Pracują na wysokich stanowiskach, zarządzają zespołami, podejmują ważne decyzje. Na pierwszy rzut oka to osoby odnoszące sukcesy, pewne siebie i kontrolujące swoje życie. Po godzinach jednak sięgają po alkohol – systematycznie, regularnie, w ukryciu. To wysokofunkcjonujący alkoholicy, a ich problem jest tym bardziej niebezpieczny, że pozornie wszystko mają pod kontrolą.
Kiedy myślimy o alkoholiku, przed oczami staje nam często obraz człowieka, który stracił pracę, rodzinę, popadł w konflikt z prawem. Tymczasem uzależnienie nie zawsze wygląda w ten sposób. Wysokofunkcjonujący alkoholicy – jak określa się tę grupę – to osoby, które mimo regularnego nadużywania alkoholu nadal skutecznie funkcjonują społecznie i zawodowo. To menedżerowie, lekarze, prawnicy, przedsiębiorcy. Ludzie, którzy codziennie rano wstają do pracy, wykonują swoje obowiązki, często bardzo dobrze. Są punktualni, kompetentni, angażują się w projekty. Nikt w ich otoczeniu nie podejrzewa, że wieczorami, za zamkniętymi drzwiami, sięgają po butelkę. I że robią to nie od czasu do czasu, ale systematycznie – dzień po dniu.
Mechanizmy maskowania
Wysokofunkcjonujący alkoholicy doskonale potrafią ukrywać swój problem. Wypracowali sobie cały system strategii, które pozwalają im zachować fasadę normalności.
Alkohol pojawia się w ściśle określonych porach – najczęściej wieczorem, po powrocie z pracy. To „nagroda za trudny dzień", „sposób na relaks", „moment dla siebie". Osoba przekonuje siebie i ewentualnie bliskich, że to normalne, że każdy tak robi, że przecież „zasłużyła". Puste butelki trafiają do kontenerów z dala od domu. Alkohol kupowany jest w różnych sklepach, żeby sprzedawcy nie zauważyli regularności zakupów. Odświeżacze powietrza, gumy do żucia, mocna kawa – wszystko po to, by rano nikt nie wyczuł zapachu alkoholu.
W pracy taka osoba jest nienaganna. Często wręcz przepracowana, bo praca staje się kolejnym sposobem na udowodnienie sobie i innym, że „wszystko jest w porządku". Sukcesy zawodowe stają się argumentem w wewnętrznym dialogu: „Gdybym miał problem z piciem, nie dawałbym sobie rady w pracy".
„Piję tylko wieczorami", „Nigdy nie piję przed pracą", „To tylko wino, nie wódka", „Mogę przestać, kiedy zechcę" – te i podobne twierdzenia pojawiają się w głowie osoby uzależnionej i w rozmowach z bliskimi, jeśli ci w ogóle mają odwagę poruszyć temat.
Czynniki ryzyka
Dlaczego akurat osoby odnoszące sukcesy zawodowe są szczególnie narażone na ten rodzaj uzależnienia? Wysokie stanowiska wiążą się z ogromną odpowiedzialnością, presją czasu, koniecznością podejmowania trudnych decyzji. Alkohol staje się pozornie skutecznym sposobem na „wyłączenie się" po intensywnym dniu. W niektórych środowiskach zawodowych picie alkoholu jest elementem kultury firmowej – spotkania biznesowe przy drinku, kolacje z klientami, celebracja sukcesów przy lampce wina. Granica między piciem towarzyskim a alkoholowym problemem zaciera się stopniowo.
Osoby zarabiające dobrze mają nieograniczony dostęp do alkoholu, często wysokiej jakości. Nie muszą oszczędzać na zakupach, co ułatwia systematyczne picie. Sukces zawodowy buduje przekonanie, że „mam wszystko pod kontrolą". Osoba uzależniona dłużej zaprzecza problemowi, bo przecież „gdyby coś było nie tak, nie osiągałabym takich rezultatów".
