86 lat temu, 1 września 1939 roku, wybuchła II wojna światowa. Dzięki zapisom wspomnień ostrołęczan możemy dowiedzieć się, jak ten moment wyglądał w naszym mieście.
Dziewięć samolotów nad Ostrołęką
W zeszytach naukowych Ostrołęckiego Towarzystwa Naukowego w 1989 roku swoje wspomnienia wojenne zamieścił Henryk Cieszewski.
- 1 września 1939 roku o godzinie 8.00 od stacji granicznej Chorzele przyjechał pociąg towarowy, a w nim rodziny kolejarskie. Od tych ludzi było wiadomo, że niemieckie wojska motocyklami wjechały na stację Chorzele. Nasze wojsko z ukrycia wystrzelało wszystkich Niemców. Przerwa w ataku ze strony Niemców dała możliwość ewakuacji tych rodzin - wspominał Ciszewski.
Wkrótce nad stacją kolejową w Ostrołęce miały już przelatywać niemieckie samoloty, było ich dziewięć. Niestety, leciały za wysoko, by można było do nich strzelać. Widok mroził jednak krew w żyłach i pokazywał, że sytuacja stała się naprawdę poważna.
- Restauracja dworcowa przerobiona została na szpital wojskowy. Leżało tam na łóżkach i noszach dużo rannych żołnierzy. W godzinach popołudniowych przybyło wielu młodych mężczyzn z miejscowości przygranicznych, których rano obudziła ze snu strzelanina. Sześciu mieszkańców wsi Dąbrowy opowiadało, jak to Niemcy pod osłoną czołgów podeszli pod Myszyniec, ale nie zajęli go od razu, ponieważ most na Rozodze został w porę zniszczony - pisał Ciszewski, dodając:
W godzinach przedpołudniowych 1 września wojska niemieckie podeszły pod Myszyniec. Niemcy nie mając przeprawy dla pojazdów pancernych na rzece Rozodze prowadzili atak piechotą, wspartą artylerią i lotnictwem. Kiedy ich czołgi przeprawiły się przez rzekę od strony północno-wschodniej, to z cmentarza zostały odparte. W odpowiednim czasie ze wsi Zalesie przybył pierwszy szwadron 5 Pułku Ułanów, który znacznie przyczynił się do obrony Myszyńca. Później czołgi niemieckie od strony Chorzel zbliżały się do wsi Zalesie. Dzięki przytomności umysłu szefa szwadronu 5 Pułku Ułanów Stanisława Dziewirskiego, przedpole zostało zaciemnione przez świece dymne, a pierwsze czołgi uszkodzone. Na ten widok inne czołgi zawróciły. Niemcy ponosząc duże straty własne w bitwie o Myszyniec, chociaż zdobyli go, dalszych ataków tego dnia na tym odcinku frontu nie podejmowali.
"Już po nas"
Z kolei Sławomir Mierzejewski w wydanym przez Towarzystwo Przyjaciół Ostrołęki zeszycie "Ostrołęka pełna wspomnień" w 2013 roku również podzielił się tym, co zapamiętał z dnia wybuchu wojny.
- Wybuch II wojny światowej zastał mnie z matką u Dziadków na Stacji. Pamiętam, jak 1 września 1939 roku, wspomniana wyżej Żydówka przyniosła o świcie zamówione mięso. Usłyszawszy przez radio komunikat o wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski, Żydówka ta zaczęła krzyczeć. W płaczu mówiła do babci: „już po nas Żydach, już koniec”. Po latach, przypominając reakcję i słowa tej prostej Żydówki, chylę czoło przed jej roztropnością i mądrością. W czasie okupacji i po jej zakończeniu mieszkańcy Stacji zaopatrywali się w pieczywo w piekarni pana Kurpiewskiego. Cukiernię i lodziarnię prowadziła rodzina Rolków.
"Rejon Ostrołęki został zaliczony do Prus jako tereny Rzeszy Niemieckiej. W odróżnieniu do terenów Generalnej Guberni, w Rzeszy panował dla ludności polskiej ostry reżim okupacyjny. Na Stacji był dla Polaków jeden sklep, w którym można było robić zakupy na wprowadzone przez okupanta kartki. Pamiętam marmoladę z buraków i kosteczki mydła przypominające gliniany muł. Za zabicie świniaka groziła kara śmierci. Rozwinął się zatem chów drobiu i królików" - opisywał.