Sąd Apelacyjny w Białymstoku rozpozna sprawę dotyczącą odszkodowania za uszkodzone Maserati Levante. W grze jest ponad 126 tysięcy złotych. Sprawę rozpoznawał już ostrołęcki Sąd Okręgowy.
W grudniu 2019 roku właścicielka luksusowego Maserati Levante S Gransport miała pecha - jej samochód wart niemal pół miliona złotych uderzył w słup oświetleniowy w Warszawie, co doprowadziło do poważnego uszkodzenia pojazdu. To, co miało być standardową procedurą likwidacji szkody w ramach polisy AC, przerodziło się w wieloletnią batalię sądową o wysokość odszkodowania.
Spór o metodę wyceny szkody
Kobieta w celu likwidacji szkody pozostawiła rozbite auto u dealera oraz ASO Maserati należącego do sieci naprawczej zakładu ubezpieczeń.
Kluczem do zrozumienia tej sprawy jest różnica między tym, co wypłacił ubezpieczyciel, a rzeczywistym kosztem naprawy pojazdu. Zakład ubezpieczeń początkowo wypłacił właścicielce 144.631,77 zł, bazując na własnych kalkulacjach uwzględniających jedynie części zamienne, a nie oryginalne komponenty.
Jednak gdy pojazd trafił do autoryzowanego serwisu Maserati, okazało się, że szkody są znacznie poważniejsze niż początkowo szacowano. Konieczna była wymiana całego silnika, co podniosło koszt naprawy do 262.457,57 zł. Co więcej, serwis zastrzegł, że kwota ta może wzrosnąć po pełnym demontażu jednostki napędowej.
Problematyczne zapisy w polisie
Właścicielka pojazdu miała wykupioną polisę AC w wariancie serwisowym za znacznie wyższą składkę, co teoretycznie gwarantowało jej naprawę z użyciem oryginalnych części. Problem pojawiał się jednak w szczegółowych zapisach polisy. Jak ustalono w sprawie, ubezpieczyciel stosował dwutorowy system wyceny.
Integralną część umowy ubezpieczeniowej stanowiły Ogólne Warunki Ubezpieczenia Auto Casco (OWU AC). Zgodnie z zawartymi tam zapisami - zakres ubezpieczenia obejmował szkody polegające na uszkodzeniu, zniszczeniu lub utracie pojazdu, jego części lub wyposażenia, wskutek zajścia wypadku ubezpieczeniowego w okresie ubezpieczenia, przy czym koszty naprawy pojazdu w wariancie serwisowym miały być ustalane na podstawie cen części oryginalnych, przy uwzględnieniu sposobu naprawy pojazdu w wybranym przez ubezpieczonego warsztacie wykonującym naprawę oraz w oparciu o zasady zawarte w systemie Audatex, Eurotax lub DAT. Zakład ubezpieczeń, w celu ustalenia wysokości odszkodowania, wymagał przy tym przedstawienia przez ubezpieczonego rachunków lub faktur VAT dotyczących robocizny, części zamiennych, materiałów lakierniczych i normaliów, co oznacza, że koszty naprawy w pierwszej kolejności miał ponieść ubezpieczony, a dopiero później – na podstawie przedstawionych przez niego dokumentów – zakład wypłacał mu odszkodowanie. W razie niespełnienia tego warunku przez ubezpieczonego, zakład wypłacał mu jedynie bezsporną część odszkodowania ustaloną na podstawie własnej wyceny sporządzonej w oparciu o zasady zawarte w systemie Audatex, Eurotax lub DAT.
Przełomowy wyrok sądu
Sąd Okręgowy w Ostrołęce w maju 2023 roku wydał wyrok korzystny dla właścicielki pojazdu, zasądzając od ubezpieczyciela dodatkowe 126.524,10 zł wraz z odsetkami i kosztami procesu. Kluczową rolę w sprawie odegrała opinia biegłego z zakresu wyceny szkód samochodowych, który potwierdził, że koszt naprawy tego typu pojazdu wynosi 271.155,87 zł.
Sąd Okręgowy uznał, że sporne zapisy OWU AC stanowią postanowienia niedozwolone w zakresie wykluczającym wariant serwisowy do ustalenia odszkodowania tylko z tego względu, że konsument nie przedstawił rachunków czy faktur dokumentujących naprawę auta.
Sąd podkreślił, że zasadą jest, iż obowiązek naprawienia szkody nie jest zależny od tego, czy poszkodowany naprawi auto. Poszkodowany nie musi bowiem wykorzystywać swoich środków celem naprawy auta. Należne mu odszkodowanie obejmuje uszczerbek majątkowy, jaki poniósł w momencie powstania szkody, równy kwocie potrzebnej do przywrócenia auta do stanu poprzedniego. Uzależnianie ustalenia wysokości szkody od przedstawienia rachunków bądź faktur kształtuje prawa ubezpieczonego w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interes. W rezultacie Sąd przyznał rację powódce, która - zważywszy na spór pomiędzy stronami dotyczący zakresu uszkodzeń (tj. wymiany silnika) oraz informacji z ASO Maserati, że ustalony koszt naprawy na kwotę 262.457,57 zł, może finalnie wzrosnąć - wstrzymała się z decyzją o naprawie pojazdu. Zdaniem Sądu, konsument/poszkodowany ma prawo czekać na wypłatę odszkodowania i naprawić auto po tym zdarzeniu, albo też go w ogóle nie naprawiać (art. 80 § 2 pkt. 1 w zw. z art. 817 § 1 k.c.). Okoliczność zatem braku naprawy nie może wpływać na wysokość odszkodowania. Interes ubezpieczonego polega na uzyskaniu odszkodowania w pełnej wysokości, o jakiej mowa w art. 361 k.c., i efekt taki chciała też osiągnąć powódka decydując się na wariant serwisowy, a zatem wymagający zapłaty znacznie wyższej składki. Tymczasem sposób wyliczenia odszkodowania zastrzeżony przez pozwanego doprowadził do nieadekwatności świadczenia w stosunku do zapłaconej składki.
Ubezpieczyciel walczy dalej
Mimo niekorzystnego wyroku, zakład ubezpieczeń nie poddał się i złożył apelację. Sprawa trafia przed Sąd Apelacyjny, który wyda kolejny wyrok w tej prawnej batalii - już prawomocny.
Sprawa ma szersze znaczenie dla rynku ubezpieczeniowego w Polsce. Pokazuje bowiem, jak niektóre firmy próbują obchodzić zobowiązania wobec klientów poprzez skomplikowane zapisy umowne, które w praktyce uniemożliwiają skorzystanie z pełnego zakresu wykupionego ubezpieczenia.