Rozpoczął się proces Alberta G. - nożownika, oskarżonego o usiłowanie zabójstwa trzech osób w Zespole Szkół Powiatowych w Kadzidle. Mężczyzna złożył zeznania, zdradzając, dlaczego zdecydował się na zamach. Jego zeznania były szokujące - twierdzi, że był nękany przez cztery osoby. "Postanowiłem, że zamierzam skończyć ze sobą i zabrać swoich oprawców ze sobą" - powiedział.
Do tragicznego zdarzenia doszło około południa w dniu 29 listopada 2023 r. w szkole w Kadzidle. Uczeń Zespołu Szkół Powiatowych w Kadzidle wyszedł z lekcji, po czym wrócił do sali lekcyjnej i rzucił się na rówieśników z nożem. Ciężko ranił trzy osoby, po czym wybiegł ze szkoły i usiłował popełnić samobójstwo. Policja zatrzymała go, postawiono mu zarzuty i do dziś przebywa w tymczasowym areszcie.

Jest akt oskarżenia w sprawie nożownika z Kadzidła Alberta G.! Prokuratura: Planował zabić co najmniej 8 osób
Do Sądu Okręgowego w Ostrołęce trafił akt oskarżenia przeciwko Albertowi G., który w listopadzie ubiegłego roku zaatakował nożem uczniów szkoły w Kadzidle. Jak informują śledczy, ustalono, że swój…
21 stycznia 2025 r. rozpoczął się proces nożownika z Kadzidła. Wzbudził niemałe zainteresowanie. Na pierwszym terminie rozprawy w Sądzie Okręgowym w Ostrołęce zeznawał jedynie oskarżony. Wezwanie otrzymali także pokrzywdzeni, ale żadna z trzech osób nie stawiła się w sądzie. Było za to sporo kamer i fotoreporterów, którzy chcieli uwiecznić początek procesu nożownika.
Albert G. to młody, postawny mężczyzna. Do sądu doprowadzono go w charakterystycznym pomarańczowym stroju określającym więźniów niebezpiecznych, w kajadankach zespolonych.
Jego zainteresowania, jak stwierdził w zeznaniach złożonych w toku śledztwa, to domowa siłownia czy spacery po lesie. Szczególnie interesował się II wojną światową w Europie, ale zapewnił, że nie interesował się ideologią faszystowską. Miał koszulkę i naszyjnik z pentagramem, ale - to jego słowa - ze względu na to, że podobał mu się symbol, a nie ideologia z tym związana. Po skończeniu podstawówki w Kadzidle poszedł do szkoły w Ostrołęce, uczył się tam półtora roku, po czym przeniósł się do Zespołu Szkół Powiatowych w Kadzidle, gdzie doszło do tragicznych zdarzeń.

Wizja lokalna w szkole w Kadzidle. Z udziałem nożownika Alberta G. [WIDEO, ZDJĘCIA]
W szkole w Kadzidle odbyły się czynności z udziałem podejrzanego o atak nożem na rówieśników Alberta G. Śledczy wykorzystali czas, gdy w ferie nie ma uczniów i przeprowadzili wizję lokalną z udziałem…
Szokujące zeznania oskarżonego. "Byłem dręczony"
Rozprawa rozpoczęła się od wniosku obrońcy oskarżonego o wyłączenie jawności w zakresie zeznań Alberta G. - sąd nie uwzględnił jednak wniosku adwokata Dawida Witusińskiego. Później prokurator przystąpił do odczytywania aktu oskarżenia. Albertowi G. zarzuca się usiłowanie zabójstwa trzech osób - Anastazji, Szymona i Marcina.
Sąd zapytał, czy oskarżony przyznaje się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Albert G. odpowiedział, że przyznaje się częściowo. Stwierdził, że przyznaje się do zaatakowania Szymona i Anastazji, ale nie kojarzy, by zaatakował Marcina. - Nie chciałem zabić żadnej z tych trzech osób - powiedział stanowczo. Później zdecydował się składać zeznania w tej sprawie.
"Od czwartej klasy szkoły podstawowej byłem dręczony przez cztery osoby (...) Znęcanie polegało na tym, że byłem wyzywany od śmieci, odmieńców, zjebów i pojebów. Byłem też dźgany cyrklem, dostawałem z bara i byłem bity pięścią w brzuch" - zaczął. Mówił, że był dręczony od 10. roku życia i w związku z tym miał myśli samobójcze. Nie korzystał jednak z pomocy psychologa, bo "w to nie wierzy". Nie mówił też o tym rodzicom, bo uznał, że powiedzieliby mu, że myśli samobójcze to po prostu grzech.
- Zgłaszałem te zachowanie do nauczycieli i wychowawcy, oni nie reagowali - powiedział G. Dodał, że utrzymywało się to wiele lat, aż do dnia zdarzenia.

