, którego reprezentanci, rządzący, zajmują się profanowaniem i niszczeniem pamięci o najbliższych Pani osobach?

- To dla mnie bardzo bolesne. Skądinąd widać wyraźnie, że w im bardziej ordynarny sposób usiłuje się te pamięć profanować, tym więcej osób zdaje sobie sprawę ze stopnia natężenia nieuczciwości i złej woli. Dziwię się, że ci ludzie potrafią patrzeć innym w oczy i pełnić swoje funkcję. Bardzo dobry tekst napisała  ostatnio Joanna Lichocka. Nawiązała do  postaci Friedy z „Mistrza i Małgorzaty”, stwierdzając, że Ewa Kopacz już zawsze będzie miała przed oczami gumowe rękawiczki. Zastanawiam się jak ci ludzie mogą mieć czelność egzystować w polskim życiu publicznym. Sądzę, że na Zachodzie byłoby to niemożliwe. Mamy sytuację, gdy ginie głowa państwa, ginie 95 innych osób i nikt nie ponosi za to politycznej odpowiedzialności. A wiemy kto przygotowywał i odpowiadał za wizytę. Nawet NIK to stwierdził. Oni po prostu idą w zaparte. Ale o jakiej moralności człowiek może w tej sytuacji iść w zaparte?

Dziś świętujemy Wielkanoc. Ze śmierci zbawiciela- okresu smutku, przechodzimy do zmartwychwstania. Dlatego pozwalamy sobie zadać to ciężkie pytanie - na ile więc możemy mówić o pewnych pozytywnych skutkach katastrofy, o odrodzeniu się wartości?

- To prawda, że w pewnym sensie całe to zło sprowokowało dobro. Ludzie się jednoczą. Ja to widzę nawet w swoim otoczeniu. Dziś np. ktoś zaczepił mnie w sklepie i  stwierdził, że - „młodzi ludzie są z Panią, Pani Marto, my wiemy co się stało, niech Pani działa, żeby coś się zmieniło”. Bardzo często się spotykam z takimi reakcjami, ludzie się organizują chcą coś zmienić. Naukowcy się ośmielają, mają odwagę  prowadzić pewne badania. Ludzie żyją bardziej świadomie- przede wszystkim młodzi ludzie. Często to nawet młodsi ode mnie są bardziej świadomi niż ludzie w moim wieku i starsi. Dzieje się dużo. Ludzie zaczynają uważniej analizować to co się dzieje w naszym kraju. Ogromna część z nich ma potrzebę prawdy i funkcjonowania w czystych regułach, bez kolesiostwa. Wiele osób po 10 kwietnia poczuło, że chce coś zrobić dla tego kraju, nie po to by zaistnieć, ale po prostu z przeświadczenia, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce.

Czy to nowa jakość, ile mogą zdziałać?

- Sądzę, że tak. I mam nadzieje, że Ci ludzie nie stracą nadziei, że da się tu coś zmienić. Nasz kraj jest pełen postaci, w których interesie jest utrzymanie status quo. Nie jest łatwo być niezłomnym.
A Pani ma nadzieję?

- Tak, mam. Wierzę, że mamy do czynienia ze schyłkiem tego rodzaju rządów. Ale to wszystko wymaga czasu, musimy być wytrwali i cierpliwi.

Czyli z tej wielkiej tragedii może narodzić się jakiś owoc?

- Dla mnie osobiście to wielki dramat, z którego pewnie  nigdy się nie otrząsnę. Ale inaczej - widzę dobro, które przetrwało. Może lepiej mówić w kontekście wartości - zwłaszcza, z powodu czasu,w który teraz wchodzimy, w Wielkanoc, paschę - nastąpiła pewna forma zmartwychwstania najważniejszych idei i wartości - takich jak wspólnota, polskość, tożsamość, potrzeba prawdy. Okazuje się, że nie zdołano pogrzebać wartości, którym wierni byli moi Rodzice.

Spotkamy się w Warszawie 10 kwietnia?

Spotkamy się. Będę rano w Krakowie - na mszy w krypcie. Potem spotkam się z panią prezydentową Gruzji. Popołudniu przyjadę do Warszawy.

Chciałaby Pani zachęcić ludzi by przyszli na obchody?

- Nie. To trudna sytuacja i nie mam żadnego prawa nawoływać i zachęcać ludzi. Każdy, kto ma taka wewnętrzną potrzebę przyjdzie. Chociaż oczywiście będę bardzo wdzięczna wszystkim, którzy tego dnia będą obecni na Krakowskim Przedmieściu.


[źródło: Gazeta Polska Codziennie]
Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29 dk30  1  2  3  4  5
×