Weekendowe spotkania towarzyskie nierzadko kończą się głośnym i niestosownym zachowaniem. Granicę dobrego smaku przekroczył w miniony piątek młody mężczyzna, którego agresywne zachowanie zakłóciło spokój mieszkańcom centrum Ostrołęki. Głośne krzyki i szarpanina na środku ulicy zakończyły się policyjną interwencją, której przebieg okazał się daleki od standardowego.
Do zdarzenia doszło w miniony piątek po godzinie 22:00 na remontowanym odcinku ulicy Goworowskiej. Spokój mieszkańców bloków przy skrzyżowaniu z ulicą Konopnickiej został brutalnie przerwany. Jak widać na nagraniu, które otrzymaliśmy od jednego z czytelników, dwaj mężczyźni wdali się w gwałtowną sprzeczkę. W pewnym momencie jeden z nich, targany silnymi emocjami, zdjął koszulkę i z pięściami rzucił się nа swojego towarzysza. Zaatakowany mężczyzna zdołał jednak uniknąć ciosów. Przez kilka kolejnych chwil obaj krążyli po placu budowy, głośno próbując sobie coś wyjaśnić.
Na miejscu po kilku minutach pojawił się nieoznakowany radiowóz. Wydawało się, że interwencję policji zgłosili zaniepokojeni hałasem mieszkańcy. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie bardziej zaskakująca. Jak się dowiedzieliśmy, policję powiadomił... jeden z uczestników awantury. Powód? Mężczyzna poskarżył się, że ktoś uszkodził mu telefon.
O oficjalne szczegóły tego zdarzenia poprosiliśmy rzecznika Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce. Nadkomisarz Tomasz Żerański potwierdza, że taka interwencja miała miejsce.
– W miniony piątek kwadrans po godzinie 22 do dyżurnego ostrołęckich policjantów zgłosił się ostrołęczanin, który poinformował o uszkodzeniu jego telefonu przez innego mężczyznę, który miał nim rzucić o ziemię. We wskazane przez niego miejsce pojechali policjanci z ostrołęckiego Wydziału Patrolowego, którzy sprawdzili także okoliczne rejony, jednak nikogo tam nie zastali, nie było tam też telefonu. Od 35-latka czuć było alkohol, nie potrafił on wyjaśnić racjonalnie całego przebiegu zdarzenia. Policjanci poinformowali mieszkańca naszego miasta o jego prawach, jednak ten nie chciał składać żadnego zawiadomienia w tej sprawie.
– relacjonuje nadkom. Tomasz Żerański.
Cała sytuacja, która bez wątpienia zakłóciła nocny spokój wielu osobom, zakończyła się więc bez oficjalnych konsekwencji. Pozostaje niesmak po nocnym spektaklu, który po raz kolejny dowodzi, że cienka granica między dobrą zabawą a kłopotami bywa niezwykle łatwa do przekroczenia, zwłaszcza gdy w grę wchodzi alkohol.