Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zaprezentował projekt ustawy praworządnościowej, która ma zakończyć spór o sędziów powołanych z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa po 2017 roku. Poseł Mariusz Popielarz z Koalicji Obywatelskiej określa projekt jako "ważną i niezwykle potrzebną ustawę", która przywróci praworządność w polskich sądach.
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek nie ukrywa, że projekt ustawy praworządnościowej to próba znalezienia złotego środka w sporze toczącym się od lat. Chodzi o status sędziów powołanych w procedurze z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa po zmianach wprowadzonych przez PiS w 2017 roku. Według obecnej władzy ci sędziowie zostali "nieprawidłowo powołani", co podważa legalność tysięcy wyroków wydanych przez polskie sądy w ostatnich latach.
Projekt zakłada powtórzenie konkursów na stanowiska sędziowskie obsadzone w spornej procedurze oraz uporządkowanie statusu tych sędziów. To próba rozwiązania jednego z najbardziej palących problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości. Minister Żurek wyraźnie zaznaczył, że priorytetem jest to, by ustawa została podpisana przez prezydenta Karola Nawrockiego, a nie trafiła do "kosza".
Szef resortu sprawiedliwości zwrócił się bezpośrednio do prezydenta Nawrockiego i jego doradców z prośbą o "bardzo uważne przyjrzenie się" zapisom projektu. Według Żurka będzie to "ustawa kompromisu, która stabilizuje system". To niewątpliwie próba zbudowania mostu porozumienia między rządem a Pałacem Prezydenckim w tak kluczowej dla państwa kwestii.
Popielarz: to koniec chaosu
Poseł Mariusz Popielarz z Koalicji Obywatelskiej nie krył entuzjazmu wobec projektu ministerstwa sprawiedliwości. W swoim komentarzu na temat ustawy praworządnościowej wymienił cztery kluczowe korzyści, jakie ma przynieść nowe prawo.
Po pierwsze, zakończenie chaosu w wymiarze sprawiedliwości. Pytania o status nowych sędziów, legalność orzeczeń i niezawisłość sądów wracają jak bumerang w każdej głośniejszej sprawie. Zdaniem Popielarza, ustawa ma ten chaos uporządkować i wprowadzić jasne reguły gry. Po drugie, zapewnienie obywatelom prawa do bezstronnego i niezależnego sądownictwa. To fundamentalna kwestia w demokratycznym państwie prawa. Popielarz zaznacza, że jeśli obywatel nie ma pewności, że sąd rozpatrujący jego sprawę jest niezależny i bezstronny, cały system wymiaru sprawiedliwości traci sens.
Po trzecie, rozwiązanie problemu statusu nowych sędziów, zwanych przez część środowiska "neosędziami". To określenie funkcjonuje w debacie publicznej na określenie sędziów powołanych po 2017 roku w procedurze z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa po zmianie przepisów. Problem ich statusu to prawna bomba z opóźnionym zapłonem. Jak pokazało doświadczenie, każdy wyrok wydany przez takiego sędziego może być potencjalnie kwestionowany, co prowadzi do paraliżu systemu.
Po czwarte, przywrócenie praworządności w sądach. To hasło przewodnie całej reformy wymiaru sprawiedliwości, którą zapowiadała Koalicja Obywatelska przed wyborami. Dla posła Popielarza ustawa praworządnościowa to realizacja tej obietnicy. Na koniec poseł podsumował swój komentarz krótko i dosadnie: "Ważna i niezwykle potrzebna ustawa". To wyraźne poparcie dla działań ministra Żurka i sygnał, że koalicja rządząca stoi murem za tym projektem.
Czy ustawa praworządnościowa rzeczywiście zakończy chaos w wymiarze sprawiedliwości, jak zapewnia poseł Popielarz? Odpowiedź poznamy w najbliższych miesiącach, gdy projekt trafi do Sejmu, a potem - jeśli zostanie uchwalony - na biurko prezydenta Nawrockiego. Ale trzeba być realistą: znając polityczne rozgrywki toczące się obecnie w Polsce, szanse na podpisanie tego projektu przez prezydenta są niewielkie.