Ukryte konsekwencje
Pozornie wszystko jest w porządku – praca funkcjonuje, rachunki są opłacone, dom wygląda przyzwoicie. Jednak alkohol zbiera swoje żniwo, nawet jeśli nie jest to od razu widoczne. Wątroba, trzustka, serce, układ nerwowy – wszystkie te organy cierpią przez regularne picie, nawet jeśli osoba jeszcze tego nie czuje. Problemy zdrowotne mogą pojawić się nagle i być poważne.

Nocna prohibicja w polskich gminach. Czy Ostrołęka pójdzie tym tropem?
Coraz więcej samorządów w Polsce decyduje się na wprowadzenie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu. Do września 2025 roku takie ograniczenia wprowadziło już około 180 gmin. Czy to skuteczna metoda walki…
Alkohol pogłębia lęki i depresję, które początkowo miał łagodzić. Tworzy się błędne koło – osoba pije, by poradzić sobie ze stresem, ale alkohol sam w sobie staje się źródłem stresu psychicznego. Najbliżsi często jako pierwsi zauważają problem, ale ich głos jest bagatelizowany. Z czasem w rodzinie narasta napięcie, pojawia się poczucie bezsilności, frustracja. Relacje stają się napięte. Mimo że pozornie wszystko funkcjonuje, z czasem pojawiają się problemy z koncentracją, pamięcią, kreatywnością. Decyzje są podejmowane gorzej, a ryzyko błędu rośnie. To tylko kwestia czasu, kiedy fasada zacznie pękać.
Dlaczego tak trudno o pomoc?
Wysokofunkcjonujący alkoholicy szczególnie rzadko decydują się na leczenie. Powodów jest kilka. Skoro wszystko „działa" – praca, dom, rachunki – to znaczy, że nie ma problemu. To klasyczny mechanizm obronny. Przyznanie się do uzależnienia może wydawać się zagrożeniem dla kariery, reputacji, pozycji społecznej. Szczególnie w środowiskach, gdzie obowiązuje mit „silnego lidera", który daje radę ze wszystkim.
Często dopiero dramatyczne wydarzenie – wypadek, interwencja rodziny, poważna diagnoza lekarska – staje się impulsem do działania. Dopóki wszystko „jakoś się układa", osoba odkłada decyzję o zmianie. „Mogę przestać, kiedy zechcę", „Sam sobie poradzę" – te przekonania są szczególnie silne u osób przyzwyczajonych do kontrolowania innych sfer życia.
Wyjście z uzależnienia jest możliwe, ale wymaga przede wszystkim jednego – przełamania zaprzeczania i uczciwego spojrzenia na problem. Paradoksalnie, przyznanie się do bezsilności wobec alkoholu może być początkiem odzyskania prawdziwej kontroli nad życiem. Czasem wymaga to trudnych decyzji – rezygnacji z niektórych sytuacji biznesowych, zmiany rytmu dnia, przebudowania wieczornych rytuałów.
Społeczny wymiar problemu
Wysokofunkcjonujący alkoholicy są często niewidzialni dla systemu pomocy. Nie trafiają do detoksów, nie pojawiają się w statystykach interwencji. Ich problem rośnie w ukryciu, aż w końcu eksploduje – czasem ze skutkami tragicznymi nie tylko dla nich samych, ale i dla osób im najbliższych.
Warto o tym mówić, bo milczenie wokół tego zjawiska pozwala mu się rozwijać. Warto też pamiętać, że uzależnienie nie jest słabością charakteru ani brakiem silnej woli. To choroba, która może dotknąć każdego – niezależnie od wykształcenia, pozycji społecznej czy wysokości zarobków. A sukces zawodowy, zamiast być dowodem, że „wszystko jest w porządku", może być po prostu kolejną maską, pod którą kryje się coraz większy problem.
Jeśli zauważyłeś u siebie lub u bliskiej osoby symptomy opisane w artykule, nie czekaj. Pomoc jest dostępna – w poradniach leczenia uzależnień, na infoliniach dla osób uzależnionych i ich rodzin, w grupach wsparcia. Pierwszy krok jest najtrudniejszy, ale może zmienić życie.