Atak nożownika w szkole w Kadzidle. NOWE FAKTY: "Wyszedł do łazienki, wrócił w masce i z nożem"
Wiemy już, co wydarzyło się w Zespole Szkół Powiatowych w Kadzidle. Nożownik, który zaatakował swoich rówieśników, uczestniczył w zajęciach lekcyjnych. Wyszedł z sali do łazienki, po czym wrócił…
"Postanowiłem, że zamierzam skończyć ze sobą i zabrać swoich oprawców ze sobą" - oznajmił, wymieniając dwa nazwiska. "Plan polegał na tym, że miałem wejść do klasy z nożem, zabić ich, a potem albo poczekać aż policja mnie rozstrzela albo dźgnąć się i umrzeć".
Jak sam przyznał Albert G., kiedy zaczął już realizować swój plan, wbiegł do klasy, otworzył drzwi i zaczął machać nożem na oślep. Zapytany, jak reagowały osoby w klasie, dodał: "słyszałem tylko krzyki". - Potem wybiegłem ze szkoły - opowiadał dalej. Wskazywał, że okaleczył się, wbiegł na stadion sportowy i rozebrał się, czekając aż się wykrwawi lub umrze z wychłodzenia.
"Potem znalazła mnie policja, przetransportowała mnie do szpitala, tam mnie pozszywano. Policja mi powiedziała, kogo zaatakowałem" - powiedział oskarżony. "Pociachałem nie tych co chciałem" - przyznał.
Jak długo planował pan zamach? - pytał prokurator
Jakiś czas przed zdarzeniem Albert G. nagrał film, na którym miał powiedzieć, że planuje zabić co najmniej osiem osób. Przed sądem przyznał, że powiedział to w wyniku emocji, a później od razu usunął to nagranie. Jako swój cel wskazał wyraźnie jedynie dwóch chłopaków, którzy przebywali wtedy w klasie. Wskazywał nawet, gdzie siedzieli.
- Jak długo planował pan zamach? - pytał prokurator. "Około dwa tygodnie. Zamówiłem noże z internetu, kupiłem naszyjnik z pentagramem, koszulkę, miałem jeszcze maskę" - odpowiadał, dodając, że te "gadżety" były mu potrzebne, by wzbudzić strach.
Albert G. wyjaśniał, że spanikował i dlatego atakował na oślep. Zeznał też, dlaczego zdecydował się na atak na terenie szkoły. - Ponieważ byłoby to jedyne miejsce, gdzie byliby we dwójkę. Była zima, to na mieście bym ich raczej nie znalazł.
Padło pytanie, gdzie trzymał noże, których użył do ataku. - W plecaku. Nikt nie sprawdzał, jak wchodzę do szkoły - odpowiedział G.
"Grozili, że dojadą mnie ekipą z bejsbolami"
Albert G. powiedział też o pobiciu, do jakiego miało dojść przez trzy wymieniane przez niego osoby. Ofiarą pobicia miał paść inny chłopak, a Albert G. miał obawiać się, że spotka to także jego. Zeznał, że czekał parę miesięcy, aż "coś się będzie działo" w sprawie sprawców tego pobicia. - Czekałem aż będą skazani albo aresztowani. W listopadzie uznałem, że już nic się nie będzie działo (...) Widziałem tych, co pobili, że byli na wolności.
"Grozili mnie, że dojadą mnie ekipą z bejsbolami" - opowiadał.
Sędzia Michał Pieńkowski odczytał zeznania, jakie Albert G. złożył wcześniej w toku śledztwa. Oskarżony miał powiedzieć, że był cichy, spokojny i miał problem z "oddawaniem", dlatego był łatwym celem dla osób, jakie go dręczyły. Po podstawówce G. trafił do szkoły w Ostrołęce i tu miał - jak sam twierdzi - spokój. Po półtorej roku przeniósł się jednak do szkoły do Kadzidła, bo słyszał od znajomych, że osoby, które wcześniej miały go dręczyć, już się uspokoiły.
Po miesiącu znów jednak doszło do niebezpiecznych sytuacji. Zeznał o jednej z nich. Po scysji w szkole jeden z chłopaków miał przekazać, że albo G. idzie na "solówkę", albo go "ekipą z pałkami dojadą". - Ja poszedłem na tą solówkę w ustalonym miejscu i czasie - zeznał, dodając, że było tam sporo gapiów i wszyscy dopingowali jego rywala, a bójka była nagrywana telefonem. G. dodał: - Ja wygrałem tę walkę, [tu pada imię] poddał się.
Dodał, że myśli samobójcze nasiliły się około miesiąc przed zdarzeniem i nie miała na to wpływu żadna inna sytuacja, tylko to, co dzieje się w szkole. Obawiał się m.in. pobicia przez ludzi "z pałkami". Kilka dni przed zdarzeniem miał sporządzić list pożegnalny, a feralnego dnia zdecydował się na atak.
To, co powiedział oskarżony, było szokujące, choć mówił o tym bez większych emocji w głosie. Na pytania sądu, prokuratora i adwokatów odpowiadał pewnie, bez żadnego zawahania.
Dalszy ciąg procesu w marcu i kwietniu
Po zakończeniu zeznań oskarżonego sąd zdecydował o przedłużeniu jego tymczasowego aresztowania.
To oczywiście dopiero początek procesu, a dotychczasowe ustalenia i zeznania będą weryfikowane na kolejnych rozprawach. Kolejne terminy sąd wyznaczył w marcu i kwietniu, mają zeznawać wówczas świadkowie - m.in. bliscy oskarżonego czy uczniowie, którzy feralnego dnia byli w klasie, kiedy Albert G. dokonał ataku. Podejrzanemu grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.