eOstroleka.pl
Polska,

Wywiad z prof. Jadwigą Staniszkis: „Platforma zrównuje w dół”

REKLAMA
zdjecie 1171
zdjecie 1171
fot. jaroslawkaczynski.info fot. jaroslawkaczynski.info
REKLAMA
Gazeta Polska Codziennie: - Polaków wtłacza się w niższe standardy, zrównuje w dół. Zamiast wykorzystać energię społeczną i budować równowagę na wyższym poziomie, rząd dopasowuje ludzi do swojej „luzackiej” wizji systemu. Nie tworzy instytucji, które popchnęłyby ich do działania, do rozwiązywania zadań, które stoją przed Polską - z prof. Jadwigą Staniszkis rozmawia Samuel Pereira.


Czy rząd dotrwa do końca kadencji?

- Obawiam się, że tak. Z paru powodów. W Polsce ponad połowa ludzi sfrustrowanych polityką partii rządzącej przy okazji kolejnych wyborów przechodzi do grupy niegłosujących, a nie do opozycji. Dlatego że obserwując spolaryzowanie wizji PO i PiS-u, nie widzą wielu możliwości manewru w polityce. Jednocześnie cena indywidualna, którą się płaci za niepoprawne poglądy, jak np. w sprawie Smoleńska, powoduje, że ludzie się wycofują i nie angażują politycznie. Uważają, że polityka niewiele może, a cena za przejście na orientację opozycyjną - ze względu na te wszystkie uwikłania i klientelizmy, które opanowały Polskę od góry do dołu - jest dla wielu z nich zbyt wysoka. PO mówiąc wprost o słabości, o tym, że niczego nie da się zmienić, zdobyła legitymizację dla swojej władzy. Trafia w panujące przekonanie, że wszystko i tak zależy od zewnętrznych mechanizmów. W sytuacji gdy rząd Tuska zostawia ludzi samym sobie, powstaje klimat do ich samodzielnego działania. W pewnej mierze ludziom to wystarcza, wydaje się im, że instytucje są niepotrzebne i stąd bierze się brak reakcji na obniżanie standardów w różnych dziedzinach. To stabilizuje władzę PO i dlatego mimo fatalnego rządzenia nie spodziewam się radykalnego wahania nastrojów społecznych.

Czy nie jest jednak tak, że obóz władzy wytrzyma do 2015 r., ale w innej konfiguracji? Palikot zamiast Tuska?

- Janusz Palikot jest politycznym frajerem. Namaszcza Aleksandra Kwaśniewskiego na przyszłego premiera, a jednocześnie atakuje Leszka Millera za więzienia CIA. Wiadomo, że jeśli o więzieniach wiedział Miller, to tym bardziej sojusznik Palikota Kwaśniewski. Palikot nie rozumie mechanizmów politycznych i dlatego odciął sobie połączenie z SLD. Na szczęście dla Polski. Taki sojusz w sytuacji klinczu politycznego mógłby zostać zaproponowany jako „nowa jakość”. W 1993 r. lewica „nagle” zdobyła władzę. Po morderczym planie stabilizacyjnym Balcerowicza, przy zniechęceniu do władzy wystarczyła niewielka przewaga, żeby pojawiła się trzecia siła. Ale dziś dla Millera - jak sam powiedział - Ruch Palikota jest „naćpaną hołotą”.

Co musiałoby się stać, żeby jednak doszło do zmiany w Polsce?

- Politycznie, w sensie koalicyjnym wszystko jest możliwe, ale tu trzeba zmienić nastawienie społeczne. Ludzie muszą uwierzyć, że jest alternatywa i że jest ona realna. Ale spojrzenie na rząd Tuska i polskie państwo przez optykę, która wyłania się np. w sprawie smoleńskiej, sprawia, że ludzie musieliby przewartościować zbyt wiele. Musieliby uznać, że żyją w państwie, które im nie odpowiada. Przy własnych problemach, kiedy tak bardzo chcą zbudować sobie lepszy byt, po prostu odrzucają wnioski, które są zbyt dramatyczne. Taka zmiana zmusza do przedefiniowania rzeczywistości i wiąże się z wielkimi słowami, takimi jak suwerenność, lojalność, godność państwa. To jest zbyt radykalne, a ludzie nie są świadomi, że uderza się nie tylko w jakość, ale i w godność państwa. A ta ostatnia - jak pokazała historia - jest warunkiem przetrwania.

Jakie są główne problemy, które należy dziś rozwiązać?

- Polaków wtłacza się w niższe standardy, zrównuje w dół. Zamiast wykorzystać energię społeczną i budować równowagę na wyższym poziomie, rząd dopasowuje ludzi do swojej „luzackiej” wizji systemu. Nie tworzy instytucji, które popchnęłyby ich do działania, do rozwiązywania zadań, które stoją przed Polską. Myślę tu np. o pomysłach edukacyjnych minister Barbary Kudryckiej, o tym, co nazywane jest „uzawodowieniem”. To jest de facto wykorzystywanie momentu, gdy ludzie, którzy zachłysnęli się własną indywidualnością, nie doceniają wagi instytucji i nie krytykują ich niskiego poziomu. Nie protestują, gdy rząd dewastuje system edukacji.

Przeciw temu trwa jednak kolejny już strajk głodowy. Co w tej sprawie może zrobić opozycja?

- Poprzez innowację, wykorzystanie energii społecznej i przedstawienie programu alternatywneg PiS miałoby szansę przejąć władzę. Takiego programu, który wiąże wspólnotę, jednocześnie szanując potrzebę indywidualności, własną przestrzeń, inicjatywę, lekkość. To jest wielka misja dla Polaków. Inaczej będziemy spadali w przepaść. Trzeba przyznać, że Jarosław Kaczyński dał szansę nowym posłom i oni mogą przyciągnąć wyborców. Wolą polityczną, intelektualną wizją i umiejętnością przełożenia jej (jak np. Fundacja Republikańska) na pociągający projekt instytucjonalny. To politycy znający się na tym, co mówią, oni powinni być frontmenami PiS-u.

Czy jednak nie jest tak, że główne media skutecznie opozycję blokują, interesując się bardziej przepychankami, czy „grzaniem” pewnych błahych tematów?

- To jest problem roli mediów, tzw. układu, budowanych przez Platformę relacji klientelistycznych, a także penetracja mediów przez służby. Te ścisłe relacje, które ograniczają media, było widać w trakcie wyborów, w tendencji, by przypadkiem Platforma jednak „nie wygrała za bardzo". Żeby była pod pewną kontrolą. Diagnoza PiS-u, np. w sprawie Smoleńska, dotyka te środowiska „układu" bezpośrednio. Czują też pewien resentyment związany z rozwiązaniem WSI czy niedokonaną lustracją, co widzieliśmy, gdy włożono tyle energii w obalenie rządu Olszewskiego. Nawet nie wiemy, czego się tak boją. Czasem mediom brakuje też zwyczajnej odwagi wyłamania się ze stereotypów, tego, co jest oszołomstwem, a co jest nowoczesne. Opozycji jest więc niezbędne ciągłe skupienie i wykorzystanie każdych dwóch minut. Wymaga to wystawiania ludzi zawsze najbardziej kompetentnych z gotową propozycją politycznej zmiany. W sytuacji nierównowagi medialnej, która jeszcze się nasila, PiS musi błysnąć tym bardziej.

Jest szansa, by przełamać stereotypy?

- Na szczęście te etykietki są już ośmieszane. Pojawiają się w telewizji kabarety kpiące z tego i doprowadzające do absurdu. Włodzimierz Marciniak w „Rozgrabionym imperium” opisuje, że komunizm w Rosji nie został obalony przez społeczeństwo obywatelskie, bo opozycję tam zabijano. Stało się to w dużym stopniu przez ośmieszenie.

Co może Polakom dodać odwagi i ambicji?

- Na przykład waszą inicjatywę z wyjazdem na Węgry oceniam bardzo pozytywnie. Pokazaliście istnienie podwójnych standardów europejskich i polską solidarność. Teraz trzeba jeszcze pokazać, jaką szansą dla naszego postkomunistycznego regionu jest nie hierarchiczna federalizacja Sikorskiego, a właśnie suwerenność. Nasz region potrzebuje indywidualności i rozszerzenia możliwości gospodarczej (teraz ograniczanej), którą dawał w zamyśle traktat lizboński. Musimy szukać odpowiedzi na własne problemy, takie jak formowanie kapitału, strukturę banków, lukę technologiczną. Musimy współdziałać z Viktorem Orbánem, który heroicznie, wbrew planom Unii dwóch prędkości, wprowadza zmiany w ramach jednej, węgierskiej logiki stadium rozwoju. Dlatego tak jest traktowany. Węgry są jednak za małym krajem i Polska jako największe państwo regionu powinna myśleć w kategoriach współpracy i wzięcia odpowiedzialności za innych. Taka współpraca dałaby szansę rozwoju w naszych specyficznych realiach wczesnej fazy kapitalizmu. Węgry wyznaczają nam linię funkcjonowania w regionie. Zamiast tego mamy politykę służalczą, listka figowego, realizowaną przez ministra Sikorskiego.


[źródło: Gazeta Polska Codziennie]
Kalendarz imprez
kwiecień 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
dk1 dk2 dk3 dk4 dk5 dk6 dk7
dk8 dk9 dk10 dk11 dk12 dk13 dk14
dk15 dk16 dk17 dk18 dk19 dk20 dk21
dk22 dk23 dk24 dk25 dk26 dk27 dk28
dk29 dk30  1  2  3  4  5
×